Protest lekarzy trwa w 18 szpitalach na Śląsku
18 śląskich szpitali pracuje w trybie ostrego dyżuru. Tego dnia do bezterminowego protestu w śląskiej służbie zdrowia dołączył Specjalistyczny Zespół Chorób Płuc i Gruźlicy w Bystrej, odbył się też dwugodzinny strajk ostrzegawczy w Centrum Pediatrii im. Jana Pawła II w Sosnowcu.
Lekarze z sosnowieckiej placówki zamierzają w środę przyłączyć się do bezterminowego strajku - jako trzeci szpital pediatryczny w regionie. Wcześniej, 18 maja, na tryb pracy ostrego dyżuru przeszedł dziecięcy szpital miejski w Świętochłowicach. Od poniedziałku protestują też w ten sposób lekarze z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka i Matki (GCZDiM) w Katowicach, jednego z największych szpitali pediatrycznych na południu Polski.
Według informacji szefa organizacji związku zawodowego lekarzy w GCZDiM, dr. Grzegorza Bajora, na szpitalnych oddziałach lekarze pracują w zmniejszonej obsadzie lekarskiej, jednak ich praca jest tak organizowana, by hospitalizowani pacjenci nie odczuwali lekarskiego protestu.
Od poniedziałku nie działa większość spośród 27 dziecięcych poradni specjalistycznych. Pracują dwie poradnie - onkologiczna i hematologiczna. Byłoby niemoralne, gdybyśmy w tych poradniach nie przyjmowali dzieci - tu chodzi wprost o ich życie - podkreślił lekarz.
Jak poinformowała rzeczniczka szpitala, Anna Kidawa, tego dnia 15 pacjentów zostało też przyjętych w poradni diabetologicznej. Pacjenci z wyznaczonymi pierwszymi terminami konsultacji specjalistycznych są przez specjalistów konsultowani i - jeśli ich stan tego wymaga - są przyjmowani na oddziały szpitalne - podkreśliła.
W poniedziałek do naszego szpitala trafiło w ten sposób 29 osób, we wtorek do godz. 15 - 15 osób. Porady specjalistyczne zostały udzielone w poniedziałek 14 chorym, we wtorek na pewno nie było ich mniej - powiedziała Kidawa. Jak podkreślił Bajor, lekarze dysponują bazą komputerową stałych pacjentów poradni; starają się dzwonić do mieszkających najdalej i uprzedzać o proteście.
We wtorek wojewoda śląski powołał specjalny zespół, którego zadaniem będzie ocena sytuacji związanej z akcją protestacyjną w śląskich szpitalach; m.in. zbadanie akcji pod kątem ewentualnego zagrożenia zdrowia i życia pacjentów oraz pod kątem jej legalności.
O zbadanie sprawy zwrócił się do wojewody Tomasza Pietrzykowskiego wicepremier, minister spraw wewnętrznych i administracji Ludwik Dorn, po doniesieniach o przebiegu protestu w GCZDiM. Bajor zapewnił o legalności akcji w tej placówce i zaprzeczył, aby życie i zdrowie jej pacjentów było zagrożone. Podkreślił też, że przygotowując się do protestu lekarze określili wszystkie zasady akcji strajkowej tak, aby nie zagrażały pacjentom i były zgodne z przepisami.
W środę powołany przez wojewodę zespół ma otrzymać od dyrektorów szpitali szczegółową informację o legalności prowadzonych tam protestów oraz ich przebiegu. Na ten temat wojewoda także we wtorek rozmawiał z dyrektorami strajkujących placówek. W środę sprawę omówi również prezydium Wojewódzkiej Komisji Dialogu Społecznego, na które zaproszono m.in. organizatorów protestów.
Podczas wtorkowego spotkania z dyrektorami wojewoda uznał sytuację wywołaną strajkami lekarzy za bardzo niepokojącą. W ocenie wicewojewody Artura Warzochy, jeśli strajki się rozszerzą, w najbliższym czasie sytuacja w regionie stanie się kryzysowa.
Na razie do strajku przystąpiło 18 z 203 śląskich szpitali. Pacjentów ze strajkujących placówek przyjmują szpitale, które strajku nie podjęły. Zagrożenia dla życia i zdrowia mieszkańców województwa jak dotąd - w ocenie przedstawicieli urzędu - nie ma, ale w strajkujących szpitalach narastają długi, co może doprowadzić do likwidacji oddziałów i zamykania szpitali.
Na środę rozpoczęcie bezterminowej akcji protestacyjnej zapowiadają lekarze z Centrum Pediatrii im. Jana Pawła II w Sosnowcu. Tryb naszego bezterminowego protestu będzie wyglądał tak, jak w innych szpitalach. Mogę jednak zapewnić, że nie odmówimy pomocy potrzebującym dzieciom, tak w szpitalu, jak i w poradniach - powiedziała dr Halina Bogusiak z sosnowieckiego Centrum Pediatrii.
Forma strajku nieco różni się w poszczególnych placówkach w zależności od ich specyfiki. Z reguły protest przypomina ostry dyżur - personel pracuje jak w weekendy i święta. Lekarze operują, ale tylko w takich przypadkach, w których zaniechanie zabiegu mogłoby wiązać się z bezpośrednim narażeniem życia pacjenta.
Lekarze z protestujących w wielu regionach Polski szpitali domagają się natychmiastowego 30-proc. wzrostu wynagrodzeń, ale do kwoty nie mniejszej niż 2,4 tys. zł brutto miesięcznie, i 100-procentowej podwyżki w przyszłym roku. Uważają też, że dwa regiony - Śląsk i Mazowsze - są dyskryminowane przy podziale środków na ochronę zdrowia. Protestujący chcą też zwiększenia publicznych nakładów na ochronę zdrowia do wysokości co najmniej 6% PKB.