"Putin odebrał Rosjanom prawo wyboru"
Siergiej Kowalow, były rosyjski rzecznik praw
człowieka, w opublikowanym liście otwartym do
prezydenta Władimira Putina, oskarżył go o odebranie obywatelom
tego, co dla demokracji najważniejsze - prawa wyboru.
Swoje dramatyczne wystąpienie w obronie demokracji w Rosji ten znany obrońca praw człowieka i były więzień polityczny zaadresował także do przewodniczącego Centralnej Komisji Wyborczej (CKW) Władimira Czurowa i ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa.
"Modernizując i doskonaląc sowiecką ideologię oraz praktykę polityczną, zbudowaliście w Rosji polityczną konstrukcję, w której nie da się pokonać was w wyborach" - pisze Kowalow. "Jest to ślepy zaułek, z którego żadna ścieżka nie prowadzi do demokracji" - ostrzega były dysydent.
Zbliżające się wybory prezydenckie - podobnie, jak grudniowe wybory do Dumy Państwowej, niższej izby parlamentu Rosji - Kowalow nazywa "niesmaczną farsą" i "brudnym spektaklem".
Przywołując w tym kontekście wynik wyborów parlamentarnych w Czeczenii, gdzie putinowska partia Jedna Rosja zdobyła 99,4% głosów przy frekwencji 99,5%, były ombudsman zauważa, że "taki rekord nie śnił się nawet Stalinowi".
"Dzięki waszym konsekwentnym wysiłkom w Rosji - kraju, w którym ledwie zdążyły się pojawić kiełki demokracji, wyborów - głównego kryterium demokracji - znów nie ma. I to na długo" - pisze Kowalow.
"Co dzieje się z krajem, który ma służalczy, marionetkowy parlament, dekoracyjną konstytucję, dyspozycyjny wymiar sprawiedliwości i niekontrolowaną (...) władzę, wiemy nie ze słyszenia" - podkreśla były dysydent.
"Wygląda na to, że was to nie odstrasza i że postanowiliście spróbować jeszcze raz, albo po prostu nie umiecie robić niczego innego" - uważa Kowalow.
Były rzecznik praw człowieka protestuje także przeciwko totalnemu zakłamaniu, w którym znów pogrąża się Rosja.
"W przeszłości nasi przywódcy również często przez dziesięciolecia do znudzenia bezczelnie kłamali, negując czy to pakt Ribbentrop-Mołotow, czy to katyński mord na polskich jeńcach, czy też aresztowanie Wallenberga - słowem wszystko to, co dla otaczającego świata było oczywiste" - przypomina Kowalow.
"Powstaje paradoksalny łańcuch - wy kłamiecie, wasi słuchacze o tym wiedzą, a wy wiecie, że wam nie ufają, że tylko udają, iż wam wierzą; oni też zdają sobie sprawę, że macie świadomość, iż oni wam nie ufają. Wszyscy wszystko wiedzą. Samo kłamstwo nie wierzy już, że zdoła kogoś oszukać; ze środka oszukiwania przekształca się w styl życia, powszechną i obowiązkową regułę" - pisze były dysydent.
Kowalow ostrzega, że będzie to miało katastrofalne następstwa. "Odgórne kłamstwo zawsze rodzi i kultywuje w społeczeństwie cynizm. Bez względu na to, co wasza ekipa będzie teraz opowiadać o wolności, o tym, że jest ona lepsza od zniewolenia, odbierane to będzie jako kontynuacja waszych kłamstw" - konstatuje były ombudsman.
"Co wy winniście czynić w tej sytuacji, zupełnie mnie nie interesuje. Co powinien zrobić kraj, który znalazł się pod wami - to jest problem. Tolerowanie was w nieskończoność byłoby niemoralne i bardzo niebezpieczne" - podkreśla Kowalow.
Jego zdaniem, Rosji "potrzebni są mądrzy, odważni i bardzo dobrzy liderzy, który zamiast krzykliwej frondy zdołają doprowadzić do stanowczego, spokojnego, upartego i nieprzejednanego protestu".
Były dysydent zaznacza przy tym, że ci przyszli przywódcy nie mogą pozwolić, aby protest ten "wymknął się z nurtu wielkich, pokojowych, wschodnioeuropejskich zwycięstw nad despotyzmem, by zalał się krwią lub wywołał brunatną dżumę".
"To niewiarygodnie trudne. W Rosji o wiele trudniejsze, niż w Polsce i Czechosłowacji. Trudniejsze nawet, niż na Ukrainie. Ale czy ktoś obiecywał nam łatwe życie?" - konstatuje Kowalow i dodaje: "Wierzę, że kiedyś tacy ludzie przyjdą".
Jerzy Malczyk