Puławy: kotka Marysia uratowała życie swoim właścicielom
Tej nocy rodzina Filipków z Puław nie zapomni do końca życia. Stracili cały swój dobytek i dach nad głową. W ich mieszkaniu wybuchł pożar, który błyskawicznie się rozprzestrzenił. To, że żyją, zawdzięczają swojej kotce - Marysi.
Pożar wybuchł w nocy, gdy rodzina Filipków - małżeństwo z trójką małych dzieci - spała. Jego przyczyną prawdopodobnie było zwarcie w leżącym za regałem przedłużaczu - informuje se.pl.
Barbarę Filipek obudził nad ranem ból przedramienia. - Marysia zawzięcie drapała mnie po rękach, skacząc po mnie i miaucząc przeraźliwie - wspomina w rozmowie z se.pl kobieta.
Nie wiedziała, czego od niej chce kot. Spojrzała wtedy na stojący w pokoju regał i zrozumiała, co się dzieje. Mieszkanie płonęło i wypełniało się gęstniejącym z minuty na minutę dymem.
Kobieta obudziła męża, który już miał problemy z oddychaniem. - Udało nam się wyprowadzić dzieci na zewnątrz. Kiedy chciałam wrócić po rzeczy, nie dało się już wejść do środka - opisuje se.pl przebieg wydarzeń.
Małżeństwo ocaliło przed ogniem bohaterską kotkę, ukochanego psa rasy York, telewizor i konsolę do gier syna. Reszta ich dobytku spłonęła.
Rodzina mieszka na razie kątem u rodziców. Ale robia wszystko, by wynagrodzić kotkę za to, że uratowała im zycie. - Dogadzamy jej, jak potrafimy: puszeczki, kurczaczki, wątróbki - opowiada se.pl pani Barbara.
Co na to kotka? Zachowuje się tak, jak przed pożarem. Prycha, drapie i nie pozwala się dotykać.
Źródło: se.pl, tygpowisla.pulawy.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl