Przeszukują samochody. Kolejny sąsiad Polski podjął decyzję
W czwartek rano kierowcy przekraczający granicę Słowacji z Węgrami mogą spodziewać się wyrywkowych kontroli. Ich wprowadzenie to reakcja Bratysławy na podobny ruch Polski, Czech i Austrii na granicach ze Słowacją.
Od środy na granicy polsko-słowackiej została tymczasowo przywrócona kontrola graniczna. Jak tłumaczyło MSW, osoby i pojazdy do kontroli są typowane na podstawie analizy ryzyka. "Celem wprowadzenia kontroli granicznych jest przeciwdziałanie nielegalnej migracji ze szlaku bałkańskiego. Podróżni przekraczający granice polsko-słowacką muszą pamiętać o posiadaniu dokumentów podróży - dowodu osobistego lub paszportu" - przestrzega MSW.
W Słowacji mówią o wyborach w Polsce
W środę podobną decyzję podjęła także Słowacja. Na granicy z Węgrami wyrywkowe kontrole graniczne ruszą od godziny 7 w czwartek.
- Jeśli nie chcemy żegnać się ze strefą Schengen, UE powinna lepiej zająć się nielegalną migracją - stwierdził premier Słowacji Ľudovít Ódor, którego cytuje portal SME. Dodał, "że nie byłoby problemu z granicami, gdyby Polska, w której w przyszłą niedzielę odbędą się wybory parlamentarne, nie ogłosiła wczoraj kontroli na granicy ze Słowacją. Migracja to ważny temat polskiej kampanii wyborczej" - czytamy w artykule na stronie SME.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czesi mają dość. Wróciły kontrole graniczne
Polacy pikietowali, Słowacy zaskoczeni
Od środy przekraczanie granicy Polski ze Słowacją jest możliwe tylko w wybranych miejscach. Niektóre małe przejścia graniczne zostały całkowicie zamknięte, co zaskoczyło okolicznych mieszkańców, często żyjących z przygranicznego handlu. Tak było w Leluchowie, gdzie mieszkańcy zorganizowali protest.
- Osoba, która zdecydowała o zamknięciu Leluchowa nie zdawała sobie sprawy, jak to wygląda tutaj. Ludzie żyją po obu stronach granicy, dojeżdżają do pracy, wożą dzieci do szkół i przedszkoli, tak więc to przejście musi być uruchomione dla ruchu kołowego - mówił w środę sołtys Leluchowa, Robert Mitro.
Mieszkańcy przestali protestować po obietnicy, że być może ich przejście uda się jednak otworzyć.
Ale oprócz Leluchowa problem jest m.in. na przejściu Łysa nad Dunajcem - Niedzica; czy Łysa Polana. Burmistrz graniczącego z Leluchowem słowackiego Czircza Michal Didik powiedział agencji TASR, że nie rozumie zamknięcia granicy, ponieważ w powiecie Stara Lubowla nie ma problemu z nielegalną migracją.
Burmistrz Spiskiej Starej Wsi Jan Kurniava, na terenie której znajduje się przejście Łysa nad Dunajcem - Niedzica zwrócił uwagę, że nie został poinformowany przez struktury państwowe. Podkreślił, że przez to przejście wiele osób ze Słowacji codziennie jeździ do pracy. - W mediach wspominano o wyrywkowych kontrolach, ale nikt nie powiedział, że całkowicie zamkną przejście - podkreślił Kurniava.
Czytaj także:
Źródło: SME, PAP