ŚwiatPrzyszły rząd nowej partii Szarona i Partii Pracy szansą na pokój

Przyszły rząd nowej partii Szarona i Partii Pracy szansą na pokój

"Naprzód", po
hebrajsku "Kadima", jak brzmi nazwa nowej izraelskiej partii
utworzonej przez premiera Ariela Szarona, powoła po zwycięstwie w
wyznaczonych na 28 marca wyborach powszechnych koalicyjny rząd z
Partią Pracy, co otworzy drogę do wznowienia procesu pokojowego.

Takie prognozy dominują w wypowiedziach izraelskich komentatorów, popartych ogłoszonymi w tym dniu wynikami sondaży. "Kadima" może liczyć na uzyskanie co najmniej 33 miejsc w 120-osobowym parlamencie, podczas gdy Partia Pracy, która w ubiegłym tygodniu wystąpiła z koalicji z Likudem, na 28 mandatów.

Prawicowy Likud, rządzący obecnie Izraelem, jak wynika z sondaży miałby zdobyć jedynie trzynaście mandatów. Wśród wybitnych postaci Likudu, które wystąpiły z partii wraz z Szaronem, są wicepremier i minister finansów Ehud Olmert, minister bezpieczeństwa wewnętrznego Gideon Ezra, sprawiedliwości Cipi Liwni oraz turystyki Abraham Hirszon, jak również strateg kampanii wyborczych Szarona, Ejal Arad. W sumie 14 deputowanych.

Rozłam w Likudzie - powiedział w piątek Arad w rozmowie z dziennikarzami - nastąpił wskutek tego, że część jego członków odrzuca wszelką myśl o powstaniu państwa palestyńskiego na Zachodnim Brzegu Jordanu, podczas gdy Szaron dokonał "rewolucyjnego" wyboru: kierując się realizmem oferuje Palestyńczykom status niepodległego państwa w zamian za bezpieczeństwo dla Izraela.

Oznacza to przyjęcie polityki, która stopniowo i bez żadnych ustępstw na rzecz terroryzmu połączy zasadę bezpieczeństwa dla Izraela z niepodległością dla Palestyńczyków - oświadczył Arad. Tymczasem światowej sławy izraelski ekonomista, rektor Uniwersytetu Ben Guriona Awiszaj Brawerman z kręgu Likudu przeszedł do Partii Pracy, zawierając sojusz z jej nowym przewodniczącym Perecem.

W wywiadzie telefonicznym dla agencji AP Brawerman powiedział, że przystąpił do Partii Pracy z uwagi na jej program społeczny, w którym partia ta przeciwstawia się polityce obniżania podatków, forsowanej przez prawicę.

Nigdy nie wierzyłem w skuteczność polityki prowadzącej do skrajnych nierówności majątkowych - oświadczył. Za "główną przyczynę biedy wstępującej w Izraelu" Brawerman uważa kryzys systemu oświaty i obniżenie jej poziomu. Nie możemy oddzielać od siebie polityki zagranicznej, polityki gospodarczej i polityki socjalnej - podkreślił izraelski ekonomista.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)