Putin wycofa wojska z Białorusi? Łukaszenka postawiony pod ścianą

Mimo zapowiedzi Rosjan o wycofaniu swoich wojsk sytuacja wokół konfliktu z Ukrainą staje się coraz bardziej napięta. Oliwy do ognia dolał białoruski dyktator Alaksandr Łukaszenka, który zapowiedział, że rosyjscy żołnierze zostaną na Białorusi tak długo, jak będzie to konieczne. – Łukaszenka jest instrumentem w rękach Kremla i ma już bardzo małe pole manewru – mówią Wirtualnej Polsce eksperci. Ich zdaniem pozostawienie rosyjskich wojsk na Białorusi oznacza, że Putin ma całkowitą kontrolę nad białoruskim reżimem.

Białoruski przywódca powiedział, że wojska rosyjskie "pozostaną na Białorusi tak długo, jak będzie to konieczne"
Białoruski przywódca powiedział, że wojska rosyjskie "pozostaną na Białorusi tak długo, jak będzie to konieczne"
Źródło zdjęć: © PAP | Maxim Guchek
Sylwester Ruszkiewicz

W ostatnich godzinach z Białorusi płynie przekaz o pozostawieniu rosyjskich wojsk, mimo kończących się wspólnych manewrów wojskowych. M.in. w tej sprawie Łukaszenka w piątek spotka się z Władimirem Putinem w Moskwie.

Według NATO na Białorusi znajduje się obecnie 30 tys. rosyjskich żołnierzy. Zdaniem państw Zachodu Rosja planuje inwazję na Ukrainę, która miałaby się odbyć również z terytorium południowej Białorusi.

Innym realnym scenariuszem jest to, że wojska rosyjskie mogą odegrać znaczącą rolę w bezkrwawej i powolnej okupacji Białorusi przez Rosję. W tym kontekście wymienia się przyszłotygodniowe referendum konstytucyjne, które przy tak licznej obecności obcych wojsk najprawdopodobniej będzie korzystne dla reżimu w Mińsku.

Żołnierze Putina na Białorusi. "To zagrożenie dla Łukaszenki"

Zdaniem byłego ambasadora RP na Białorusi Leszka Szerepki obecność rosyjskich wojsk jest problemem dla Łukaszenki.

- Białoruski dyktator musi sobie zdawać sprawę, że jeśli na terytorium jego kraju będą liczne wojska rosyjskie, to jego władza będzie ograniczona. Zmiany na najwyższych szczytach władz będą wówczas zależały od Rosjan. Pozostawienie żołnierzy Putina na Białorusi stanowi zagrożenie dla Łukaszenki, a możliwość podejmowania samodzielnych decyzji będzie znikoma. To nie jest tak, że rosyjscy żołnierze już wcześniej nie byli obecni na Białorusi. Wojska Putina stacjonowały bowiem w dwóch bazach postsowieckich – mówi Wirtualnej Polsce były ambasador RP w Mińsku Leszek Szerepka.

W jego opinii, jeśli rosyjscy żołnierze zostaną w takiej liczbie na Białorusi, kwestią czasu może być wymiana tamtejszych władz.

- Łukaszenka mówi do Putina: po co nam rosyjska baza lotnicza, dajcie nam samoloty, my będziemy sami was bronić. Ale Rosjanie doskonale wiedzą, że Białorusi nie stać na nowoczesny sprzęt wojskowy i trzymają w garści tamtejszy reżim. Łukaszenka od dawna wie, że może stracić władzę dzięki Rosjanom, tylko ma coraz mniejsze możliwości manewru. Po sfałszowanych wyborach, które doprowadziły do wybuchu społecznego niezadowolenia, białoruski przywódca utrzymał się przy władzy w dużym stopniu przy pomocy Rosjan. I musi teraz za to słono płacić – uważa dyplomata, ekspert ds. Białorusi.

Co ciekawe, Łukaszenka przed piątkową wizytą w Moskwie i spotkaniem z Putinem zaznaczył również, że na Białorusi nie ma potrzeby tworzenia rosyjskich baz wojskowych. Podkreślił jednak, że chciałby mieć centrum szkoleniowe z rakietami Iskander – rzekomo w celu szkolenia białoruskich artylerzystów.

Aneksja Białorusi przez Putina. "Trwa od dłuższego czasu"

Jak ujawnia nam były dyplomata Paweł Łatuszka, dawniej ambasador Białorusi, obecnie opozycjonista, kierownik białoruskiego Narodowego Zarządu Antykryzysowego – takie wspólne bazy wojskowe już istnieją.

- Nie bez znaczenia jest obecność wojsk rosyjskich na Białorusi w centrach szkoleniowo-wojskowych w Grodnie i Baranowiczach. A dodatkowe centra mają powstać w obwodzie brzeskim i homelskim. Aneksja Białorusi przez Putina to proces, który trwa od dłuższego czasu i przyspiesza na naszych oczach. A Łukaszenka stracił już podmiotowość – uważa Paweł Łatuszka.

I jak dodaje, w planach jest utworzenie do końca roku nowego parlamentu białorusko-rosyjskiego oraz wspólnego rządu, który będzie podejmował wiążące decyzje dla obu państw.

- Część rosyjskich wojsk zapewne wyjedzie, ale na ich miejsce przyjadą nowi żołnierze. Czeka nas rotacja, która de facto zagwarantuje stałą obecność wojsk rosyjskich na terenie Białorusi. Dodatkowo minister obrony narodowej Rosji Siergiej Szojgu i Łukaszenka zapowiedzieli kolejne, wspólne ćwiczenia wojskowe w maju na Białorusi – mówi nam Łatuszka.

Według ekspertów, jeśli doszłoby do rosyjskiej agresji na Ukrainę, Putin – dzięki obecności swoich wojsk na Białorusi - miałby pod kontrolą również Łukaszenkę.

- W poprzednich latach Łukaszenka próbował mediować między Rosją a Ukrainą, próbując dla swojej polityki osiągnąć wymierne korzyści. Dzięki porozumieniom mińskim udało mu się polepszyć stosunki z Zachodem. Natomiast po ostatnich wydarzeniach jego pole do działań znacznie się zmniejszyło. Gdyby doszło do ataku na Ukrainę, Rosjanie nie pytaliby się o zdanie białoruskiego dyktatora. Putin robiłby swoje. O ile jednak wcześniej Łukaszenka wyrażał społeczne nastroje na Białorusi mówiące o tym, że wojna jest najgorsza, o tyle obecnie zmienił retorykę na bojową. M.in. groził Ukraińcom, że mógłby razem z rosyjskimi wojskami w trzy dni Kijów zająć – mówi były ambasador RP w Mińsku Leszek Szerepka.

Z kolei były ambasador Białorusi w Polsce Paweł Łatuszka deklaracji białoruskiego przywódcy nie traktuje poważnie.

- Według moich informacji w planach agresji Rosji na Ukrainę nie brano pod uwagę zaangażowania wojsk białoruskich. Reżim Łukaszenki będzie nadal natomiast destabilizował sytuację na granicy z Ukrainą, ale też na granicy z Polską i Litwą. Zapowiedzi Łukaszenki o wsparciu wojsk rosyjskich podczas ewentualnego konfliktu czy uznania wspólnie z Rosją niepodległości Donieckiej i Ługańskiej Republiki można ocenić tylko w jeden sposób: Łukaszenka jest instrumentem w rękach Kremla i użytecznym idiotą – kończy Paweł Łatuszka.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie