Radykalni muzułmanie w Chinach uczą się od "najlepszych". Coraz więcej Ujgurów walczy w Syrii, skąd przejmują wzorce do przyszłych działań wymierzonych w Pekin
• Rośnie liczba chińskich muzułmanów walczących po stronie dżihadystów
• Bojownicy napływają do Syrii z Xinjiangu, gdzie mieszka ujgurska większość
• Ujgurzy to muzułmański lud pochodzenia tureckiego
• Władze w Pekinie stosują wobec nich twardą, dyskryminacyjną politykę
• Tymczasem coraz więcej Ujgurów radykalizuje się i dołącza do walk w Syrii
• Lokalny ujgurski separatyzm religijny przeistacza się w dżihad widziany z perspektywy globalnej wojny religijnej
Zamieszkany przez Ujgurów Xinjiang, prowincja ponad pięć razy większa od Polski, od dawna jest postrzegany przez Pekin, jako źródło potencjalnej destabilizacji. Jeszcze kilka lat temu o ujgurskich islamskich radykałach z tego regionu często pisano w kontekście doskonałej wymówki dla zaprowadzenia brutalnych porządków przez chińskie władze.
Enigmatyczna organizacja fundamentalistyczna ETIM (East Turkestan Islamic Movement - Islamski Ruch Wschodniego Turkiestanu), która od 1997 działała na peryferiach światowego dżihadu, była traktowana przez ekspertów bardziej jako ruch religijnych separatystów, a nie graczy spod znaku globalnej świętej wojny. Na naszych oczach dochodzi jednak do wyraźnej zmiany, a to co jeszcze kilkanaście lat temu mogło uchodzić za religijno-etniczny nacjonalizm, staje się ekstremizmem, wpisującym się w światowy trend globalnego dżihadu.
Xinjiang, w którym znajdują się bogate źródła węgla i ropy naftowej, dziś zyskuje jeszcze większe znaczenie. Z racji swojego położenia staje się strategicznie ważnym punktem w projekcie Nowego Jedwabnego Szlaku, który drogami lądowymi i morskimi ma połączyć Chiny z Europą.
Z Chin do Syrii
W tych realiach ETIM walczy o stworzenie niepodległego państwa islamskiego. Xinjiang, będący matecznikiem separatystów, od zachodu graniczy z Pakistanem, Afganistanem, a od południa z Kaszmirem. "Tradycja" islamskiego terroryzmu jest więc bardzo silna w tej części świata. Było więc kwestią czasu aż ETIM zacznie korzystać z zasobów i know-how sąsiadów.
O szkoleniu ujgurskich w obozach talibów mówiło się jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku. Teraz ujgurscy dżihadyści bratają się z jeszcze bardziej radykalnym nurtem, jaki reprezentują Front al-Nusra i Państwo Islamskie. W lipcu autorzy chińskiego raportu obliczyli, że 114 Ujgurów wyjechało z Chin, by walczyć w Syrii po stronie Państwa Islamskiego. Z kolei telewizja Al-Arabija mówi o ponad 2 tys. ujgurskich bojowników w szeregach Frontu al-Nusra, z których wielu przeniosło się na tereny dżihadystów wraz z rodzinami.
Eksperckie ośrodki często podkreślają, że ostry kurs Pekinu wobec dalekiej zachodniej prowincji może wywołać dalszą radykalizację ludności Xinjiangu. Na negatywne nastroje ogółu wpływają zakazy nauczania w języku ujgurskim czy restrykcje odnośnie tradycyjnych strojów. Prof. Michael Clark, australijski badacz zajmujący się tematyką Ujgurów, ostrzega, że w wyniku obecnych działań władz sytuacja się pogarsza. - Liczba ludzi, którzy są wykluczeni i odseparowani od chińskiego państwa, rośnie - mówił ekspert na łamach magazynu "Time". Na tym wykluczeniu i separacji żerują także ugrupowania terrorystyczne.
Syryjskie nauki
ETIM, wcześniej luźno związane z Al-Kaidą, od 2013 roku jest wierne Frontowi al-Nusra, który także do niedawna uchodził za filię organizacji Ajmana al-Zawahiriego. Pod koniec lipca lider Frontu ogłosił rozdzielność od Al-Kaidy. Przed fuzją ETIM stawiał na terroryzm lokalny, a więc walkę z pekińską centralną. Jednak ostatnie materiały propagandowe radykalnych Ujgurów przypominają te produkowane przez dżihadystów z Syrii, a przy tym sygnalizują zmianę charakteru działania. Nadrzędnym celem przestał już być separatyzm islamski na poziomie regionu, a wezwanie muzułmanów do globalnego dżihadu. W tym kontekście kluczowy jest niedawny komunikat Abdulhaka al-Turkistaniego - lider ujgurskich fundamentalistów w maju wezwał chińskich muzułmanów do "dżihadu w Szam (obszar starożytnej Syrii - przyp.)", argumentując, że później wierni z całego świata wezmą udział w walkach w Chinach.
Zakres tematów w internetowym biuletynie ETIM ("Islamic Turkistan") także uległ znacznemu rozszerzeniu. W ostatnich numerach poruszane są już nie tylko problemy Xinjiangu. Sporo miejsca poświęca się wojnie w Syrii, a zachodnia koalicja jest nazywana w artykułach mianem "krzyżowców", zupełnie jak w magazynie "Dabiq", redagowanym przez Państwo Islamskie.
Nośniki nowej propagandy ETIM także są "syryjskie". Od niecałego miesiąca bojowników ETIM można znaleźć na oficjalnych kontach w komunikatorze Telegram, z którego lubią korzystać syryjscy islamiści (z uwagi na wysoki poziom zabezpieczeń).
Sprawdzone taktyki
Uran Botobekow, kirgiski specjalista od politycznego islamu, na łamach The Diplomat, ocenił, że ETIM powoli dołączą do światowej ekstraklasy dżihadystów. Ekspert wskazuje, że w okolicach 2003 roku wzorcem dla ETIM stali się talibowie. Wcześniej celami ataków byli przedstawiciele chińskiego aparatu władzy i służb bezpieczeństwa. Po mariażu z Al-Kaidą zaczęto przeprowadzać ataki na cele cywilne, ETIM próbowało nawet porwać samolot i przeprowadzić nim samobójczy atak. W latach 2013-2014 doszło do zamachów w miejscu symbolicznym dla całych Chin - na placu Tiananmen.
Botobekow sądzi, że ataki z 2014 roku na cywili w zatłoczonych punktach Kunmingu i Guangzhou wskazują, że ETIM wdrożył już strategię, propagowaną od początku przez Państwo Islamskie. To właśnie lider tej organizacji, Abu Bakr al-Bagdadi, postulował serie niewielkich uderzeń, często przy użyciu improwizowanej broni, zamiast spektakularnych, planowanych miesiącami akcji, jakie proponował Osama bin Laden. Ataki w Kunmgingu i Guangzhou zostały przeprowadzone przy pomocy białej broni. **
**. Właśnie z niej zaczęło czerpać ETIM.
Z Syrii do Chin
W swojej ujgurskiej strategii Chiny już dawno temu przyjęły, że Xinjiang nie będzie się radykalizował, jeśli do regionu będą docierały pieniądze i inwestycje. Choć na razie takie podejście nie przynosi pożądanych skutków, Pekin nie wykonuje nerwowych ruchów i wierzy w długofalowe efekty. - Chiny są w stanie przejść przez kwestie problemów bezpieczeństwa. Wierzą, że na dłuższą metę ich inwestycje odegrają rolę stabilizatora, ale w krótkiej perspektywie ten proces nie będzie bezbolesny - mówił Andrew Small, autor książki "Oś Chiny-Pakistan: Nowa geopolityka Azji", w rozmowie z serwisem The Diplomat.
Tymczasem najnowsze wydarzenia pokazują, że zradykalizowani Ujgurowie, o których teraz mówi się przede wszystkim w kontekście Bliskiego Wschodu, nie zamierzają zapominać o swoich rodzinnych stronach. Niedawno w Biszkeku, stolicy Kirgistanu, graniczącego z Xinjiangiem, na terenie ambasady Chin wysadził się terrorysta samobójca. Zamachowiec zginął na miejscu i zranił trzy osoby z personelu placówki. Kirgiski serwis K-News wstępnie podał, że sprawca był Ujgurem. Nie poinformowano o ewentualnych powiązaniach z ETIM, sprawa jest świeża, a śledztwo trwa. Jednak bez względu na to, czy atak był inicjatywą oddolną czy zorganizowaną, radykalizacja Ujgurów będzie nastręczała kolejnych problemów Pekinowi.