Przebudzenie Europy. Kryzys imigracyjny to szansa dla Unii Europejskiej?
W 2003 roku, kiedy Unia Europejska wypracowywała swoją pierwszą strategię bezpieczeństwa, mieszkańcy kontynentu żyli w świecie na pozór bezpiecznym. Unijny dokument otwierało buńczuczne stwierdzenie, że "nigdy jeszcze Europa nie była tak zamożna, bezpieczna i wolna”. Polityka zagraniczna Unii dotycząca najbliższego jej sąsiedztwa koncentrowała się na budowaniu "pierścienia przyjaciół" od Maroka po Rosję i Morze Czarne.
02.10.2015 | aktual.: 28.10.2015 16:02
Dzisiejszy ogląd sytuacji jest diametralnie inny. Unijni przywódcy szamoczą się, usiłując zająć jakieś stanowisko wobec świata, który - żeby zacytować pewien dokument polityczny - "staje się coraz bardziej niebezpieczny, podzielony i dezorientujący". Unię Europejską otacza pierścień ognia, a nie przyjaciół, a setki tysięcy uciekinierów z zapalnych rejonów przekraczają jej granice, chcąc wydostać się z piekła.
Na wschodzie interwencja Rosji na Ukrainie wypędziła z domów dwa miliony ludzi - więcej niż podczas wojny w Bośni i Hercegowinie dwadzieścia lat temu. W tym samym czasie w wyniku straszliwej przemocy w Syrii i chaosu w Afryce Północnej wzrosła gwałtownie liczba uchodźców, co dało początek pogłoskom o kolejnym kryzysie w Unii.
Problem ten nie dotyczy, oczywiście, tylko Europy. To, co media przedstawiają jako zalew, jest w rzeczywistości cienką strużką. Ogromna większość ludzi, którzy uciekli przed rzezią w Syrii, żyje w obozach w Jordanii, Libanie i Turcji. Co najmniej dziesięć tureckich miast liczy w tej chwili więcej uchodźców niż rodowitych mieszkańców, a w Stambule jest ich więcej niż we wszystkich unijnych krajach razem wziętych.
Ze statystycznego punktu widzenia UE mogłaby przyjąć nawet ponad milion uchodźców. Stanowiłoby to zaledwie 0,2 proc. całej ludności Unii - znacznie mniej niż liczba osób, których kraje członkowskie będą potrzebowały w najbliższych dekadach, by uzupełnić zasoby wyraźnie starzejącej się siły roboczej.
Co nie znaczy, że obejdzie się bez problemów. Dane demograficzne nie obejmują miejscowych realiów: niewydolnych systemów azylowych czy kłopotów gospodarki z trudem zapewniającej mieszkania i zatrudnienie. Wielu unijnym przywódcom najtrudniej będzie poradzić sobie z wewnętrzną reakcją polityczną, w sytuacji gdy ksenofobiczne, nacjonalistyczne siły starają się podsycać i obrócić na własną korzyść antyimigranckie nastroje.
Na szczeblu unijnym podziały i dyskusje między rządami wysunęły się na pierwszy plan w czasie, gdy przywódcy usiłowali osiągnąć porozumienie w sprawie kwotowego systemu rozdziału uchodźców między państwa członkowskie. Ostatecznie decyzja w tej sprawie zapadła większością głosów, a nie - jak to jest w zwyczaju i być powinno - w drodze konsensusu (choć większość była liczna, bo tylko cztery państwa z dwudziestu ośmiu głosowały przeciw).
Do czasów ostatniego kryzysu w dyskusjach o Unii Europejskiej dominowały sprawy podziału na wierzycieli z północy i dłużników z południa. Dziś najbardziej aktualnym tematem jest rozbicie na kraje zachodnie, które chętnie przyjmują uchodźców, i wschodnie, które nie chcą mieć z nimi do czynienia.
Jednak mimo wszelkich napięć i braku zgody tak naprawdę chyba panuje jednomyślność co do tego, że rozwiązanie problemu musi mieć charakter europejski; wszyscy bowiem zgadzają się, że wyzwaniom stawianym przez nowy nieład światowy najłatwiej sprostać razem. Niektóre z przedstawianych pomysłów - jednolity system azylowy i wspólny plan dzielenia się obciążeniami - będą oznaczały jednoznaczne przekazanie suwerenności Unii w sferze traktowanej wcześniej jako zastrzeżona dla polityki poszczególnych państw.
Sądząc po wynikach sondaży, Europejczycy zaczynają oceniać rozwiązywanie przez UE kryzysu w strefie euro jako sukces. W ciągu ostatnich trzech lat, po okresie stałego spadku, zaufanie do Unii wzrosło z 48 do 58 proc.; sceptycyzm w stosunku do europejskiego projektu zmalał z 46 do 36 proc.
Schemat się powtarza: nowy kryzys, nowa konferencja w Brukseli, reakcja początkowo chaotyczna, dyskusje i podziały, a potem stopniowe, krok po kroku, postępy na drodze do wspólnego stanowiska, motywowane przekonaniem, że nie ma innego wyjścia.
W dzisiejszych rozbieżnościach tkwią zalążki silniejszego zjednoczenia. Europejski projekt nie jest już uważany za przedsięwzięcie utopijne, abstrakcyjną próbę utworzenia coraz ściślejszego związku. Unię Europejską stopniowo zaczyna się postrzegać jako praktyczny - i absolutnie niezbędny - mechanizm współpracy mniejszych krajów, który umożliwia im sprostanie wspólnym wyzwaniom.
Społeczeństwa Unii Europejskiej rzeczywiście budzą się w świecie bardziej niebezpiecznym, podzielonym i dezorientującym. Wygląda jednak na to, że takie przebudzenie raczej je do siebie zbliży, niż rozdzieli.
__Carl Bildt_Carl Bildt - były premier i ministr spraw zagranicznych Szwecji._