Przerażenie na Krymie. Rosjanie nie wiedzą, co robić po ataku na most
W sobotę aż dwa razy na moście Krymskim pojawił się gęsty dym. Na drogach dojazdowych utworzyły się gigantyczne korki. - Ogromną rolę odgrywają zdumieni rosyjscy turyści, którzy z plaży obserwowali ataki na "dziecko Putina". Bo przekazy błyskawicznie obiegły całą Rosję - mówi w rozmowie z WP gen. Waldemar Skrzypczak.
Ataki były dwa. Najpierw około godz. 13 polskiego czasu, następny po dwóch godzinach. "Reżim w Kijowie podjął kolejną próbę przeprowadzenia ataku terrorystycznego na most Krymski za pomocą przerobionego przeciwlotniczego pocisku kierowanego S-200" - poinformowało Ministerstwo Obrony Rosji w oficjalnym komunikacie.
Rosjanie pochwalili się, że systemy obrony powietrznej wykryły ukraińską rakietę i zestrzeliły ją w powietrzu. Most miał nie zostać uszkodzony. Ale, żeby za dużo nie było widać, prewencyjnie Rosjanie wypuścili nad mostem zasłonę dymną.
Całe zdarzenie od razu można było zobaczyć w mediach społecznościowych, bo Rosjanie opalający się na plaży niedaleko mostu błyskawicznie umieścili nagrania m.in. na portalu Telegram.
Każdy słup dymu nad Krymem jest ważny
- Rosjanie, którzy leżą na plaży i widzą, że im atakują most, przekazują tę informację komórkami do całej Rosji. Bo to nie jest tak, że oni nic nie mówią. Przestraszeni dzwonią do swoich rodzin i znajomych. Nawet jeśli media rosyjskie o tym nie mówią, ludzie i tak już wszystko wiedzą - komentuje w rozmowie z WP gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.
Jego zdaniem czynnik psychologiczny jest w ukraińskich atakach bardzo ważny. - Każde uderzenie, każdy słup dymu nad Krymem, każda rakieta czy dron pojawiający się nad Krymem natychmiast wprowadza niepokój u Rosjan, którzy przekazują informacje na cały kraj. Ci ludzie, wbrew propagandzie rosyjskiej, mają zasięg wszędzie - dodaje Skrzypczak.
Potwierdza to gen. Mieczysław Bieniek, były zastępca dowódcy strategicznego NATO.
- Taki atak niesie bardzo duży efekt psychologiczny, bo Rosjanie widzą, że nie jest tak, jak wmawia im propaganda, że ich armia odnosi zwycięstwa. Widzą, że muszą się bronić, a co więcej, ta obrona nie jest do końca skuteczna - mówi WP gen. Bieniek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jest reakcja. Na Krymie będą karać za przesyłanie zdjęć
Zapewne nie bez przyczyny informacja o ataku i nagraniach z mostu Krymskiego zbiegła się z zapowiedzią okupacyjnych władz Krymu odnośnie zaostrzenia odpowiedzialności karnej za publikację zdjęć i filmów przedstawiających lokalizację obiektów wojskowych, w tym obiektów obrony powietrznej.
Poinformował o tym w sobotę po południu prorosyjski portal Krym na Telegramie. "Osoby, które publikują, rozpowszechniają i przesyłają zdjęcia i filmy w źródłach publicznych, czatach i sieciach społecznościowych, zostaną pociągnięte do odpowiedzialności karnej w najsurowszy możliwy sposób, poinformowało źródło w Radzie Ministrów Krymu" - podał prorosyjski portal.
Cel: dopiec Putinowi i odciąć Krym
Po "nieskutecznym" zdaniem Rosjan ataku w sobotę po południu przed wjazdem na most wytworzył się gigantyczny korek. Po stronie rosyjskiej w kolejce stało 561 samochodów, a czas oczekiwania wynosił około dwóch godzin. Od strony miasta Kercz, czyli na wyjazd z Krymu oczekiwało więcej pojazdów, bo aż 711. Czas oczekiwania wynosił ponad dwie godziny.
- Wszystkie mosty, które prowadzą na Krym Ukraińcy chcą zniszczyć. Most Kerczeński dlatego, że to jest "dziecko Putina". Chcą mu dopiec. Chcą, żeby się wstydził. Z tego samego powodu Rosjanie za wszelką cenę pragną go bronić. Dlatego takie wysiłki obu stron - komentuje gen. Waldemar Skrzypczak.
- Kluczową sprawą jest to, żeby ten most zerwać, żeby nie było komunikacji, co będzie bardzo wielkim policzkiem dla Putina. Druga rzecz, to trzeba zniszczyć także te mosty, które są z Krymu na Zaporoże. Chodzi o odcięcie Krymu jako bazy logistycznej. Jeśli się uda zniszczyć wszystkie przeprawy, zagrozić statkom handlowym przez drony pływające, to Rosjanie będą sparaliżowani i Krym przestanie być bazą logistyczną dla wojsk rosyjskich, które walczą w Zaporożu - dodaje były dowódca Wojsk Lądowych.
- Atakując most, Ukraińcy chcą cały czas absorbować Rosjan i zmuszać do opuszczenia półwyspu. A gdyby jeszcze połączyli odcięcie mostu Krymskiego albo jego zniszczenie z odcięciem drogi lądowej, to sprawa jest jasna, że Krym może być trudny do zaopatrzenia. Pozostanie tylko zaopatrywanie przez Morze Azowskie - mówi gen. Mieczysław Bieniek.
- Biorąc pod uwagę, że Ukraińcy mają też drony morskie, które dosyć skutecznie mogą atakować, to będzie dla Rosjan trudna sytuacja - dodaje.
Zaraz po ataku Rosjanie zagrozili odwetem. - Takie barbarzyńskie działania nie mogą być usprawiedliwione i nie pozostaną bez odpowiedzi - zapowiedziała rzeczniczka MSZ Maria Zacharowa.
Tymczasem nasilenie ostatnich ataków to sygnał dla Rosjan, wysyłany przez Ukrainę nawet oficjalnie. W piątek mówił o tym doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak. - Pragnę zaznaczyć, że ukraińskie służby posiadają w Rosji rozbudowane i efektywne sieci agentów. Wierzę, że liczba eksplozji na terenie tego kraju wzrośnie - zapowiedział.
Czytaj także:
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski