Protest przeciw likwidacji biura pełnomocnika ds. równego statusu

Jak powiedział Robert Biedroń, szef Kampanii Przeciw Homofobii - koordynatora akcji, pod protestem podpisały się organizacje zajmujące się nie tylko wyrównywaniem szans kobiet i mężczyzn, ale także prawami człowieka (np. Helsińska Fundacja Praw Człowieka), gejowsko-lesbijskie, organizacje osób starszych, romskie. Zależy im nie tylko na tym, żeby utrzymać biuro ze względu na unijne wymogi, ale także na olbrzymi zakres działań przeciwdziałających dyskryminacji nie tylko kobiet, ale wszystkich grup mniejszościowych - wyjaśnił Biedroń.

Pragniemy stanowczo zaprotestować przeciwko planom likwidacji tej instytucji, która jak żadna inna skutecznie wdrażała perspektywę równych szans w działania polskich władz publicznych - głosi protest. Organizacje postulują w nim także wdrożenie zapisów dyrektyw UE, które przewidują utworzenie niezależnego organu ds. przeciwdziałania dyskryminacji.

Argument dotyczący międzynarodowych zobowiązań Polski wysuwa także minister Magdalena Środa. Podkreśla, że działanie urzędu pełnomocnika ds. równego statusu to wymóg UE, która przeznacza miliony euro na programy walki z wszelką dyskryminacją, które Polska może stracić, jeśli nie będzie urzędu umocowanego ustawowo. Do zadań takiego urzędu należy przeciwdziałanie dyskryminacji nie tylko ze względu na płeć, ale także ze względu na rasę i pochodzenie etniczne, religię i przekonania, wiek i orientację seksualną, niepełnosprawność.

Według różnych źródeł, tylko na wyrównywanie statusu kobiet i mężczyzn w Polsce, Unia w ciągu najbliższych lat przewiduje kwotę około 59 mln zł. Samo biuro na różne programy przeciwdziałania dyskryminacji otrzymało już z UE w ramach pomocy przedakcesyjnej, jak i po wstąpieniu do wspólnoty, kilkanaście milionów złotych. Podczas, gdy budżet biura to niespełna 2 mln zł.

W ubiegłym roku Sejm odrzucił projekt ustawy o równym statusie kobiet i mężczyzn, który przewidywał ustanowienie centralnego organu administracji rządowej do tych spraw (Prezes Urzędu do Spraw Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn). Obecnie zapisy zakazujące dyskryminacji znajdują się w konstytucji i kodeksie pracy.

Środa dodała, że zdziwiona jest też pomysłami zmiany nazwy biura na pełnomocnika ds. kobiet i rodziny. Zaznaczyła przy tym, że sama zmiana nazwy nie byłaby szkodą dla urzędu, gdyby jej następcy mieli podobne priorytety jak ona, m.in. dotyczące poprawy sytuacji kobiet na rynku pracy czy podniesienia ich przedsiębiorczości. Natomiast źle by się stało, gdyby ze względów ideologicznych zmieniać metody działania urzędu i tym samym postąpić wbrew dyrektywom UE.

Pełnomocnik ds. kobiet działał przy rządzie Tadeusza Mazowieckiego. W rządzie Krzysztofa Bieleckiego był pełnomocnik ds. kobiet i rodziny. Potem rodzina znalazła się w nazwie na pierwszym, a kobiety na drugim miejscu. Za rządów AWS był już tylko pełnomocnik ds. rodziny. Trzy lata temu rząd SLD-UP powołał pełnomocnika ds. równego statusu kobiet i mężczyzn w randze ministra.

Nieoficjalnie, wśród polityków PiS mówi się, że gdyby biuro miało pozostać (najprawdopodobniej ze zmienioną nazwą), pełnomocnikiem mogłaby zostać Joanna Kluzik-Rostkowska, która teraz jest pełnomocnikiem prezydenta stolicy ds. kobiet i rodziny. Kluzik-Rostkowska zaznaczyła, że nie otrzymała jeszcze żadnej propozycji i dopóki jej nie dostanie, nie będzie się na ten temat wypowiadała.

List protestacyjny organizacji pozarządowych ma być przesłany także do urzędników Komisji Europejskiej zajmujących się tą problematyką. Ma też trafić do lidera PO Jana Rokity oraz do b. pełnomocniczki rządu ds. równego statusu Izabeli Jarugi-Nowackiej i obecnej - Magdaleny Środy.