Przerażające wiadomości z Libii
Od wtorku 26 osób zginęło w Adżdabii w walkach między powstańcami a siłami wiernymi Muammarowi Kadafiemu - poinformował lekarz ze szpitala w tym mieście. Adżdabija ma strategiczne znaczenie, gdyż leży przy drodze do powstańczej stolicy Bengazi. Świadkowie mówią, że sytuacja jest przerażająca.
Według doktora Abdelkarima Mohamada, na wschód i zachód od Adżdabii nadal trwają walki. - Do miasta dochodziły (w środę) odgłosy eksplozji - powiedział lekarz, dodając, że do szpitala trafiło tego dnia czterech zabitych rebeliantów, a dzień wcześniej 22 osoby, głównie cywile.
Bomby spadają na domy
We wtorek "walki w mieście były przerażające. Bomby uderzały w samochody i domy" - opowiadał lekarz. Jak mówił, mieszkańcy miasta nie wychodzą na ulice a większość sklepów jest zamkniętych.
We wtorek libijska telewizja podała, że Adżdabija "została oczyszczona z najemników i terrorystów powiązanych z Al-Kaidą". Reuters informował, że miasto jest w rękach wojsk Kadafiego po tym jak większość powstańców wycofała się z niego we wtorek pod ostrzałem artylerii, a ci którzy zostali złożyli broń.
Drogi z Adżdabii prowadzą i do Bengazi, i do Tobruku na wschodzie, co ułatwia siłom Kadafiego wzięcie w okrążenie Bengazi.
Kadafi kłamie
Tymczasem w środę libijska telewizja podała, że dwa główne plemiona z Bengazi popierają Kadafiego, jednak rzecznik powstańców zaprzeczył tym doniesieniom.
- Plemiona Tarhuna i Warfalla w Bengazi (...) potwierdziły swe poparcie dla przywódcy - informowała telewizja. Wcześniej uważano, że plemiona te popierają powstańców.
Rzecznik rebeliantów z Misraty Abdulbaset powiedział agencji Reutera: - To fałszywe informacje. Kłamią. Chcą stworzyć podziały między plemionami. Kadafi kłamie na każdy temat.
Kadafi nie chce drugiej Bośni
Tymczasem część specjalistów uważa, że Kadafi nie chce doprowadzić do rzezi ludności, by nie wywołać oburzenia na świecie. - Kadafi nie używa lotnictwa w atakach na pozycje partyzantów, ponieważ nie chce, by bombardowania Bengazi zmobilizowały międzynarodową opinię do interwencji wojskowej w Libii - uważa Ben Barry z Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych (IISS).
- Władze Libii mogły studiować konflikt w Bośni z 1995 roku i zorientowały się, że bośniaccy Serbowie, biorąc zakładników spośród personelu ONZ, masakrując ludność cywilną w Srebrenicy i ostrzeliwując Sarajewo, przyczynili się do ukształtowania się międzynarodowego konsensusu na rzecz interwencji wojskowej, która zmieniła układ sił przeciw nim - powiedział Barry dziennikarzom.
Czytaj więcej o masakrze w Srebrenicy!
Gdyby lotnictwo libijskie zbombardowało Bengazi, działająca w mieście Narodowa Rada Libijska miałaby mocny argument, by domagać się od międzynarodowej społeczności ochrony ludności cywilnej - sądzi Barry.
Jego zdaniem libijscy powstańcy mogą ufortyfikować Bengazi, tak by bitwa o miasto nasuwała skojarzenia z oblężeniem Sarajewa przez bośniackich Serbów:
- Miasto liczące ponad 1 mln mieszkańców, o powierzchni 50 km kw., ma duży potencjał obronny, a także propagandowy. Powstańcy mogą przedstawić walkę o miasto jako atak na ludność cywilną, tak jak robił to rząd Bośni w mistrzowskiej operacji psychologicznej, która miała duży wpływ na opinię w USA i w świecie - dodał.
Wojna się nie skończy szybko
Według niego reżim Kadafiego nie nastawia się na szybkie zwycięstwo, lecz na długotrwały konflikt. Jego zwycięstwo nazwał "prawdopodobnym", choć nie uznał go za "nieuchronne". Zdaniem eksperta ewentualne zdobycie Bengazi nie zakończy wojny domowej, ponieważ powstańcy mogą przejść do wojny partyzanckiej.
- Im dłużej wojna będzie trwała, tym bardziej przeciwnicy Kadafiego mogą się zradykalizować i uznać terroryzm za opcję. Im dłuższa wojna, tym większa polaryzacja po obu stronach i większa groźba popełnienia zbrodni wojennych po obu stronach - zaznaczył Barry.
Ewentualna wojna partyzancka mogłaby być okazją dla Al-Kaidy i pokrewnych jej organizacji do ustanowienia przyczółku w Libii, tak jak stało się to w Iraku - uważa ekspert, który przed przejściem do IISS służył w armii i ma stopień brygadiera.
Ekspert IISS zauważa, że najważniejszą bronią po obu stronach stała się furgonetka (pickup) z zamontowanym z tyłu działem przeciwlotniczym. W jego ocenie nie ma dowodów, by dowódcy wojskowi, którzy przeszli na stronę partyzantów, odgrywali istotną rolę operacyjną.