Putin w ogromnej desperacji. Rosja wysyła "trędowatych" na front
Skazani "gorszego sortu", stojący najniżej w więziennej hierarchii w rosyjskich zakładach karnych, ruszają na front. To kolejny zastrzyk poborowych na linię walki. Nabór w więzieniach, prowadzony przez grupę Wagnera, dotyczył ochotników, czasem z dożywotnimi wyrokami lub wieloletnimi karami. W drugiej kolejności pójście na wojnę zaoferowano "trędowatym".
26.10.2022 10:32
Każda para rąk na wojnie jest cenna. Ludzie zdolni do wszystkiego są milej widziani w ogniu walki niż wrażliwcy, więc służby prezydenta Władimira Putina już w pierwszych miesiącach wojny rekrutowały na front ochotników-skazańców. Teraz przyszła pora na kolejną turę, jaka zasili walczącą w kraju sąsiada armię Federacji Rosyjskiej.
Jak raportuje amerykański portal informacyjny The Daily Beast, na front wyruszają właśnie nowe posiłki. To rekruci z kolonii karnych. Pod przymusem lub obietnicą wyrwania się z koszmaru więzienia wysyłani są na wojnę skazani stojący najniżej w więziennym wewnętrznym systemie - poniżani, maltretowani i gwałceni "nietykalni".
Rosyjski system karny wciąż rządzi się społecznymi mechanizmami, obowiązującymi w różnym zakresie w zamkniętych światach placówek penitencjarnych. Kryminalne zasady i nieformalne regulaminy segregują więźniów, nadając im status zależny od wykroczenia, więziennego stażu i osobowości.
W rosyjskich "kryminałach" nadal panuje kastowość, znana podsądnym jeszcze z czasów sowieckich. Obowiązuje tu podział na społeczne warstwy. Najniższą kastę tworzą "trędowaci". To ci, którzy odsiadują wyroki za przestępstwa nieakceptowalne w kryminalnym świecie, niegrypsujący, odrzuceni przez więzienną społeczność, pozbawieni "charakteru". Tacy skazani są regularnie bici i maltretowani.
Putin w ogromnej desperacji. Rosja wysyła "trędowatych" na front
Rosyjscy obserwatorzy więzienni mówią portalowi The Daily Beast, że "wyrzutkowie" są obecnie rekrutowani do szeregów grupy Wagnera, nieformalnego ramienia armii Władimira Putina, prywatnej organizacji najemników. Jewgienij Prigożyn, zwany "kucharzem Putina" z powodu gastronomicznych biznesów z Kremlem, miał, jak donosi portal, osobiście wyruszyć na rekonesans po rosyjskich zakładach karnych i koloniach w celu zasilenia oddziałów walczących w Ukrainie po rosyjskiej stronie.
Wielu z nich zdecydowało się na dołączenie do najemników właśnie dlatego, że ich życie w więzieniach i koloniach poprawczych jest koszmarem. Sądzili, że wyjście zmieni ich pozycję, ale nie sądzili, że zostaną potraktowani jedynie jako mięso armatnie i ich zadaniem będzie oddać życie. "Trędowaci" umierają najprędzej, idą na śmierć w pierwszej kolejności - powiedziała The Daily Beast Olga Romanowa, założycielka grupy niezależnych obserwatorów więziennych Russia Behind Bars.
Prigożyn rozpoczął rekrutację rosyjskich jeńców w lipcu. Według byłego więźnia i ofiary tortur, obecnie obrońcy prawa człowieka Rusłana Wakczapowa, Prigożyn zwerbował już ponad 6 tysięcy więźniów. Obiecuje im amnestię i miesięczną pensję od 1500 do 3000 dolarów.
- Staramy się chronić więźniów przed takimi "transakcjami". Nie są zawierane żadne umowy, na nic nie ma dokumentów. Można podejrzewać, że w rezultacie nikt nie wywiąże się z obietnic wobec skazanych - powiedział Wakczapow.
Według rosyjskich organizacji praw człowieka, Wagner traci ponad 50 procent wszystkich zwerbowanych więźniów w walkach o ukraińskie miasta. - Pierwsza grupa 47 skazanych, zrekrutowanych z zakładów penitencjarnych z obwodu leningradzkiego nie wróciła. Wszyscy zginęli. Z grupy 68 jeńców, wyprowadzonych na front w rejonie Bachmutu w lipcu, przeżył tylko jeden człowiek. Został ranny w plecy i stracił jedną rękę - twierdzi Olga Romanowa.
Armie najemników są prawnie zakazane w Rosji, ale takie formacje jak grupa Wagnera cieszą się cichym wsparciem Kremla i otwarcie reklamują się w mediach i na ulicznych billboardach, namawiając do wstąpienia w swoje szeregi. Uważa się, że ich działalność w dużej mierze finansuje rosyjski wywiad wojskowy GRU.