Przestępca, którego zatrzymał świadek napadu, uciekł... policjantom
Dwóch uzbrojonych po zęby mężczyzn napadło wczoraj w biały dzień na sklep z telefonami komórkowymi w centrum Kłodzka. Ranna jest jedna osoba. Mimo że jednego z przestępców zatrzymał przechodzień, bandyta uciekł z rąk policjanta!
15.01.2004 | aktual.: 15.01.2004 08:28
Środa, godzina 10.30. Do sklepu przy ul. Grottgera w Kłodzku wchodzi dwóch mężczyzn w kominiarkach. Od właścicielek żądają pieniędzy. Grożą użyciem broni. Dochodzi do szamotaniny. Kobiety wołają o pomoc. Jedną z nich bandyci ranią w głowę. Chwilę po tym uciekają. Jednego z napastników zatrzymuje na ulicy mężczyzna w średnim wieku, który usłyszał rozpaczliwe wołanie o pomoc.
- Powaliłem bandziora na ziemię i zdarłem mu z głowy kominiarkę - opowiada drżącym głosem. Prosi o anonimowość. - Usiadłem na niego, a on cały czas próbował się wyrwać! W tym momencie pojawia się patrol policji. Jeden z funkcjonariuszy podbiega do szarpiących się mężczyzn. Bandyta sięga po broń, którą ma w torbie. Strzela w powietrze. - Chwycił też do ręki jakiś przedmiot krzycząc, że to granat i że nas wszystkich porozwala - relacjonuje mężczyzna, który zatrzymał bandytę. - Wystraszył nas tym granatem!
Napastnik wykorzystuje zaskoczenie policjantów, wyrywa się i zaczyna uciekać. Wtedy jeden z funkcjonariuszy wyciąga broń i dwukrotnie strzela: najpierw ostrzegawczo w powietrze, potem w stronę uciekającego przestępcy, który wyrzuca swoją broń (strzelbę myśliwską z obciętą lufą), wsiada do samochodu i z piskiem opon odjeżdża w kierunku Bystrzycy Kłodzkiej.
Świadkowie napadu, zatrzymania i ucieczki bandyty, są wstrząśnięci. Wielu z nich uważa, że policjanci nie popisali się swoimi umiejętnościami. - Całe to zdarzenie przypominało sceny z amerykańskiego filmu - mówi ze zdenerwowaniem mężczyzna, jeden z obserwatorów napadu. - I podobnie jak w filmie, to gangsterzy byli górą, a nie policjanci. - To wstyd, że zwykły przechodzień potrafił zatrzymać i powalić na ziemię bandziora, a policja pozwoliła mu uciec - wtrąca ktoś inny. - Wychodzi na to, że policja nie radzi sobie w tak trudnych sytuacjach. Dużo lepiej wychodzi im wypisywanie mandatów.
Kłodzka komenda nie chciała komentować zachowania funkcjonariusza, któremu bandzior wymknął się z rąk. - Badamy wszystkie okoliczności zajścia, w tym również to, czy policjant interweniował prawidłowo i użył broni zgodnie z przepisami - ucięła nasze pytania rzecznik Wioletta Martuszewska.
Pościg trwa
Przestępcom nie udało się obrabować sklepu. Kobieta, którą ranili w głowę, trafiła do szpitala. Na szczęście jej zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Po ucieczce bandytów na drogach całego województwa dolnośląskiego ustawione zostały blokady. Policjanci przesłuchiwali od razu wszystkich świadków zdarzenia, którzy mogliby opisać napastników. Do chwili zamknięcia tego wydania gazety bandyci byli na wolności.
Arnold Różewicz, komendant powiatowy policji w Kłodzku:
- Postawa mieszkańca Kłodzka, który zareagował na krzyki i próbował obezwładnić i zatrzymać przestępcę, jest godna najwyższego uznania i zasługuje na podziękowanie. Policja oficjalnie podziękuje temu mężczyźnie. Co do oceny zachowania patrolu policji, jest jeszcze na to za wcześnie. Trudno dzisiaj jednoznacznie powiedzieć, czy podjęta interwencja była nieskuteczna. Oczywiście będziemy to wyjaśniać i analizować.
Natalia Wellmann, Romuald Piela