Putin nie miał wyjścia? "Najwyraźniej kończą się żołnierze"
Fakt, że Władimir Putin musi prosić Koreę Północną o żołnierzy, pokazuje, że nie może albo nie chce sam uzupełniać strat na froncie - czytamy w "FAZ".
"Jak to często bywa w przypadku Putina, trzeba raczej zwracać uwagę na to co robi, niż na to co mówi" - pisze komentator "Frankfurter Allgemeine Zeitung" Nikolas Busse.
Jego zdaniem jeśli północnokoreańscy żołnierze rzeczywiście będą walczyć w Ukrainie albo w obwodzie kurskim, przeczy to słowom Putina, który na szczycie grupy BRICS w Kazaniu ostrzegał Zachód przed iluzją, że można zadać porażkę wielkiej Rosji.
"Putin nie może albo nie chce uzupełniać strat na froncie poprzez pobór rekrutów we własnym kraju, musi więc prosić Kim Dzong Una o oddziały pomocnicze".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Potężna Rosja?
Dla obu stron to gra z niewiadomym zakończeniem. "Nie jest powiedziane, że rosyjscy dowódcy mogą tak bezwzględnie wykańczać północnokoreańskich żołnierzy, jak swoich rodaków. Trudno jest też oszacować konsekwencje ewentualnych dużych strat w ludziach dla reżimu w Pjongjangu".
"Cała sprawa nie świadczy jednak o wielkiej silę Rosji, którą zakłada się we wszystkich prowadzonych w Niemczech debatach" - dodaje.
Zdaniem autora sytuacja ta rzuca też więcej światło na rzeczywiste relacje w bloku państw BRICS, gdzie Putin chce uchodzić za duchowego lidera. Jak czytamy, przywódca Chin Xi Jinping, "który domagał się w Kazaniu politycznego rozwiązania dla Ukrainy, nie będzie zadowolony z tego, że Rosja wpływa na jego koreańskie podwórko i zaprasza Koreę Południowa i Zachód do podjęcia działań odwetowych".
Przeczytaj także: