Przydacz: Postawa USA wobec Nord Stream 2 jest niewystarczająca. Nastąpiło nadszarpnięcie zaufania
- Jeżeli zgadzamy się co do faktu, że NS2 jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa kontynentu nie tylko w sferze energetycznej, trzeba mu z całą mocą przeciwdziałać. Tymczasem Ameryka nie konsultowała z Polską i Ukrainą umowy z Niemcami. Nastąpiło nadszarpnięcie zaufania wobec naszych sojuszników - mówi w WP o spotkaniu z przedstawicielem Departamentu Stanu Derekiem Cholletem wiceszef MSZ Marcin Przydacz. Odnosi się również do pytań o "Lex TVN".
Marcin Makowski: Doradca Departamentu Stanu USA Derek Chollet rozpoczął oficjalnie wizytę w Polsce. Jednym z jej punktów była wizyta w MSZ, prowadził pan tę rozmowę. Jakie były jej główne tematy?
Marcin Przydacz (wiceminister spraw zagranicznych): To była wizyta, którą uzgodniliśmy kilka tygodni temu, a jej głównym tematem - w zamierzeniach i realizacji - były kwestie bezpieczeństwa i energetyki. Myślę, że 95 proc. dyskusji toczyło się właśnie wokół tych wątków. W naturalny sposób dużą część spotkania poświęciliśmy opublikowanemu wczoraj porozumieniu amerykańsko-niemieckiemu odnośnie Nord Stream 2.
Jakie jest stanowisko polskiego rządu na temat tego dokumentu?
W zakresie samego projektu Nord Stream 2 i jego negatywnych skutków - z naszej perspektywy nic się nie zmienia. Nadal uważamy, że gazociąg stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa Europy i może być wykorzystany przez Kreml jako narzędzie natury politycznej. Podobnie uważają Amerykanie. Nawet w samej deklaracji Berlin-Waszyngton jest to wskazane i zarówno USA, jak i Niemcy są świadomi ryzyka, jakie niesie ze sobą funkcjonowanie Nord Stream 2. Uważamy jednak, że podpisana deklaracja nie odpowiada na zasadnicze wyzwanie, jakim jest deficyt bezpieczeństwa wynikający z decyzji o budowie tego gazociągu. Polska stoi na stanowisku, że potrzebna jest dalsza praca dyplomatyczna i konkretne decyzje zmierzające do zwiększenia potencjału bezpieczeństwa Europy Środkowej i Wschodniej wobec możliwych destabilizującymi działaniami strony rosyjskiej.
Jak pana amerykański odpowiednik tłumaczył stanowisko USA?
Zarówno Derek Chollet, jak i inni amerykańscy dyplomaci argumentują, że gazociąg został już w swojej zasadniczej części ukończony i na ostatnim etapie budowy umowa, którą podpisano, była najlepszym sposobem na zabezpieczenie interesów Ukrainy. Jak usłyszałem, Waszyngtonowi chodziło o uzgodnienie z Niemcami takich kroków, które choć w części zrekompensują straty Ukrainy i będą podstawą do adekwatnych działań na wypadek agresywnych kroków Moskwy. Mówiono również mgliście o ewentualnych sankcjach w przypadku, w którym Rosja działałaby wrogo. Uważam, że są to argumenty nieprzekonujące, a planowane działania w zupełności niewystarczające. Jeżeli zgadzamy się co do faktu, że Nord Stream 2 jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa kontynentu nie tylko w sferze energetycznej, trzeba mu z całą mocą przeciwdziałać takimi narzędziami, które są dostępne albo adekwatnie rekompensować powstały w ten sposób deficyt bezpieczeństwa. Tymczasem nastąpiło nadszarpnięcie zaufania wobec naszych sojuszników.
Czy kwestia braku komunikacji z Warszawą i Ukrainą przed podpisaniem umowy o NS2 była przez pana poruszona?
Tak, ten zarzut pojawił się w naszej rozmowie. Zakomunikowałem przedstawicielowi Departamentu Stanu, że Polska oraz Ukraina - bo na bieżąco koordynujemy nasze działania - w żaden sposób nie biorą odpowiedzialności za efekty umowy z Niemcami. To odpowiedzialność Berlina i Waszyngtonu. Nie byliśmy konsultowani w przedmiocie zapisów tej umowy, choć dzięki dobrym kanałom komunikacji z Waszyngtonem znaliśmy kierunki, w jakich to porozumienie zmierza. Koordynujemy też naszą politykę w regionie. Minister Zbigniew Rau rozmawiał na ten temat również z szefem ukraińskiego MSZ Dymytro Kulebą.
To zapowiedź taktycznego sojuszu z Kijowem?
Polska przy pomocy wszelkich narzędzi dyplomatycznych będzie się starała odpowiedzieć na wyzwanie wynikające z uruchomienia gazociągu, również we współpracy i koordynacji stanowisk z państwami partnerskimi i sojuszniczymi, z którymi łączą nas te same interesy. Jednym z nich jest Ukraina, ale należą do nich również państwa wschodniej flanki NATO, zwłaszcza Litwa. Uważam jednak, że szczególny obowiązek do adekwatnego działania spoczywa tu na innych partnerach z NATO i UE, zwłaszcza tych zaangażowanych w podpisane wczoraj porozumienie.
Czy Derek Chollet odnosił się w rozmowie z panem do kwestii wolności mediów w Polsce albo do nowelizacji ustawy o Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, potocznie zwanej "lex TVN"?
Tak jak wspomniałem, wizytę uzgodniliśmy już dawno temu, jej głównym zagadnieniem było bezpieczeństwo. Oczywiście w końcówce spotkania w ramach spraw bieżących pojawił się wątek obecności amerykańskich inwestycji w naszym kraju, w tym także na rynku medialnym. Ja ze swojej strony przedstawiłem Amerykanom stan prawny dotyczący inwestycji w infrastrukturę medialną w Polsce, zreferowałem również stan prac sejmowych nad uszczelnieniem tego prawa. MSZ nie komentowało jednak samego procesu ustawodawczego, to nie nasza rola.
Rozmawiano również o koncesji dla stacji TVN24?
Było takie pytanie, ale MSZ nie może komentować postępowania niezależnego ciała, jakim jest KRRiT. Mogłem zreferować stan prawny i faktyczny, odnieść się do terminów i wymagań, ale nie mogę się odnosić do finalnej decyzji o koncesji, bo ani nie są to moje kompetencje, ani ta decyzja nie została podjęta. Procedura udzielania koncesji trwa. KRRiT prowadzi odpowiednie analizy.
Wysłannik Departamentu Stanu wyraził swoje zaniepokojenie sytuacją Grupy TVN? To w końcu największa amerykańska inwestycja w Polsce.
Rozumiem, że pana te sprawy bardzo interesują, ale nie o tym było dzisiejsze spotkanie. My dziś dyskutowaliśmy szeroko o bezpieczeństwie i krótko o amerykańskich inwestycjach. W temacie wolności mediów zgodziliśmy się, że jest to wartość podstawowa w demokratycznym systemie i że wszystko musi się odbywać w granicach i na podstawie przepisów prawa. Jasnym jest, że wszelkie decyzje podejmowane przez polskie władze muszą być zgodne z prawem, tak też przedstawiłem nasze stanowisko stronie amerykańskiej. Rozmowa odbywała się w sposób spokojny i rzeczowy. Dyskutowaliśmy o kwestiach prawnych, a nie o emocjach.
Derek Chollet spotka się jeszcze z marszałkiem Senatu Tomaszem Grodzkim oraz organizacjami pozarządowymi, z którymi poruszy temat "wspólnego zaangażowania na rzecz wartości i instytucji demokratycznych". Część mediów oraz opozycja zwracały uwagę, że to sygnał zaniepokojenia stanem demokracji w Polsce.
Nie odbieramy tych spotkań w ten sposób. To powszechna praktyka u dyplomatów wysokiego szczebla, że gdy wyjeżdżają za granicę odbywają cały szereg spotkań pobocznych - rozmawia się z biznesem, środowiskami eksperckimi czy instytucjami kultury. Podobnie robi strona polska, gdy odwiedza Stany Zjednoczone - mamy umówione wizyty w think-tankach, spotykamy się z biznesem czy Polonią. Próba poszukiwania drugiego dna w tego typu spotkaniach jest próżnym poszukiwaniem drugiego dna obliczonym na potrzeby wewnątrzpolityczne.
Dla WP Wiadomości rozmawiał Marcin Makowski