Przedłużono śledztwo ws. nielegalnego handlu bronią WSI
Do 4 maja 2008 r. przedłużono śledztwo w
sprawie nielegalnego handlu bronią w latach 90. przez osoby
związane z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi.
Podejrzanymi są dwaj byli szefowie WSI - gen. Konstanty Malejczyk i kontradmirał Kazimierz Głowacki. Obrońca Głowackiego jest zaskoczony przedłużeniem, twierdząc, że nie było w ogóle przestępstwa, a jeśli tak - to jego karalność już się przedawniła.
To tajne śledztwo przedłużyła prowadząca je Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie - dowiedziała się PAP w tej prokuraturze. Powodem była konieczność przeprowadzenia "kolejnych czynności procesowych" - nie ujawniono, jakich. Nie wiadomo też, czy do maja śledztwo to się zakończy.
Od wielu miesięcy prokuratura nie rozpatrzyła wniosku obrony o umorzenie tego postępowania - powiedział mec. Marek Małecki, obrońca Głowackiego, podejrzanego od jesieni 2006 r. wraz z Malejczykiem o korupcyjne przekroczenie obowiązków (za co grozi od roku do 10 lat więzienia).
Adwokat dodał, że we wniosku podnosił, że w ogóle nie doszło do przestępstwa, a "jeśliby nawet przyjąć, że mogło dojść do przestępstwa, to jego karalność już się przedawniła po 10 latach". Według Małeckiego, który podkreśla, że dobrze zna akta sprawy, "prokuratura zdaje sobie z tego sprawę, a przedłużenie to sztuczna decyzja".
O udziale WSI w handlu bronią doniosła w 2001 r. "Rzeczpospolita". Gazeta opisała nielegalne operacje prowadzone w latach 1992-1996 przy udziale oficerów i współpracowników WSI. Broń z polskich magazynów miała trafiać za pośrednictwem cywilnych firm do państw objętych embargiem ONZ - Chorwacji, Somalii i Sudanu oraz do przestępców działających w Polsce i innych krajach, w tym do rosyjskiej mafii.
Według "Rz", WSI nie tylko nie ujawniły, że broń trafiała do terrorystów i gangsterów, ale wręcz przeciwnie - same umożliwiły przestępstwo, pomagając należącej do ich współpracownika prywatnej spółce Steo otrzymać koncesję na handel bronią i kupić broń z magazynów wojska. Aferę wykryli w 1996 r. celnicy w Estonii, przez którą przerzucano broń, przechwytując na przejściu granicznym z Łotwą 1600 pistoletów.
Przed sądem w Gdańsku toczył się od 2000 r. tajny proces sześciu osób kierujących spółkami Cenrex i Steo - ostatnio przeniesiony do Warszawy. Mężczyzn oskarżono o fałszowanie dokumentów, nielegalne dostawy broni, branie łapówek, nielegalny handel bronią o wartości ok. 4,5 mln dolarów, m.in. do krajów objętych embargiem ONZ. Grozi im do 12 lat więzienia.
Spółki Cenrex i Steo kupowały broń od MON i policji, które pozbywały się uzbrojenia z lat 50. Odbiorcami broni miały być spółki z Estonii, Łotwy i znany handlarz bronią pochodzenia arabskiego Monzer al-Kassar. Z Polski wyeksportowano w ten sposób m.in. ponad 20 tys. pistoletów TT, kilkaset karabinków typu kałasznikow, kilka tysięcy "pepesz", kilkaset sztuk granatników, pociski moździerzowe i miliony sztuk amunicji.
Prokuratura wojskowa prowadziła postępowanie w sprawie "niedopełnienia i przekroczenia obowiązków w latach 1993-96 w celu osiągnięcia korzyści majątkowych przez osoby z kierownictwa WSI". Umorzono je we wrześniu 2000 r. Dwa lata później WPO podjęła to postępowanie na nowo.
Po 2001 r. sprawą zajmowała się sejmowa komisja ds. służb specjalnych, gdy jej szefem był Antoni Macierewicz - do niedawna szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, który kierował też komisją weryfikującą funkcjonariuszy zlikwidowanych WSI.
Kolejni szefowie WSI to robili. Handlowali bronią z mafią rosyjską, z terrorystami arabskimi; ta broń była dostarczana od Japonii po Somalię, naprawdę olbrzymi i bardzo groźny dla Polski proceder- mówił Macierewicz. We wrześniu 2006 r. Macierewicz mówił też jednak, że w sprawie handlu bronią istniał także wymiar "próby walki o kontrakty, która okazała się skuteczną".
Ujawniony w lutym tego roku raport Macierewicza z weryfikacji WSI potwierdził, że WSI handlowały bronią z mafią z państw nadbałtyckich i arabskim terrorystą.
Według raportu, "Steo" założono dla tajnego współpracownika WSI Edwarda Ochnio ps. Tytus, wcześniej już wykorzystywanego przez oddział "Y" służb wojska PRL; firmą "Cenrex" kierował oficer WSI pod przykryciem "Wirakocza" płk Jerzy Dembowski. Transakcja miała dostarczyć WSI ok. 150-200 tys. dolarów prowizji. Zdaniem raportu, pistolety z Polski miały trafić do estońskiej grupy przestępczej, o czym Ochnio miał wiedzieć. Nie mogłem wiedzieć, dokąd trafią - mówił niedawno Ochnio. Razem z Dembowskim, zasiada on na ławie oskarżonych w warszawskim procesie o handel bronią .
Raport podkreśla, że gdy afera została w 1996 r. ujawniona, WSI wprowadziły w błąd premiera Włodzimierza Cimoszewicza, iż nie mają informacji o współpracy Ochni z WSI.
Ochnio wytoczył proces Macierewiczowi, żądając przeprosin. Prawdą w raporcie jest tylko moje nazwisko i pseudonim - twierdzi. Dodaje, że był szpiegiem, czego się nie wstydzi, bo "zawsze działał dla Polski i nie robił niczego nielegalnego". Macierewicz nie widzi podstaw, by przepraszać. Ciąg dalszy procesu przed Sądem Okręgowym w Warszawie - 15 listopada.