Protesty rolnicze bez poparcia społecznego? [OPINIA]
Protesty rolników zaczynają być coraz bardziej polityczne, przez co tracą poparcie społeczne. Na początku, gdy były krzykiem rozpaczy ludzi zarabiających ciężką pracą na roli, miały przytłaczającą sympatię. Teraz, gdy coraz częściej pojawiają się na nich polityczne hasła i sami politycy, część wyborców zdała sobie sprawę, że de facto jest to akcja, której nie powinni popierać – pisze dla Wirtualnej Polski prof. Marek Migalski.
29.02.2024 | aktual.: 08.03.2024 11:30
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
I chyba właśnie na taki efekt liczy rząd – ociągając się z ostatecznym spełnieniem oczekiwać protestujących.
Przyjrzyjmy się bowiem procesowi, któremu podlega akcja rolników. Coraz częściej pojawiają się na niej hasła antyukraińskie, antyunijne i antyklimatyczne. Ze strajku w obronie miejsc pracy, zamienia się ona w działalność bardzo polityczną i bardzo ideologiczną. Organizatorzy nie reagują na obecność transparentów o haniebnej treści – jak choćby ten, na którym wzywano Putina do "zrobienia porządku z Ukrainą i Brukselą". W czasie manifestacji w Warszawie obecny był transparent "UkroPolin stop", czyli apelujący o to, by z Polski nie robić ani Ukrainy, ani Izraela.
Ten jawnie antyukraiński i antyżydowski baner niósł człowiek, który dwa tygodnie wcześniej towarzyszył ambasadorowi Rosji podczas składania kwiatów na grobach żołnierzy radzieckich. Tego typu zachowanie nie mogą budzić sympatii większości Polek i Polaków.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podobnie zresztą jak walka z Zielonym Ładem. Coraz więcej osób zadaje sobie pytanie, o co w nim chodzi. I znajduje odpowiedź, że o nasze dobro. Celem wszak tego szeregu regulacji jest to, byśmy oddychali świeżym powietrzem i jedli zdrowszą żywność. W kraju, w którym od 40 do 50 tysięcy ludzi umiera rocznie z powodu smogu, tego typu zapisy mogą (i powinny) mieć znaczenie. Oskarżenia ze strony rolników, że to "lewacka ideologia", zdradzają, że oni sami są więźniami ideologii i obrońcami swojego, a nie naszego, interesu.
Politycy PiS i Konfederacji na protestach
Jest wreszcie sprawa obecności na protestach polityków opozycji, konkretnie PiS i Konfederacji. Nie ma prawie demonstracji, na której nie brylowaliby właśnie posłowie tych dwóch formacji, z Grzegorzem Braunem na czele. Jeśli rolnicy chcą mieć takich obrońców, niech się nie dziwią, że wyborcy, którzy są im przeciwni, nie będą także wspierać samych protestów. Kropkę nad i postawił jak zawsze szczery i bezmyślny szef "Solidarności", Piotr Duda. Oświadczył on bowiem, po ośmiu latach wysługiwania się PiS, że jego związek staje obok rolników i będzie wszelkimi sposobami walczył z rządem.
Możliwe, że rolnicy zyskują dzięki temu sympatię wyborców opozycji, ale – tym samym – tracą życzliwość zwolenników obecnej władzy. Czy aby na tym właśnie powinno im zależeć? Nie sądzę.
Protestujący zmierzają zatem prostą drogą do spowodowania, iż sympatia opinii publicznej dla ich akcji będzie się zmniejszać (na pewno nie zwiększą jej wysypywanie na drogi gwoździ, nieprzepuszczanie karetek i tego typu incydenty). I na to chyba liczy rząd - na zmianę nastawienia większości Polek i Polaków do strajku rolników. Gra więc na czas. Dodatkowo licząc także i na to, że za chwilę protestujący będą musieli wrócić do swych gospodarstw ze względu na początek prac wiosennych na polach. Dość sprytna taktyka – trzeba przyznać.
Od rządzących powinniśmy jednak oczekiwać rozwiązania problemów naszych rolników, bo pewna ich część nie jest winą (jak zalew ukraińskiego zboża). Pomocna w tym może być Unia Europejska, która winna wykazać się w tej akurat sprawie solidarnością. Zwłaszcza że w Warszawie po 15 października ma partnera, a nie wroga. W dodatku partnera, który słusznie chwali się dobrymi relacjami z politykami brukselskimi oraz sam deklaruje solidarność w kwestiach ważnych dla zachodnich Europejczyków (jak na przykład sprawa migracji).
Wszyscy powinniśmy wykazać się solidarnością z rolnikami
Jednak od Zielonego Ładu nie powinniśmy odchodzić (a przynajmniej od jego głównych założeń): to nasze prawo do życia w czystym środowisku naturalnym i do spożywania zdrowej żywności. W tym z kolei wypadku my wszyscy powinniśmy wykazać się solidarnością z rolnikami, bo prawdą jest, iż musi się to odbyć po części ich kosztem. Warto dopłacić im za zmianę sposobów produkcji rolnej, bo w dużej mierze robimy to dla siebie i swoich dzieci, a producenci rolni mają prawo oczekiwać rekompensaty za ponoszone w tym procesie koszty.
To jednak nie usprawiedliwia kontynuowania przez protestujących blokad dróg, rozsypywania na nich gwoździ, głoszenia antyukraińskich, antyunijnych i antyklimatycznych haseł, oraz otaczania się przegrywami z PiS, Konfederacji i Solidarności.
Chcą rozwiązać swoje realne problemy? Niech rozmawiają z większością społeczeństwa, która chce czystego powietrza, pomocy Ukrainie, członkostwa w UE. I z polityczną reprezentacją tej większości.
Prof. Marek Migalski dla Wirtualnej Polski
*Marek Migalski jest politologiem, prof. Uniwersytetu Śląskiego i byłym europosłem (2009-2014). Wydał m.in. książki: "Koniec demokracji", "Parlament Antyeuropejski", "Nieudana rewolucja. Nieudana restauracja. Polska w latach 2005-2010", "Nieludzki ustrój", "Mgła emocje paradoksy", "Naród urojony".