HistoriaPułk jazdy tatarskiej w wojnie polsko-bolszewickiej - muzułmanie walczący o niepodległość Polski

Pułk jazdy tatarskiej w wojnie polsko-bolszewickiej - muzułmanie walczący o niepodległość Polski

• Polscy Tatarzy utworzyli oddział kawalerii, który miał bronić niepodległości Polski
• Pułk jazdy tatarskiej poniósł ogromne straty walcząc m.in. na Ukrainie i pod Płockiem
• Tatarzy, wspólnie z polskimi ułanami, uratowali Płock przed bolszewikami
• Połowę pułku stanowili muzułmanie - Tatarzy, Azerowie i kaukascy górale
• Jednostka została rozwiązana po niechlubnym incydencie, w jej miejsce powołano "Dywizjon Muzułmański"

Pułk jazdy tatarskiej w wojnie polsko-bolszewickiej - muzułmanie walczący o niepodległość Polski
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons

10.02.2016 15:37

Tatarzy - wyznawcy islamu, od XIV wieku mieszkali na polskich ziemiach. W 1918 r. ich społeczność liczyła ok. 5,5 tys. osób. Podczas wojny polsko-bolszewickiej wystawiła pułk jazdy w sile ok. 600 ułanów, który tylko w części składał się z polskich Tatarów. Pułk bił się dobrze, ale jeden epizod położył się cieniem na jego chlubnej karcie.

"Potomkowie bohaterów spod Somosierry"

54 zabitych, ok. 30 rannych, 100 wziętych do niewoli. To straty pułku tatarskiego podczas zaledwie jednego dnia walk z bolszewikami o Płock. Straty te pokazują, że żołnierze pułku walczyli do końca. Po wystrzelaniu całej amunicji, wielu nie chciało iść do niewoli - popełniali samobójstwo. Niektórzy zostali poszatkowani przez kozackie szable. Pod jednym z oficerów padł koń przeszyty 16 kulami. Pułk został dosłownie rozjechany bolszewickim walcem, doprowadzając jeden ze szwadronów do paniki. Pomimo tego, resztki pułku ostatkiem sił obroniły miasto. W nocy, wykrwawione placówki zluzowały silne oddziały polskiej piechoty. Na drugi dzień Polacy przeszli do kontrofensywy.

"Szwadron ułanów i Tatarów przebił się brawurowym, wprost szaleńczym atakiem przez piechotę bolszewicką w mieście i rzucił się na artylerię i tabory, wzniecając popłoch na tyłach wroga, na którego natarła teraz piechota. Wszystko to rozegrało się dosłownie w kilkunastu minutach. Po godzinach zażartej walki z przewagą bolszewickich sił, jeden wspaniały atak polskich ułanów rozstrzygnął o losie miasta. Potomkowie bohaterów spod Somosierry pokazali, co potrafią. Pogoń trwała przeszło dobę. Na trzeci dzień, prawie przez 8 godzin bez przerwy, prowadzono jeńców przez most. Szli kolumnami po 200 ludzi - każdą kolumnę prowadził jeden ułan" - napisał lekarz Wojciech Jedlina-Jacobson. Płock został uratowany. 25 sierpnia dowódca obrony Płocka wydał oficjalny rozkaz, w którym dziękował Tatarom za ich bohaterstwo. Tymczasem drogą służbową słano raporty do przełożonych o tchórzostwie Tatarów i przystąpiono do likwidacji pułku…

Niechlubny koniec

18 sierpnia 1920 r. w Płocku "ujrzałem jazdę tatarską, pędzącą w szalonym pędzie w stronę mostu i wywołującą w ten sposób szaloną panikę, tym więcej, że egzotyczne stroje niektórych jeźdźców czyniły ich zupełnie podobnymi do hordy kozackiej. Na moście wpadli oni na maszerujący właśnie pluton artylerii, który tylko z wielkim trudem zdołałem przez tłum jazdy tatarskiej przeprowadzić" - tak wspominał styczność z żołnierzami pułku tatarskiego mjr Gustaw Przychocki.

Następnego dnia scenariusz powtórzył się. "Usłyszałem nagle za sobą tętent szarżującej konnicy i okrzyki przerażenia i popłochu ludności i taborów naszych na drodze do Wisły - wspominał ppłk Mieczysław Ścieżyński. Stanąłem w miejscu i przekonałem się, że z dobytymi szablami i z dzikim krzykiem szarżował ku mostowi szwadron jazdy tatarskiej, wzniecając cały popłoch i zamieszanie na moście, które w swych skutkach mogło przynieść jak najfatalniejsze następstwa. Byłem zmuszony, widząc ten popłoch, stanąć w miejscu i próbować zatrzymać tę paniczną szarżę, która sprawiała wrażenie ucieczki przed nieprzyjacielem. Mój krzyk i rozkazy nie odniosły skutku, tak że musiałem kilkakrotnie uczynić użytek z broni, strzelając do szarżujących". Ostatecznie sytuację opanowała żandarmeria. Epizod ten, wywołany tylko przez nieliczną część żołnierzy pułku tatarskiego, położył się cieniem na chlubnej karcie całego oddziału.

W opracowaniach dotyczących historii pułku jazdy tatarskiej, w II RP przemilczano te wydarzenia. Tymczasem z relacji naocznych świadków wynika, że Tatarzy narobili w mieście niezłego bigosu. 18 sierpnia szwadrony pułku tatarskiego zostały rozbite przez bolszewików nieopodal Płocka. W panice wycofały się do miasta i mało brakowało, żeby doprowadziły do rozprzestrzenienia się paniki w mieście, co mogło zakończyć się katastrofą. Dzień później, na fałszywą wieść o podejściu bolszewików pod rogatki miasta, Tatarzy ponownie wywołali panikę wśród żołnierzy jak i ludności cywilnej. Ich wygląd, podobny do Kozaków, sprowokował niektórych żołnierzy, żeby otworzyli do nich ogień. W mieście działy się dantejskie sceny.

Żołnierze Pułku Jazdy Tatarskiej fot. Wikimedia Commons

Dzień później do pułku dotarł rozkaz o jego rozwiązaniu. Historyk - regionalista Grzegorz Gołębiewski wyjaśnia jej przyczyny: Panika, jakiej uległa część pułku, choć nie umniejsza jego wkładu w wojnie z bolszewikami i w obronę Płocka, kładzie się cieniem na jego historię bojową i być może to wydarzenie spowodowało rozkaz rozwiązania pułku, co w każdym wojsku jest zwyczajową karą za tchórzostwo w obliczu wroga. Tylko, że w tym przypadku nie było żadnego przeciwnika, poza strachem ułanów tatarskich. Tak zakończył swoją chlubną historię Tatarski Pułk Ułanów im. pułkownika Mustafy Achmatowicza.

Płock uratowany

Tatarzy trafili do Płocka w połowie lipca 1920 r. Pułk został zdjęty z frontu, zdziesiątkowany po ciężkich walkach z bolszewikami. Okrył się tam chwałą. Z ok. 600 ułanów, w szeregach pozostało ok. 400. W Płocku pułk lizał swoje rany i uzupełniał stany osobowe. Był to czas tuż przed rozstrzygającą Bitwą Warszawską. Wkrótce pod miasto podeszli bolszewicy, którzy w ten sposób chcieli obejść Warszawę od północy i wyjść na jej tyły. Tatarzy dzielnie walczyli w obronie miasta, gdzie gra toczyła się o most na Wiśle. Kiedy bolszewicy zostali rozgromieni pod Warszawą, pod Płockiem ruszyli do natarcia, żeby odciążyć przełamany front. Doszło do zaskakującej sytuacji. Rozkaz do natarcia otrzymali również Polacy, ignorując ogromną przewagę przeciwnika. Celem było wsparcie zwycięskich, polskich oddziałów pod Warszawą. 18 sierpnia Polacy przystąpili do ataku, który się nie powiódł. Trafili na koncentrację, przygotowującego się do natarcia przeciwnika. Polacy zostali zmiażdżeni.

Jeden ze szwadronów pułku tatarskiego został totalnie rozbity i wycofał się na drugi brzeg Wisły, wywołując w mieście panikę. Resztki pułku i inne pododdziały polskiej obrony utraciły panowanie nad większą częścią miasta, ale ostatkiem sił utrzymały most na Wiśle. 19 sierpnia przyszła z odsieczą polska piechota, przeprowadziła przeciwnatarcie i odbiła razem z obrońcami miasta utracone pozycje. Płock uratowano. Po zakończeniu walk, Tatarzy zostali w mieście i zbierali w całość strzępy pułku. Wtedy przyszedł rozkaz o jego rozwiązaniu, a jego resztki wcielono do 13 pułku ułanów wileńskich.

"Idź do Tatarów, oni biorą każdego"

Z inicjatywą powołania pułku tatarskiego wyszła społeczność polskich Tatarów, która od wieków mieszkała na terenie Rzeczypospolitej, wiernie jej służyła i chciała wskrzesić tę tradycję. Pierwszy rozkaz o utworzeniu "jazdy tatarskiej" Piłsudski wydał już w styczniu 1919 r. Werbunkiem zajęło się społeczeństwo tatarskie. Oficerowie pochodzenia tatarskiego zaczęli objeżdżać osiedla tatarskie i werbować ochotników do służby. Efekty były słabe, gdyż wiele z osiedli nie zostało jeszcze zajętych przez polskie wojsko, a większość mężczyzn nie wróciła do swoich domów po latach wojny i rewolucji w Rosji. Ci co wrócili, mieli już dość wojaczki.

Początkowo pułk składał się tylko w 1/5 z "prawdziwych" Tatarów. Resztę stanowili Polacy, których przyciągała egzotyczna nazwa i oryginalny ubiór. 18-letni wtedy Seweryn Koźmiński, który służył w pułku do końca jego istnienia, wspominał o tym jak dostał się w tatarskie szeregi. Oficer rekrutujący powiedział do niego: "Jesteś, chłopcze, za młody, idź do Tatarów, oni biorą każdego". Po długich zabiegach senatora Aleksandra Achmatowicza przed samym Naczelnikiem Państwa, w połowie 1919 r. pułk otrzymał nazwę "Pułk Tatarski Ułanów im. pułkownika Mustafy Achmatowicza". W 1920 r. jego dowódcą został generał Aleksander (Iskender) Romanowicz.

Polskie dowództwo wydało rozkaz, żeby do pułku kierować Tatarów z innych formacji. W 1920 r. wcielono do oddziału ochotniczo ok. 200 muzułmanów - górali Kaukazu i Azerów. Pułk w szczytowym momencie liczył ok. 600 ułanów i w połowie składał się z muzułmanów. Żołnierzy zaprzysięgał muzułmański imam. Pułk tatarski bardzo wyróżniał się spośród innych jednostek Wojska Polskiego. Tylko u Tatarów ułani nosili czerwone spodnie z dwucentymetrowym białym lampasem. Na niebieskich proporczykach widniały półksiężyc i gwiazda. Ułani z Kaukazu nosili nieregulaminowe, narodowe, barankowe czapki "papachy". To za ich sprawą oraz niezrozumiałego dla Polaków języka, często mylono ich z bolszewikami. Z drugiej strony był to atut, gdyż kiedy prowadzili rozpoznanie na tyłach przeciwnika, wyglądali jak "horda kozacka".

Już po kilku miesiącach od sformowania jeden z pododdziałów pułku odszedł na front. Jego zadaniem była ochrona linii demarkacyjnej z Niemcami, z którymi dochodziło do ciągłych walk. Później przeciwnikiem Tatarów byli już tylko bolszewicy. Walczyli z nimi pod Mińskiem. Odnieśli szereg sukcesów. Następnie pułk przeszedł na Polesie, pod dowództwo generała Władysława Sikorskiego. W październiku 1919 r. Sikorski wydał rozkaz pochwalny pod adresem Tatarów i napisał, że "spełniają zawsze i na wszystkich posterunkach, jakie im tylko wyznaczy Ojczyzna, swe chlubne, żołnierskie zadanie".

Pułk zimę spędził na walce podjazdowej, a kampanię na Polesiu zakończył zwycięską akcją na węzeł kolejowy Kalinkowicze, gdzie zabrał do niewoli wielu jeńców. Kolejnym etapem na szlaku bojowym pułku był udział w wyprawie kijowskiej. Tatarzy uczestniczyli w zagonie na tyły przeciwnika; byli "oczami i uszami" dowódcy grupy operacyjnej pułkownika Józefa Rybaka, który oceniał ich pozytywnie, pisząc w rozkazie, że swoją służbę pełnili z "pełną junactwa inicjatywą, odwagą i uporczywością". Po zdobyciu Kijowa dozorowali linię Dniepru. Wskutek przełamania frontu przez bolszewików, Wojsko Polskie musiało wycofać się z Kijowa. Pułk sprawnie działał podczas walk odwrotowych, pomimo bolesnych strat sięgających połowy stanów. W połowie lipca wykrwawiony oddział odesłano do Płocka.

Księżyc w czole

Gdy Tatarzy lizali rany i dochodzili do siebie po ostatnich batach od bolszewików, przedstawiciele tatarskiej społeczności nie dawali za wygraną. Kolejne monity do Naczelnika Państwa odniosły skutek. Co prawda pułku nie udało im się odtworzyć, ale zgodzono się na powołanie nowej formacji. Odpowiedź była zaskakująca: "Naczelne Dowództwo chętnie zgodziło się na to, nadmieniając, że rozformowanie pułku nastąpiło bez wiedzy Pana Marszałka, a zarządzenie to wydało Ministerstwo Spraw Wojskowych wskutek nieporozumienia". Ciężko dzisiaj stwierdzić, czy likwidacji pułku była zamierzona czy była faktycznie pomyłką? Nie wiadomo jakimi motywacjami kierowali się ówcześni decydenci. Suma summarum z resztek Tatarów wcielonych do 13 pułku ułanów, utworzono "Dywizjon Muzułmański". Ustalono taką nazwę, ponieważ większość ochotników nie była Tatarami, ale pochodziła z Kaukazu i była muzułmanami. Dywizjon nie mógł już wyróżnić się niczym szczególnym - na froncie był 5 dni, a wkrótce został przesunięty do odwodu, z powodu
rozejmu z bolszewikami.

W II RP, w 13 pułku ułanów wileńskich utworzono jeden szwadron, który dziedziczył tradycje tatarskie. Był to ostatni oddział tatarski w Wojsku Polskim. Ułani tego pułku nucili poniższą "Żurawiejkę":

Księżyc w czole, w dupie gwiazda, To tatarska nasza jazda.

Zobacz także
Komentarze (0)