"Putin będzie teraz kąsał i kroił Ukrainę po kawałku". Generał nie ma wątpliwości

- Rosja jest gotowa do agresji na pełną skalę. Putin, po tym co zrobił w Ługańsku i Doniecku będzie kąsał, szarpał i próbował kroić Ukrainę po kawałku. Kijów został sam - mówi Wirtualnej Polsce gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych i były podsekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej. Z kolei według byłego wicepremiera i byłego szefa MON Tomasza Siemoniaka, o dalszych ruchach Putina zadecydują najbliższe godziny.

Władimir Putin zrobił pierwszy krok w kierunku agresji na Ukrainę
Władimir Putin zrobił pierwszy krok w kierunku agresji na Ukrainę
Źródło zdjęć: © PAP/EPA
Sylwester Ruszkiewicz

W poniedziałek wieczorem prezydent Rosji Władimir Putin wydał dekret o uznaniu niepodległości tzw. republik ludowych - Donieckiej (DRL) i Ługańskiej (ŁRL), powołanych przez prorosyjskich separatystów w Donbasie, i z ich liderami podpisał porozumienia o przyjaźni i współpracy. Zdecydował również o wysłaniu na ich teren rosyjskich wojsk, w charakterze "sił pokojowych".

Kilka godzin później na przedmieściach stolic separatystycznych republik pojawiły się kolumny czołgów. Nagrania publikowane w mediach społecznościowych przez mieszkańców tamtych regionów wskazywały, że rosyjskie wojska pod osłoną nocy wkroczyły do Ługańska i Doniecka.

Jak poinformował amerykański sekretarz stanu Antony Blinken, oddziały rosyjskich wojsk poruszają się coraz bliżej granicy z Ukrainą, co może wskazywać na to, że inwazja na Ukrainę może nastąpić w każdej chwili. W rozmowie z dziennikarzami dodał, że rosyjskie oddziały, które wkroczyły do samozwańczych tak zwanych republik Donieckiej i Ługańskiej otrzymały rozkazy rozmieszczenia się na tych terenach.

Obraz
© Materiały WP | WP

Według gen. Waldemara Skrzypczaka, do konfliktu w republikach kontrolowanych przez separatystów może dojść, jeśli wojska rosyjskie przemieszczą się na pozycje bojowe.

- Putin na razie nie wysłał dużych sił do Doniecka i Ługańska. Mówi się o dwóch kolumnach sprzętu opancerzonego, maksymalnie dwóch pancernych pułkach. Jeden z pułków ma ok. 5-6 tysięcy żołnierzy, 30 czołgów, 90 bojowych wozów piechoty, 24 hałbice itd. A w tych obu miejscowościach wystarczy jedna dywizja pancerna, żeby móc demonstrować pokaz siły przez rosyjską armię - mówi WP gen. Waldemar Skrzypczak.

- Putin wprowadził swoje wojska, w miejsca, gdzie nie ma aktywności bojowej. A Ukraińcy pierwsi nie zaatakują. Sytuacja się zmieni, jeśli Rosjanie przemieszczą się na pozycje bojowe, zajmowane obecnie przez separatystów. Wówczas będą mieć kontakt ogniowy z wojskami ukraińskimi i może dojść do niebezpiecznego incydentu. Na razie mamy rosyjską demonstrację siły - ocenia gen. Skrzypczak.

Przypomnijmy jednak, że wokół granic z Ukrainą, Rosjanie zmobilizowali - według nieoficjalnych danych - od 140 do nawet 200 tys. żołnierzy. Zdaniem ekspertów, jest to największa mobilizacja od czasów II wojny światowej.

- Rosja jest cały czas gotowa do inwazji na pełną skalę. Putin w listopadzie ubiegłego roku powołał i szkolił rezerwistów w Centralnym Okręgu Wojskowym. Do tego wyprowadził rosyjską armię, która cały czas posiada zdolność bojową. Te wojska są zgromadzone w północnej części nad granicą z Ukrainą. Putin dysponuje obecnie wojskowym potencjałem na kompleksową operację na terytorium Ukrainy - uważa gen. Waldemar Skrzypczak.

I jak wylicza, rosyjski prezydent gromadząc wojska przy granicy, praktycznie okrążył Ukrainę.

- Patrząc od granicy z Polską: do dyspozycji jest część armii białoruskiej i 90. dywizja pancerna z Centralnego Okręgu Wojskowego, potem stoją pozostałe jednostki rosyjskiej armii, a wśród nich przy samej granicy jest 1. Gwardyjska Armia Pancerna – najsilniejszy związek operacyjny armii rosyjskiej, który - w przypadku inwazji - będzie skierowany na Kijów. Jednostki, które stoją za ta armią, to żołnierze, których Putin zmobilizował w Centralnym Okręgu Wojskowym – to jest ok. 1,5 dywizji. To byłyby wojska tzw. drugiego rzutu w przypadku pełnoskalowej inwazji na Ukrainę. Dalej jest 20. Ogólnowojskowa Armia Gwardyjska, w skład której wchodzą m.in. dwie dywizje zmechanizowane oraz dwie brygady rakietowe. Do tego dochodzą ściągnięte przez Putina jednostki ze Wschodniego Okręgu Wojskowego, czyli z terenów przy chińskiej granicy. A jeszcze są wojska na Krymie i na wybrzeżu Morza Czarnego - wylicza gen. Waldemar Skrzypczak.

Jego zdaniem, Putin będzie teraz nękał Ukrainę i próbował "odkrajać ją po kawałku".

- Bedzie kąsał i szarpał. Będzie patrzeć co się dzieje, nie tyle na reakcję Ukraińców, co na zachowanie Zachodu i Chin. Nikt nie chce III wojny światowej, ale wszyscy się wystraszyli co zrobił Putin. W obecnej sytuacji Ukraina jest osamotniona i pozostawiona sama sobie na pastwę losu. Rosja będzie ją "kroiła" jak chciała - uważa gen. Skrzypczak.

Według wojskowego, głosy płynące z Zachodu, a traktujące uznanie niepodległości Doniecka i Ługańska, jako mniejsze zło, są oburzające.

- Putin przejął Ługańsk i Donieck, a nic się nie stało? Właśnie się stało. Putin zrobił pierwszy krok, a Zachód mu to wybacza i zostaje mu to darowane. Oczywiście europejscy politycy pyskują prezydentowi Rosji, tylko nic z tego nie wynika. Putin przeczeka, uspokoi sytuację i wykona dzięki temu kolejny krok. Będzie przekazywał w swoim kraju, że Rosja broni obywateli. To fałszywy obraz, Ukraińcy nikogo nie zabijają, ani nie stosują agresji. To jedne wielkie kłamstwo - ocenia gen. Skrzypczak.

W podobnym tonie wypowiada się Tomasz Siemoniak, były minister obrony narodowej i były wicepremier w rządzie PO-PSL.

- Putin chce, żeby Ukraina była w jego rosyjskiej strefie wpływów. Jego wczorajsze orędzie pokazało, że państwowość ukraińska nie ma racji bytu. To była wypowiedź skandaliczna. Dał się poznać jako polityk nieprzewidywalny. Jeśli wrócić do roku 2014 i aneksji Krymu, wskazywałoby to na chęć przejęcia dwóch republik w Donbasie: Ługańskiej i Donieckiej. Siły, które zgromadził przy granicy z Ukrainą, będą mu służyć do zastraszania Kijowa. Każda próba obrony terytorium Ukrainy spotka się z inwazją ze strony Rosji. Taki scenariusz wydaje się dzisiaj najbardziej prawdopodobny - mówi Wirtualnej Polsce Tomasz Siemoniak.

Zdaniem byłego szefa MON, dalsze działania Putina zależą od tego, co się wydarzy w Donbasie, jak i od skali nałożonych sankcji na rosyjski reżim.

- W ciągu najbliższych godzin wyjaśni się, czy Rosji chodzi jedynie o przejęcie kontroli nad republikami donieckimi i ługańskimi, czyli terenami kontrolowanymi przez separatystów czy też nad obszarami tych obwodów, które należą administracyjnie do Ukrainy. Czy obie strony: Rosja i Ukraina są gotowe do tzw. "kinetycznego" starcia w tej sprawie. Czy wojska ukraińskie, które stacjonują na granicy separatystycznych republik będą gotowe bronić tej linii rozgraniczenia, a czy Rosjanie będą chcieli tę linię przekraczać. To jest główna oś sporu obecnie. Mam nadzieję, że w kontekście podpisanych przez Putina traktatów z republikami separatystycznymi w ciągu najbliższych dni Rosja podejmie kroki formalnoprawne , które ustabilizują sytuację między Moskwą o republikami na tyle, że działań wojennych będzie mniej. Mam nadzieję, że Rosja chcąc wygrywać temat Donbasu propagandowo, nie zdecyduje się na operację na większą skalę - ocenia Siemoniak.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie