Psycholog: gimnazjum wyzwala u dziecka działania autodestrukcyjne. Eksperci o reformie edukacji
• Reforma edukacji, która wejdzie w życie w 2017 roku, budzi skrajne opinie ekspertów
• Psycholog: taka zmiana pozytywnie wpłynie na jakość rozwoju psychicznego dziecka
• Ekspert: reforma to zmiana dla samej zmiany jako takiej
• Minister Zalewska zapewniła, że zwolnień nie będzie, jednak mimo to nauczyciele obawiają się o pracę
• MEN nie przedstawiło jeszcze żadnych konkretnych planów dotyczących metod wprowadzenia zmian
29.06.2016 | aktual.: 29.06.2016 15:58
System oświaty wprowadzony po 1999 roku i zakładający utworzenie trzyletnich gimnazjów zdążył już okrzepnąć, a samorządy zaciągnęły kredyty na nowe gmachy wyposażone w nowoczesne sprzęty. Mocno umalowane dziewczynki, wieczna walka o dominację w grupie i zabawy w dorosłość z biegiem czasu stały się symbolem gimnazjów. Z upływem lat zaczęło także funkcjonować zgrabnie brzmiące, jednak mocno pejoratywne określenie „gimbaza”, które ma określać niski poziom intelektualny nastolatków. - Dziewczynki w wieku gimnazjalnym, wyglądające jak osiemnastolatki, to niedorzeczność. Gimnazja spowodowały szybszą seksualizację dzieci, które chcą wyglądać i zachowują się jak nastolatkowie. Piją, palą i nadużywają środków psychoaktywnych. Reforma i wprowadzenie ośmiu klas spowoduje, że dzieci staną się bardziej ostrożne. Zacznie im zależeć na opinii nauczyciela. Nawet jeśli w trakcie ośmioletniej drogi edukacji dziecko zabłądzi, wychowawca, dobrze je znając, będzie potrafił wpłynąć na jego zachowanie – mówi w rozmowie z
Wirtualną Polską psycholog dziecięcy Agnieszka Balla.
„Działania ryzykowne”
Minister Edukacji Narodowej Anna Zalewska, zgodnie z zapowiedziami, gimnazjom powiedziała stanowcze „nie” i rozpoczyna wprowadzanie gruntownej reformy systemu edukacji. Zakłada ona między innymi ośmioklasową szkołę powszechną. - Z punktu widzenia psychologa dziecięcego mogę powiedzieć, że zarówno dla dzieci, jak i nauczycieli takie rozwiązanie jest dużo lepsze. Nauczyciele będą mieli większy wgląd w sytuację rodzinną dziecka i jego rozwoju psychicznego. Będą mogli monitorować także jego rozwój. Dzieci w wieku 10-12 lat odczuwają potrzebę utrzymywania przyjaźni i utożsamiania się z rówieśnikami. W momencie przejścia do gimnazjum, odbierano im to i na powrót musiały dostosowywać się do nowych wymagań innych grup uczniów. W momencie zmiany systemu, więź tworzona z rówieśnikami przez osiem lat będzie budowała jakość rozwoju psychicznego – dodaje Balla.
Przeciwnicy reformy rozwiązania kwestii rozwoju psychospołecznego ucznia upatrują w prostszych, niewymagających rewolucji zmianach. - Moim zdaniem nie chodzi jedynie o lata spędzone w tej samej klasie, ale także o liczebność grup. Jeśli mamy w klasie 30 osób, to nawet najbardziej wybitny specjalista będzie miał ograniczone pole manewru. Ruch, który w tym względzie można byłoby wykonać, to zmniejszenie liczby dzieci w grupach. Obserwujemy działania szkół niepublicznych, w których klasy są zazwyczaj mniejsze, co istotnie wpływa na komfort pracy wychowawczej. To jest jedno z doświadczeń, które można byłoby skopiować – mówi Wirtualnej Polsce prezes Fundacji „Przestrzeń dla Edukacji” Iga Kazimierczyk.
Psycholog dziecięcy zwraca jednak uwagę na destrukcyjne zachowania nastolatków, które mogą pojawiać się w wieku 11-13 lat, a które nasilają się lub są prowokowane w momencie rozpoczęcia nauki w gimnazjum. - Mówimy tu o wcześniejszym podjęciu współżycia, zaburzeniach odżywiania, różnego rodzaju środkach odurzających czy nawet samookaleczaniu. W takim wieku uczniowie podejmują tak zwane działania ryzykowne, ponieważ chcą zwrócić na siebie uwagę lub nie potrafią odnaleźć się w nowej grupie rówieśniczej – mówi Wirtualnej Polsce Agnieszka Balla.
Edukacja wczesnoszkolna
Reforma oświaty, która ma wejść w życie w 2017 roku, zakłada osiem klas szkoły powszechnej, podczas których edukacja wczesnoszkolna zostanie wydłużona z trzech do czterech lat. W tej chwili różnica między trzecią a czwartą klasą, w której uczeń rozpoczyna normalny tryb edukacji, jest kolosalna. – W trzeciej klasie dzieci mają jedynie oceny opisowe. Są „głaskane” przez nauczycieli i trzymane niejako pod kloszem. W momencie przejścia do czwartej klasy, w której wchodzą normalne oceny, a każdy przedmiot prowadzi inny nauczyciel, dzieci zaczynają się gubić. Nie potrafią odnaleźć się w nowym środowisku z nowymi zasadami – zauważa Dorota, nauczycielka nauczania początkowego z jednej z łódzkich szkół podstawowych. Zaznacza jednak, że przedłużenie edukacji wczesnoszkolnej z jednym nauczycielem o jeden rok może być pomysłem chybionym.
– Takie rozwiązanie miałoby sens, gdyby w czwartej klasie nowego systemu byli wprowadzani inni nauczyciele, a dziecko przyzwyczajałoby się do normalnych ocen. W przeciwnym razie, mimo stopniowego wdrażania przedmiotów takich jak matematyka, idąc do piątej klasy, także będzie miało problem z przystosowaniem się – dodaje. Ministerstwo Edukacji Narodowej wciąż nie ustaliło szczegółów dotyczących zmian w programie nauczania.
„Chaos i bałagan”
Dużo większym problemem podczas wprowadzania reformy tworzonej przez MEN, mogą być kwestie organizacyjno-administracyjne. - Uważamy, że reforma ogłoszona przez minister edukacji w Toruniu wywoła ogromny chaos i bałagan. Obawiamy się negatywnych konsekwencji tych zmian. Do tej pory propozycje minister Zalewskiej są albo nieścisłe, albo niejasne, albo wzajemnie się wykluczają. Czekamy na szczegóły i konkrety, a nie na prezentację w PowerPoint – mówi Wirtualnej Polsce rzecznik prasowy Związku Nauczycielstwa Polskiego Magdalena Kaszulanis. ZNP we wtorek wystąpiło do Ministerstwa Edukacji Narodowej z wnioskiem o uruchomienie specjalnej infolinii dla rodziców, nauczycieli i samorządowców zainteresowanych szczegółami reformy.
Największe zagrożenie Związek upatruje w jakości edukacji. - Model, który zaproponowała minister Zalewska, skraca o rok obowiązkowy okres kształcenia: z dziewięciu do ośmiu lat. Wszystkie kraje, które mogą się pochwalić największymi osiągnięciami edukacyjnymi, wydłużają ten czas. Tymczasem my go skracamy. To na pewno odbije się na efektach kształcenia – dodaje Kaszulanis.
„Zmiana totalna”
Minister Anna Zalewska zapewnia, że nauczyciele nie muszą obawiać się o pracę, ponieważ liczba uczniów wciąż pozostanie taka sama. - Pani minister nie decyduje o zatrudnieniu nauczyciela w szkole. Taką decyzję podejmują samorządy. Dla nich z kolei, z ekonomicznego punktu widzenia, taniej będzie przydzielić 2-3 godz. przedmiotu swojemu nauczycielowi ze szkoły podstawowej niż zatrudnić biologa czy chemika z gimnazjum. Dlatego uważamy, że dojdzie do zwolnień pracowników oświaty na dużą skalę – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską rzecznik prasowy ZNP Magdalena Kaszulanis.
Z kolei Iga Kazimierczyk z Fundacji „Przestrzeń dla Edukacji” uważa, że w gorszej sytuacji są nauczyciele, którzy w 2017 roku zaczną funkcjonować w nowym systemie. - Oczywiście, że nauczyciele zagrożeni są utratą pracy. To także jest istotne, ale nie najważniejsze. Ci, którzy zostaną w zreformowanej szkole, do 2022 roku będą pracować w ogromnym chaosie, który dotknie nie tylko nauczycieli, ale także każdego ucznia i rodzica. Od dawna nie było takiego roku, by nic w polskiej oświacie się nie zmieniło. Czasem zmiany są drobne, innym razem radykalne. Ale ich wprowadzanie to największy koszmar nauczycieli. Idziemy we wrześniu do szkoły i nigdy nie jesteśmy pewni, czy za rok o tej samej porze szkoła będzie wyglądała tak samo. Tym razem czeka nas jednak zmiana totalna, o skali zasięgu i efektach, których jeszcze nie doświadczaliśmy – zauważa Kazimierczyk.
Dwie strony reformy
Głosy i opinie dotyczące reformy w systemie oświaty budzą skrajne emocje. Sama rewolucja będzie miała z kolei wpływ przede wszystkim na dwa aspekty – wychowawczo-edukacyjny uczniów oraz administracyjny szkół. - To przede wszystkim niemądra zmiana. Widzę tylko jeden jej cel – zmiana dla samej zmiany jako takiej. Nie towarzyszy jej żadne uzasadnienie merytoryczne, żadne badania czy diagnoza potrzeb. Minister Zalewska powiedziała o celach, do których powinna zmierzać polska szkoła. Będzie kładła nacisk na edukację historyczną, patriotyczną oraz na zwiększenie czytelnictwa wśród dzieci i młodzieży. To bez wątpienia jasno postawione cele, ale ich osiągnięcie nie wymaga przebudowywania całego systemu kształcenia i skazania absolutnie wszystkich nauczycieli, rodziców i uczniów na pracę i naukę w atmosferze braku zasad, stałości i przewidywalności – dodaje Magdalena Kazimierczyk.
Psycholog dziecięcy twierdzi jednak, że zmiana pozytywnie wpłynie na uczniów. - Plusem reformy będzie przede wszystkim to, że dziecko będzie podlegało większej kontroli nauczyciela i będzie miało większą możliwość rozwoju psychicznego i poczucia bezpieczeństwa oraz tożsamości w klasie. Taka zmiana jest bardzo potrzebna – mówi Wirtualnej Polsce Agnieszka Balla.