Rozpasanie seksualne w obozie
W obozie panowało niebywałe rozpasanie seksualne. Więźniarki-kryminalistki oddawały się wszystkim - strażnikom, funkcyjnym, zwykłym więźniom - byle tylko zdobyć dodatkowy kawałek chleba. Wśród Polek nie zdarzały się takie przypadki, choć również dostawały nieprzyzwoite propozycje.
"Pewnej nocy przyszedł do mnie strażnik i powiedział, że wzywa mnie komendant obozu. Ubrałam się i poszłam. Wprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia z lustrami na wszystkich ścianach. Wydawało mi się to bardzo dziwne. Nie wyglądało to na gabinet naczelnika. Strażnik wycofał się niepostrzeżenie, a człowiek, który nagle wynurzył się z czeluści, zamknął drzwi na haczyk. - Jestem tutejszym fryzjerem - powiedział. - Jesteś bardzo ładna. Powinnaś coś wiedzieć o obozowym życiu. Prędzej czy później wszystkie kobiety muszą znaleźć sobie męża, żeby przeżyć. Jestem dobrze sytuowany, wszyscy się mnie tu słuchają. Proponuję, żebyś została moją obozową żoną. Nie chodziłabyś głodna, miałabyś ładne ubranie. To co, zgadzasz się? Byłam tą propozycją oburzona. - Pan nie zna Polek - odparłam. - My w ten sposób nie zakładamy rodziny. U nas kobiety biorą ślub z miłości, w kościołach. Mężczyzna roześmiał się i powiedział tylko, że nie znam życia. Po czym otworzył drzwi i wypuścił mnie. Przed odejściem dodał, żebym się jeszcze
zastanowiła. Do baraku odprowadził mnie ten sam strażnik, który mnie przyprowadził" - mówi Stefania w rozmowie z Anną Herbich.
Na zdjęciu: Stefania w 1955 roku