Prawdziwy Aquaman żyje na Tonga. Tsunami porwało go z drzewa
Ekstremalne przeżycie stało się udziałem 57-letniego Tongijczyka, który znalazł się w samym oku cyklonu. W wyniku erupcji podwodnego wulkanu Hunga Tonga-Hunga Ha'apai i późniejszego tsunami mężczyzna znalazł się w wodzie. Pokonał odległość 7,5 kilometra, zanim znów wydostał się na ląd.
20.01.2022 09:34
Lisala Folau został nazwany "prawdziwym Aquamanem" po tym, jak przepłynął 7,5 km z wyspy Atatā na Tonga do Tongatapu. Stało się to, jak opisuje "New Zealand Herald", po weekendowej erupcji wulkanu i tsunami. Gdy rozpętało się piekło i na ląd ruszyły masy wody, mężczyzna wspiął się na drzewo. Potem fala zmyła go z rodzinnej wyspy i znalazł się w wodzie.
Utrzymywał się na powierzchni dzięki przedmiotom, które porwał z lądu nurt. Tylko wola przetrwania i instynkt samozachowawczy pozwoliły mu na ocalenie. Według gazety mężczyzna nadal jest w szoku po wydarzeniach ostatniego weekendu.
Folau, niepełnosprawny emerytowany stolarz opowiedział, że malował swój dom w sobotę. Został ostrzeżony o nadciągającym kataklizmie. - Mój starszy brat i siostrzeniec przyszli mi z pomocą, gdy fala przeszła przez nasz salon. Weszliśmy na drzewo - relacjonował.
Jest w złej kondycji fizycznej - poobijany i nosi na ciele liczne rany, ale jednocześnie cieszy się, że przetrwał ten koszmar. Ze wzruszeniem dzieli się swoim doświadczeniem.
W mediach społecznościowych wpis umieścił też jego syn Talivakaola Folau. Ze wzruszeniem opisuje podróż ojca, dzieląc się emocjami, jakie towarzyszą mu nadal.
Region nadal liczy straty, jakie powstały w wyniku żywiołu. Nowa Zelandia jest jednym z krajów pomagających Tonga po wybuchu wulkanu i po spowodowanym tą eksplozją tsunami. Samoloty Hercules Sił Obronnych Nowej Zelandii dostarczają ludności żywność i wodę. Inżynierowie instalują systemy odsalające do pozyskania kolejnych zasobów wody pitnej i zapewniają prąd z generatorów. Powoli przywracana jest łączność.