PolitykaRafał Trzaskowski wrócił z urlopu. Tworzy ruch w cieniu sporów w PO

Rafał Trzaskowski wrócił z urlopu. Tworzy ruch w cieniu sporów w PO

Napięcia w PO nie ułatwiają Rafałowi Trzaskowskiemu budowy nowego "ruchu obywatelskiego". Jego zręby powstają w partyjnej siedzibie przy ulicy Wiejskiej w Warszawie.

Rafał Trzaskowski wrócił z urlopu. Zastał katastrofę
Rafał Trzaskowski wrócił z urlopu. Zastał katastrofę
Źródło zdjęć: © EASTNEWS | EASTNEWS
Michał Wróblewski

Gdy były kandydat na prezydenta RP z ramienia Koalicji Obywatelskiej spędzał wakacje za granicą, jego partyjni koledzy skompromitowali opozycję forsowaniem ramię w ramię z PiS podwyżek dla polityków. Wbrew coraz gorszym społecznym nastrojom, wbrew własnemu elektoratowi.

Trzaskowski po tym - jak określali to sami politycy opozycji - blamażu, był w kontakcie z przewodniczącym partii i klubu KO Borysem Budką i radził rychło odkręcać całą sprawę - twierdzą w rozmowie z Wirtualną Polską rozmówcy z Platformy.

Wtedy prezydent Warszawy zaczął szykować się do powrotu do kraju. Za wszelką cenę chciał uniknąć kojarzenia się ze sprawą podwyżek dla posłów i senatorów (a także włodarzy miast, w tym niego), przez kilka dni unikał pokazywania się z kolegami z Platformy.

W pierwszy dzień po powrocie z urlopu Trzaskowski wystąpił na pogrzebie Henryka Wujca, pozował do zdjęć z prezydent Gdańska Aleksandrą Dulkiewicz, spotkał się z samorządowcami. Partyjnego szyldu wolał unikać.

5 września Trzaskowski ma ogłosić powstanie nowego ruchu obywatelskiego pod swoim przywództwem. Obok Platformy. Robocza nazwa: "Nowa Solidarność".

Tyle że wielu już dziś w ten projekt nie wierzy.

Walkower zamiast walki

Jeszcze w lipcu wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze. I że Trzaskowski ma szansę stworzyć skuteczną przeciwwagę dla obozu Jarosława Kaczyńskiego. W końcu zdobył w drugiej turze wyborów prezydenckich 10 mln głosów i zagospodarował wyborców całej opozycji - po bardzo dobrej kampanii poprowadzonej przez jego najbliższych ludzi z Platformy i współpracujących z partią ekspertów i pijarowców. Stał za nim spory społeczny kapitał, a ludzie uwierzyli, że można - pod przywództwem charyzmatycznego, nowego lidera, jakim jawił się wtedy Trzaskowski - pokonać PiS.

Ale zamiast ruszyć do politycznej ofensywy i zatrzymać energię zdobytą w kampanii, Trzaskowski zniknął. Obiecał stworzenie "potęgi obywatelskiej", po czym - jak określali to ludzie mu przychylni - zrejterował. Oddał pole PiS-owi. Podczas gdy formacja Jarosława Kaczyńskiego była w ciągłym ataku i nie dała wyborcom ani chwili wytchnienia nawet po wyborach prezydenckich w wakacje, były kandydat opozycji na głowę państwa przestał udzielać się publicznie.

W końcu prezydent Warszawy wyjechał na urlop, a Platforma wraz z koalicjantami nie potrafiła znaleźć dla siebie ani miejsca, ani pomysłu. Wreszcie popełniła błąd, za który może płacić jeszcze długo.

Koalicja Obywatelska postanowiła wejść w pakt z diabłem i podwyższyć sobie w czasach głębokiej recesji, rosnącego bezrobocia i spadających pensji Polaków, poselskie i senatorskie uposażenia, co wywołało wściekłość wyborców i w konsekwencji skonfliktowało największy opozycyjny klub parlamentarny.

- To nie był największy polityczny błąd PO w historii, jak wielu twierdzi, ale musi skończyć się konsekwencjami - twierdzą nasi rozmówcy.

Na posiedzeniu zarządu PO w ubiegłym tygodniu pojawił się nawet postulat, żeby w wyniku "afery" z podwyżkami do dymisji podało się całe kolegium klubu. Wewnętrzni rywale Budki z PO - ludzie Grzegorza Schetyny, z nim samym na czele - sugerowali nawet, żeby Budka w ogóle odszedł z polityki.

Wielu w partii chce rezygnacji Borysa Budki z funkcji szefa klubu Koalicji Obywatelskiej (mówił o tym m.in. Tomasz Zimoch), ale - wbrew spekulacjom - nie stanie się to na wyjazdowym posiedzeniu klubu w Lidzbarku Warmińskim (7-8 września).

- Borys zrezygnuje, ale później - słyszymy. Budka pozostanie szefem partii, klubem - jak ustaliliśmy - już jesienią będzie zarządzał ktoś inny.

Sprawa podwyżek ma nie być jednak bezpośrednim powodem rezygnacji Budki, zresztą on sam już dawno zapowiadał, że partią i klubem nie da się skutecznie zarządzać jednoosobowo. Sprawa z podwyżkami to potwierdziła.

Ruch czy partia? Rafał Trzaskowski nie daje jasnych odpowiedzi

Czy "afera podwyżkowa" poróżniła liderów Platformy, czyli Budkę i Trzaskowskiego? Niektórzy w PO twierdzą, że tak, inni - że nie będzie miało to większego wpływu na ich relację.

Nie zmienia to faktu, że - jak stwierdził jeden z naszych rozmówców - prezydent Warszawy miał być "zażenowany" całą sytuacją z podwyżkami. Inny stwierdził, że Trzaskowskiemu miało być po prostu żal, jak łatwo w wizerunkowe kłopoty może wpaść jego partia. Trzaskowski jednak - jak pisał już dziennikarz Kamil Dziubka - nie zamierza rezygnować z funkcji wiceprzewodniczącego Platformy Obywatelskiej.

Jednocześnie ma budować ruch. Jak sam mówi, "obok Platformy", a nie przeciwko niej. Jak to ma wyglądać? Nikt nie chce tego zdradzić, mało kto w partii zna szczegóły "projektu".

Wybory prezydenckie 2020
Wybory prezydenckie 2020© Getty Images

Jak ustaliliśmy, we wtorek Trzaskowski spotkał się ze swoimi współpracownikami z PO, którzy pracowali z nim w kampanii. Były kandydat na prezydenta RP rozmawiał z Borysem Budką, kolejne rozmowy planowane są na środę.

- Partyjni liderzy ustalają w siedzibie PO, jak ma wyglądać oddolny ruch obywatelski. Przecież to nie wygląda poważnie - mówi jeden z polityków Platformy.

- Ruch nie ma być konkurencją dla partii politycznej, ma zagospodarować energię ludzi, którzy chcą angażować się w konkretne projekty - tłumaczy dziś sam Trzaskowski. Nie chce zdradzić niczego więcej, podobnie jak jego współpracownicy. Słyszymy jedynie, że "Nowa Solidarność" ma m.in. angażować się w zbiórkę podpisów pod "obywatelskimi" projektami ustaw.

- Ten ruch ma być uzupełnieniem dla Platformy, a nie bytem konkurencyjnym - stwierdził we wtorek w Sejmie poseł PO Robert Kropiwnicki.

Ruch Trzaskowskiego. Krytyka Tuska

Co na to komentatorzy? Wielu z nich do powyższych deklaracji podchodzi sceptycznie.

- Nie ulega dla mnie wątpliwości, że sytuacja, w której istniałyby obok siebie dwa ośrodki decyzyjne - jeden wokół Rafała Trzaskowskiego, adresowany szerzej niż tylko do wyborców Platformy Obywatelskiej, i drugi w postaci PO - wcześniej czy później doprowadziłaby do tego, że jeden z nich stałby się ważniejszy. To musiałoby rodzić napięcia wewnątrz PO - podsumował w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl politolog UW prof. Rafał Chwedoruk. I wyjaśnił, że potrzebna byłaby unifikacja tych ośrodków, czyli przekazania pełni władzy Trzaskowskiemu, albo druga możliwość - wybrania nowego przewodniczącego Platformy, który byłby na tyle silny, że rozdawałby karty po stronie opozycji.

Swoje wątpliwości co do zasadności powstania nowego "ruchu obywatelskiego" przedstawił nawet - nieco bardziej obrazowo - sam Donald Tusk, który zresztą mocno uderzył w kierownictwo PO za paktowanie z PiS ws. podwyżek dla parlamentarzystów (za co część Platformy, jak słyszymy, ma do Tuska pretensje).

"Z tymi ruchami to nie jest taka prosta sprawa. Po pierwsze, tworząc ruch, zakładamy, że będziemy się ruszać. Do wyborów są trzy lata i można się zmęczyć. Proszę wybaczyć niezamierzoną kpinę, ale problem jest niebagatelny. Jest złudzeniem, że utrzymamy emocjonalną mobilizację milionów ludzi przez tak długi czas. Wyborcy chcą prostych i czytelnych komunikatów. Na kogo mamy się oglądać? Na ruch czy Platformę, na Trzaskowskiego, Budkę czy może Hołownię?" - pytał retorycznie w wywiadzie dla najnowszej "Polityki" były premier.

Liderzy PO będą musieli już wkrótce odpowiedzieć sobie na te pytania. Czasu zostało niewiele.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1679)