PolskaPrymas: Kościół wspierał pokojowe zmiany w Polsce

Prymas: Kościół wspierał pokojowe zmiany w Polsce

Kościół w Polsce, podczas sierpniowych
strajków w 1980 roku wspierał pokojowe zmiany w Polsce, jakie
proponowała "Solidarność" - powiedział prymas Polski kardynał
Józef Glemp. Ujawnił, że jeszcze jako biskup warmiński spotkał się
Lechem Wałęsą w 1980 roku po mszy świętej odprawionej na stadionie
w Olsztynie.

Prymas: Kościół wspierał pokojowe zmiany w Polsce
Źródło zdjęć: © PAP

17.08.2005 | aktual.: 17.08.2005 19:25

W wywiadzie udzielonym z okazji 25. rocznicy powstania "Solidarności", prymas podkreślił, że Kościół pracował nad tym, żeby wszystkie postulaty (21) zaproponowane przez strajkujących na Wybrzeżu można było zrealizować na drodze pokojowej bez rozlewu krwi, a to nie było łatwe.

PAP: Jaką rolę odegrała "Solidarność" w przemianach ustrojowo- społecznych w Polsce?

Prymas Józef Glemp: Gdy myślę o "Solidarności" jako o ruchu związkowym, to ciągle mam przed oczyma wydarzenia wcześniejsze w naszym kraju, choćby wydarzenia poznańskie w 1956 roku. Następnie rok 1966 - 1000-lecie chrztu Polski i inspirację chrześcijańską, która w czasie dziewięcioletniej katechizacji, tzw. Wielkiej Nowenny, programowanej przez prymasa Polski kardynała Wyszyńskiego dała silne podstawy do marzenia o wolności i zmiany systemu panującego w kraju.

Potem rodzi się "Solidarność" już jako idea nabierająca konkretnych i aktywnych kształtów społecznych. Poprzedził ją jeszcze KOR i wiele innych rzeczy.

W jaki sposób Kościół, a zwłaszcza prymas Wyszyński, włączał się w wspieranie rodzącej się "Solidarności"?

System komunistyczny był sprzeczny ze sposobem patrzenia Kościoła na społeczeństwo. I dlatego Kościół bardzo pozytywnie oceniał propozycje zmian, postulowane przez "Solidarność", zwłaszcza że "Solidarność" chciała te zmiany przeprowadzić pokojowo. To nie były nastroje rewolucji krwawej. "Solidarność" rozpoczęła działalność, domagając się sprawiedliwości. Stąd też robotnicy, zwłaszcza ci z Wybrzeża, mając w pamięci grudzień 1970 roku i masakrę robotników, mieli prawo wołać o sprawiedliwość i wołali o nią.

W czasie strajków robotników w Stoczni Gdańskiej byłem biskupem warmińskim. W tym regionie rodząca się "Solidarność" była odbierana różnie. Duża część społeczeństwa odnosiła się do niej bardzo pozytywnie, ale też spotykałem się z ludźmi nastawionymi do tego ruchu bardzo sceptycznie. Wiem, że w samym Gdańsku biskup Lech Kaczmarek i kapłani, którzy z nim współpracowali, zwłaszcza ks. Henryk Jankowski bardzo gorąco popierali ten ruch, tak jak i kardynał Wyszyński. Prymas spotykał się z Lechem Wałęsą w Warszawie. Odegrał też znaczącą rolę, jeśli chodzi o powstanie "Solidarności" rolniczej.

W 1981 roku, po śmierci prymasa Wyszyńskiego osobiście uczestniczyłem w poświęceniu Pomnika Poległych Stoczniowców w Gdańsku. Pamiętam dobrze klimat, który towarzyszył wydarzeniom początku lat 80. To była wielka zmiana i ona rzutowała na cały blok socjalistyczny.

We wrześniu 1981 roku uczestniczyłem w Zjeździe NSZZ "Solidarność", na który osobiście zgłosiłem akces. Kiedy dziennikarze pytali mnie, czy nie bałem się tego, odpowiedziałem, że nie. Byłem przekonany, że "Solidarność" jest dobrym ruchem, który chce odnowić system zakłamania i nierzetelności, a zwłaszcza pogardy dla robotnika i człowieka pracy.

Wcześniej widziałem, jak bardzo kardynał Wyszyński był zaangażowany w ten ruch, dlatego też potem i ja - już jako prymas - widziałem w tym ruchu olbrzymi potencjał. Dostrzegałem jednak także elementy, które były ideowo obce istotnym ideałom "Solidarności".

Czy Kościół podczas strajków w Stoczni Gdańskiej nie obawiał się, że może dojść do krwawego ich stłumienia?

Prymas: Oczywiście, obawy były. I dlatego Kościół bardzo nad tym pracował, żeby wszystko można było załatwić i osiągnąć na drodze pokojowej. Ze strony partii również nie było wtedy takiego parcia, żeby to stłumić krwawo, jak to miało miejsce w grudniu 1970 roku. Osobiście byłem przekonany, że zdołamy to opanować. Wiem, że po wprowadzeniu stanu wojennego, moje uspakajające kazanie było przyjmowane z pewną goryczą, że nie podrywam do walki. Ale wtedy zwykła kalkulacja sytuacji wskazywała, że zwyciężyć można tylko pokojem.

Czy mógłby Ksiądz Prymas powiedzieć o osobistym zaangażowaniu się we wspieranie "Solidarności"?

Na początku moje kontakty z "Solidarnością" ograniczały się do regionu warmińskiego. Spotykałem się z wieloma ludźmi, którzy odpowiadali za ten ruch i jego rozwój w regionie. Spotkałem się też z Lechem Wałęsą po mszy świętej, która została odprawiona na stadionie w Olsztynie. Wałęsa powiedział wówczas w swym otoczeniu, że "biskup Glemp idzie śmiało naprzód".

Wówczas rysowała się jeszcze możliwość bezkonfliktowego przekształcenia systemu. Ale jak się później okazało, ten system obronił się przed głębszymi zmianami wprowadzeniem stanu wojennego. Stan wojenny - chociaż nie przyniósł tak wiele krwi - to krew była i krzywda była.

Jak z perspektywy 25 lat ocenia ksiądz Prymas "Solidarność" i czy odgrywała ona swą rolę na miarę oczekiwań społecznych?

Na to pytanie nie można udzielić jednoznacznej odpowiedzi. W powszechnym odbiorze - ze spełnienia wszystkich oczekiwań, jakie były w sierpniu 1980 roku - "Solidarność" nie wywiązała się w pełni. Ale trzeba zrozumieć, że zrobić tego nie mogła, nie tylko z powodu przeszkód zewnętrznych. W tak masowym ruchu znaleźli się bowiem także ludzie, którzy chcieli realizować swe interesy nie zawsze wywodzące się z ducha "Solidarności".

Uważam, że "Solidarność" nie skończyła swego zadania, zatrzymała w sobie pewien ideał. "Solidarność" stała się nie tylko instytucją dla zmiany ustroju, instytucją społeczną i związkową, ale przedkładała program zmiany mentalności nie tylko na czasy zagrożenia, ale także na czasy pokoju. Sądzę, że ideał "Solidarności" ma przyszłość, trzeba jednak pracować nad tym, jako nad cnotą społeczną - tak jak to czynił Jan Paweł II.

Co zatem powinna czynić sama "Solidarność"?

Musi ona dokonać rewizji, spokojnej analizy błędów, a także i osiągnięć. Ciągle mi się wydaje, że infiltracja czynników przeciwnych ideom "Solidarności" w jej własnych szeregach była tak duża, że organizacyjnie ruch tego nie wytrzymał. Pojawiły się też przejawy dawnego systemu myślenia, nie było jedności wśród przywódców ruchu, ale przede wszystkim przyszedł biznes. I to on bardzo mocno osłabił "Solidarność". Łatwość zysku, wyjazdu za granicę, tworzenie nowych firm - to wszystko doprowadziło do tego, że ludzie, wcześniej ideowi, gdzieś zagubili ideał i ducha "Solidarności".

Sądzę jednak, że to co najważniejsze w ideałach tego ruchu można odbudować. Będziemy obchodzić 25. rocznicę powstania "Solidarności" i jest ku temu stosowna okazja, by zrewidować ewolucję "Solidarności", zarówno tę negatywną, jak i pozytywną oraz wrócić do ideału "Solidarności" sprzed 25 laty.

Ideał ten opierał się na zasadach chrześcijańskich. I tego bym życzył "Solidarności" dziś, bo nie ma innej drogi dla zrealizowania ideałów, jak tylko w oparciu o trwałe zasady. Myślę, że tego można dokonać.

Rozmawiał Stanisław Karnacewicz

Źródło artykułu:PAP
solidarnośćrocznicabiskup
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)