Przyjmiemy uchodźców pod swój dach? Liczba Polaków chętnych pomóc rośnie
Komisja Europejska zdecydowała – chce by 11,5 tys. uchodźców z krajów arabskich trafiło do Polski. Na ich los coraz mniej obojętni są Polacy. Fundacje zalewane są mailami i telefonami od osób, które chcą udzielić pomocy uchodźcom i przyjąć ich pod swój dach. – Otrzymujemy codziennie kilkadziesiąt deklaracji przyjęcia do swojego domu cudzoziemców – mówi Wirtualnej Polsce pracownik Fundacji „Ocalenie”
10.09.2015 | aktual.: 16.11.2015 20:14
Ożywiona dyskusja wokół problemu uchodźców spowodowała w ostatnich dwóch tygodniach duży odzew polskiego społeczeństwa, które chce pomóc uciekinierom z Syrii. Polacy nawiązują kontakt z fundacjami, oferując pomoc rzeczową, finansową, a także dach nad głową dla uchodźców. Ich pracownicy odbierają nawet kilkadziesiąt telefonów i maili dziennie.
Zdaniem Kamila Kamińskiego, z Fundacji „Przestrzeń Wspólna” oraz jednego z inicjatorów ruchu „Chlebem i solą”, jedno zdarzenie było kluczowe dla rosnącej chęci pomocy uchodźcom. – Przełomowym momentem było opublikowanie zdjęcia 3-latka, który utonął i został wyrzucony na brzeg. Wielu Polaków powiedziało wtedy „nie, dosyć”. Wsparcie dla Syryjczyków to nawet nie jest odruch serca, ale objaw człowieczeństwa. To wspaniałe – mówi Kamiński Wirtualnej Polsce. – Mam nadzieję, że dyskusja stopniowo przybierze kształt „jak pomagać”, a nie „czy pomagać” – dodaje.
Polacy dadzą dach nad głową
Eryk Stępniewski - francuski biznesmen polskiego pochodzenia i mąż znanej aktorki Grażyny Szapołowskiej – jest jednym z pierwszych Polaków, którzy zdecydowali się pomóc Syryjczykom. – Przygotuję cztery mieszkania dla czterech rodzin uchodźców. Jeśli będą mieli odpowiednie kwalifikacje i chęć do pracy – mogę zatrudnić ich w mojej firmie. Nie robię tego jednak po to, żeby znaleźć tanich pracowników. Chcę pomóc jak tylko będę mógł – zadeklarował w rozmowie z Wirtualną Polską.
Stępniewski jest synem polskich emigrantów wojennych. Obrazki z Syrii oraz krzywda, która dzieje się jej mieszkańcom, przypominają mu o tragedii, która spotkała jego przodków. – Zdjęcia, które oglądam, kojarzą mi się z historią moich rodziców z czasu II wojny światowej. Ktoś musi pomóc tym ludziom, bo to nie jest ich wina. Robię to z czystego człowieczeństwa. Tak należy czynić - powiedział mąż Grażyny Szapołowskiej.
Osoby, które chcą pomóc uchodźcom, to nie tylko biznesmeni – ale też przedstawiciele wszelkich grup społecznych. – Przyjęcie uchodźców pod swój dach deklarują zarówno bogaci przedsiębiorcy, artyści, graficy, jak zwyczajni szarzy ludzie. Nawet jeśli nie stać ich na pomoc długoterminową, to chcą chociaż na jakiś czas przyjąć Syryjczyków do swoich mieszkań – mówi Kamiński z fundacji „Przestrzeń Wspólna”.
Fundacje otrzymują mnóstwo deklaracji pomocy
Polska Akcja Humanitarna i inne organizacje społeczne dostają codziennie mnóstwo telefonów z deklaracją pomocy dla uchodźców. – Każdego dnia zgłasza się do nas kilkadziesiąt osób. My jednak nie zajmujemy się wsparciem dla uchodźców w Polsce, a pomocą humanitarną w Syrii. Przekierowujemy jednak te osoby do organizacji, które pomagają Syryjczykom w naszym kraju – mówi Izabela Stawicka z PAH. – Polacy w ostatnich dniach stali się bardzo aktywni. W ciągu tego tygodnia ponad 2 tys. osób odpowiedziało na nasz apel i wpłaciło darowizny. Od początku września na pomoc dla Syrii wpłynęło na nasze konto aż 316 tys. złotych – dodaje.
Stawicka mówi, że bardzo wiele osób pisze prywatne wiadomości do facebookowego profilu PAH z zapytaniem o możliwość przyjęcia rodziny uchodźców. Odmawiają oni jednak rozmowy z mediami. – Ci ludzie wolą pozostać zupełnie anonimowi. Obawiają się napiętnowania z powodu pomocy muzułmanom – uważa pracowniczka PAH. Jej opinię potwierdza Kamil Kamiński. – Nie chcą wypowiadać się w mediach, bo boją się o swoje bezpieczeństwo, mogą dostawać pogróżki. Nawet w relacjach z pracodawcą można z tego powodu narazić się na przykre konsekwencje – powiedział.
Sytuacja w fundacji „Ocalenie” jest podobna. - Otrzymujemy codziennie ok. 20-25 telefonów, w których polskie rodziny deklarują nam, że jeśli będzie program pomocy dla uchodźców, to oni chętnie przyjmą pod swój dach syryjską rodzinę. Dodatkowo ludzie przynoszą artykuły szkolne, ubrania i jedzenie – mówi pracownik fundacji.
Maciej Stańczyk jest jednym z inicjatorów manifestacji i akcji poparcia „TAK dla uchodźców, NIE dla rasizmu i ksenofobii”, które w najbliższy weekend mają odbyć się w sześciu miastach Polski - Warszawie, Poznaniu, Krakowie, Gdańsku, Białymstoku i Płocku. Przyznaje, że również otrzymuje wiele ofert pomocy dla uciekinierów z Syrii. – Nasza oddolna inicjatywa na Facebooku rozrosła się do rozmiarów, które przerosły nasze oczekiwania. Grupa, w której deklarujemy pomoc, w ciągu kilku dni rozrosła się z 30 do 3200 członków – mówi w rozmowie z WP.
- Pięć rodzin twardo nam zapowiedziało, że wezmą do swoich domów rodziny z Syrii. Oprócz tego dostajemy bardzo dużo maili i telefonów w tej sprawie – mówi Samer Masri, prezes fundacji „Wolna Syria”. Masri uspokaja Polaków, którzy mają obawy przed przyjęciem wyznawców islamu w naszym kraju. – To są osoby, które uciekają przed wojną z dziećmi na rękach, a nie terroryści. Uchodźcy szukają miejsca, w którym będą mogli wreszcie spokojnie żyć – powiedział WP.
MONAR przyjmie 100 uchodźców
Stowarzyszenie MONAR zapowiedziało przyjęcie do swoich ośrodków w całym kraju 100 uchodźców. W rozmowie z WP PR manager organizacji Agnieszka Borowska mówi, że to nie musi być koniec. – Nadal próbujemy zorganizować jeszcze więcej miejsc. Wykorzystamy do tego ok. 50 naszych ośrodków w całym kraju. Kontaktujemy się z Urzędem ds. Cudzoziemców w sprawie możliwej współpracy – mówi.
Borowska jest niezwykle zadowolona z powodu rosnącej chęci pomocy potrzebującym w naszym społeczeństwie. – Nie powinna interesować nas rasa, poglądy politycznej czy wyznanie. Liczy się człowiek – uważa. Jej zdaniem wkrótce Polacy zrozumieją, że warto pomagać uchodźcom, nawet z krajów arabskich. – Musimy się z tym oswoić. Pamiętam, jak w latach 90-tych pierwsze ośrodki MONAR-u dla osób zarażonych HIV były obrzucane butelkami. Organizowały się w tym celu całe wsie. Teraz wygląda to zupełnie inaczej – mówi PR manager stowarzyszenia.
Ewa Piechota, rzecznik prasowy Urzędu ds. Cudzoziemców docenia nastawienie Polaków do tematu uchodźców z Syrii. – Takie gesty są czymś niewątpliwie pięknym. Wydaje mi się, że oferty przyjęcia pod dach imigrantów będą niezwykle potrzebne w momencie, w którym uchodźcy będą dostawali jeszcze pomoc socjalną od państwa, ale nie będą mieli wciąż środków na wynajęcie mieszkania i będą szukać pracy – uważa Piechota.
Do krajów Unii Europejskiej trafić ma 160 tys. uchodźców, z czego 11,5 tys. - według propozycji Komisji Europejskiej - przyjąć ma Polska. Są to osoby przebywające obecnie na terenie Włoch, Grecji i Węgier.
Mateusz Cieślak, Wirtualna Polska