Propagandysta Putina w furii. "Musimy uderzyć w Polskę"
Rosyjska propaganda robi wszystko, by wystraszyć Zachód i odwieść tamtejsze społeczeństwa od dalszego wspierania Ukrainy. Władimir Sołowjow - czołowy propagandysta Kremla - wezwał na antenie państwowej telewizji do militarnego uderzenia na państwa Zachodu. Wymienił też konkretne miejsce na terytorium Polski.
Wiele informacji, które przekazują rosyjskie media i przedstawiciele władzy, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.
Sołowjow starał się oswajać rosyjskie społeczeństwo z tym, że wojna prawdopodobnie potrwa jeszcze długo. Jak mówił, to co się dzieje obecnie w Ukrainie "to dopiero początek".
Winą za przedłużający się konflikt kłamliwie obarczył "brytyjskie, niemieckie i amerykańskie nazistowskie szumowiny", które dostarczają na front "tyle rakiet, ile tylko mogą".
Stwierdził też, że celem Zachodu "jest wyrządzenie maksymalnych szkód Federacji Rosyjskiej". - Tak, możemy odpowiedzieć uderzeniem na Kijów czy Odessę. Musimy jednak zareagować uderzając w Berlin, Londyn, Waszyngton czy Nowy Jork. Budynki i obiekty wojskowe, w których są podejmowane decyzje - mówił.
Propaganda Kremla straszy Polskę. "Uniwersalne zło"
- Musimy uderzyć w Polskę, bazę, do której przybywa ten cały sprzęt - kontynuował propagandysta, mając najprawdopodobniej na myśli lotnisko w podrzeszowskiej Jasionce, przez które trafia do Ukrainy znaczna część zachodniego uzbrojenia. O "wycieczce do Rzeszowa" mieli wcześniej mówić również najemnicy z Grupy Wagnera.
Sołowjow mówił ponadto o konieczności "uderzenia w fabryki zbrojeniowe". - Nie ma innych opcji. To jest wojna. Wojna, która jest już oczywista. Mamy do czynienia z uniwersalnym złem - dodał kończąc swój absurdalny wywód.
Przeczytaj też:
Źródło: twitter.com/Gerashchenko_en