Radna PiS o posłance PO: trzeba to coś złapać i ogolić na łyso. Prokuratura umarza sprawę
Gdańska prokuratura umorzyła sprawę kontrowersyjnego wpisu gdańskiej radnej PiS o posłance Platformy Agnieszce Pomaskiej. Anna Kołakowska na portalu społecznościowym napisała: "trzeba to coś złapać i ogolić na łyso". - Przyzwolenie na takie określenia nakręca negatywne emocje po wszystkich stronach politycznych sporów, dlatego też powinno się uwzględniać społeczną szkodliwość tego typu słów - tłumaczy WP Michał Żakowski ze Stowarzyszenia Projekt: Polska.
Wpis radna Kołakowska umieściła pod koniec maja. Tego dnia posłowie przyjęli zgłoszoną przez PiS uchwałę w sprawie obrony suwerenności RP i praw Polaków. Głosowanie poprzedziła burzliwa dyskusja, podczas której posłanka PO Agnieszka Pomaska podarła na mównicy treść dokumentu. Podczas debaty sejmowej oceniła, że tekst jest kompromitujący i Sejm nie może go przyjąć.
- Mam nadzieję, że ta uchwała skończy w ten sposób - powiedziała, drąc kartkę. Wieczorem gdańska radna PiS Anna Kołakowska napisała: "Trzeba to coś złapać i ogolić na łyso", zamieszczając pod spodem link do artykułu ze zdjęciem posłanki PO.
Zawiadomienie w tej sprawie do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście złożyła Platforma Obywatelska. Zdaniem PO, takie słowa to przykład mowy nienawiści. Sprawa została przekazana Prokuraturze Rejonowej Gdańsk-Śródmieście.
"Wyraziła swoją dezaprobatę"
Gdańscy prokuratorzy po przesłuchaniu zainteresowanych postanowili sprawę umorzyć. - Według śledczych wpis nie nosi znamion przestępstwa w odniesieniu do artykułu 126a KK, który mówi o nawoływaniu do popełnienia przestępstwa, o którym mowa w art. 119 - "Kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną wobec grupy osób lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5" - poinformowała Tatiana Paszkiewicz z gdańskiej Prokuratury Okręgowej.
Jak dodała, taką decyzję podjęto w oparciu o zeznania. - Osoba, która ten wpis zamieściła twierdziła, że jej intencją nie było wzywanie do naruszania nietykalności cielesnej osoby, o której mowa we wpisie, a jedynie wyrażenie swojej dezaprobaty - powiedziała Paszkiewicz. Według śledczych autorka, wpisu miała twierdzić, że "chciała w ten sposób wyrazić jedynie swoje poglądy w oderwaniu od przynależności politycznej".
Pomaska złożyła pozew Posłanka PO Agnieszka Pomaska złożyła też pozew cywilny w Sądzie Okręgowym w Gdańsku. Proces ma ruszyć w połowie stycznia. Domaga się przeprosin w mediach i na Facebooku oraz 10 tysięcy złotych na rzecz projektu HEJTSTOP Fundacji Projekt: Polska.
Anna Kołakowska pracuje jako nauczycielka historii w jednej ze szkół podstawowych w Gdańsku. Zasiada w Radzie Miasta od 2014 r. Radna była też współorganizatorką majowej manifestacji w Gdańsku w obronie rodziny. Demonstrację zwołano jako odpowiedź na Marsz Równości, który tego samego dnia przeszedł ulicami Gdańska. W trakcie zgromadzeń doszło do kilku strać między policją a grupami działaczy środowisk narodowych. Zatrzymano pięć osób, w tym 19-letnią Marię Kołakowską, córkę radnej Kołakowskiej. Szef MSWiA Mariusz Błaszczak ocenił , że interwencja policji była nieakceptowalna, policja pokazała, że jest silna wobec słabych.
- Sam fakt brutalnego potraktowania przez policję młodej kobiety, która, nic nie wskazywało na to, że jest agresywna, powalenie na ziemie tej pani, skrępowanie, przyciskanie do ziemi, to jest nieakceptowalne wobec kobiety - argumentował minister. Dzień po interwencji w Gdańsku, komendant główny policji nakazał wszcząć kontrolę w pomorskiej komendzie. Komendant od początku jednak bronił policjantów. Twierdził, że zachowali się profesjonalnie, choć wątpliwości mógł wzbudzać "zastosowany środek przymusu".
- Nie jest to pierwszy przypadek, kiedy sprawa tego rodzaju zostaje umorzona na podstawie deklaracji osoby podejrzanej o braku intencji użycia przemocy. Na pewno użycie słów "to coś", mających na celu dehumanizowanie oraz "złapać i ogolić na łyso", sugerującego potrzebę zastosowania przemocy, jest niebezpieczne. Szczególnie osoby publiczne powinny mieć na uwadze, jak stosowane przez nie słownictwo może wpływać na nastroje w społeczeństwie. Przyzwolenie na takie określenia nakręca negatywne emocje po wszystkich stronach politycznych sporów, dlatego też powinno się uwzględniać społeczną szkodliwość tego typu słów - mówi WP Michał Żakowski ze Stowarzyszenia Projekt: Polska.
TVN24,WP, oprac. Adam Przegaliński