Prokuratura ustala ojcostwo. Marta Glanc potwierdza, że jest córką księdza
Prokuratura Rejonowa Warszawa - Praga Południe lada dzień wyśle wezwanie do pierwszej osoby, której zeznania pomogą oficjalnie potwierdzić, że ojcem Marty Glanc, autorki książki "Córka księdza", jest proboszcz Jarosław z Wielkopolski. Później zostaną przeprowadzone testy DNA, a na koniec sprawa trafi do sądu.
- Kiedy chciałam wyrobić paszport, pani w okienku powiedziała, że chyba jest jakiś problem z moim ojcem - mówi Marta Glanc. - Udało się go ostatecznie uzyskać, ale postanowiłam sprawdzić mój akt urodzenia. I tam nie było danych ojca, tylko samo imię "Jarosław" z nazwiskiem mojej mamy, bez daty urodzenia. Figurowała tam więc fikcyjna osoba, która nigdy nie istniała. Ojciec zakazał mojej mamie podawania jego personaliów, ale ona i tak wykazała się odwagą, podając jego imię. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że nie mogę mieć takich nieścisłości w papierach - dodaje.
Autorka książki "Córka księdza" w ostatnich latach dowiedziała się, że to normalne, że dzieci księży albo w ogóle nie mają wpisanych personaliów swoich ojców, albo mają wpisane fikcyjne informacje. Często matki słyszały przy wypełnianiu dokumentów "coś trzeba wpisać" i wymyślały na szybko jakieś imię i nazwisko, nieraz zupełnie przypadkowe. I tak wpisane zostawało tam na lata, nieraz na zawsze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Ale to tylko jeden powód, przez który tych personaliów nie ma w dokumentach dzieci księży. Drugi jest taki, że Kościołowi bardzo zależy, żeby ich nie było. Potem to ma przełożenie chociażby na kwestię dziedziczenia. Ja i tak nie jestem w złej sytuacji, bo mój ojciec się mnie nie wypiera. Wiem, że wkrótce moim śladem pójdzie kolejna córka księdza. To trzeba uregulować - dodaje Marta Glanc.
Przesłuchanie matki, potem ojca
W tym postępowaniu Martę Glanc reprezentuję pro bono adwokat Marcin Piszczek z wielkopolskiej Chodzieży. To on w jej imieniu wysłał latem ubiegłego roku wniosek i dzięki temu cała machina prawna została uruchomiona. Sprawą zajęła się prokuratura w Warszawie, ponieważ córka proboszcza mieszka obecnie w stolicy, więc jest to jednostka właściwa dla jej miejsca zamieszkania.
Matka Marty Glanc ma wkrótce dostać wezwanie na przesłuchanie i to ona jako pierwsza złoży zeznania. Będzie musiała wskazać, kto jest ojcem jej córki. Kobieta zawsze ją wspierała i nigdy przed nią nie ukrywała prawdy, ani nie zabraniała kontaktu z księdzem Jarosławem.
- W zależności od tego, kogo wskaże matka, ta osoba zostanie później poddana badaniu DNA – wyjaśnia Marcin Piszczek. - Przepis mówi, że należy uprawdopodobnić ojcostwo. Oczywiście nie obędzie się bez pytań o to, czemu to wszystko odbywa się tak późno, ale tu padają różne odpowiedzi w zależności od sytuacji. Czasem kobieta wyjaśnia, że chodziło o odbiór społeczny, a czasem o przekonywanie ojca, że będzie wszystko w porządku. Teraz, już jako osoba dorosła, sprawą zajęła się córka i ma do tego prawo. W dalszej kolejności oczywiście zostanie przesłuchany wskazany mężczyzna i zostanie mu zadane pytanie, czy potwierdza ojcostwo lub jemu zaprzecza - mówi adwokat.
Jeśli wyniki testów DNA będą zgodne z oczekiwaniami, prokurator złoży wniosek o ustalenie ojcostwa do sądu. Dopiero decyzja sądu zakończy całą procedurę.
Jak zaznacza mecenas, udział prokuratury w tej sprawie jest możliwy, ponieważ wiadomo, kto jest ojcem.
Paragraf 1 artykułu 454 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego stanowi: "W sprawach o ustalenie macierzyństwa albo ojcostwa prokurator wytaczając powództwo wskazuje w pozwie dziecko, na którego rzecz wytacza powództwo, oraz pozywa odpowiednio matkę dziecka albo domniemanego ojca, a jeżeli osoby te nie żyją - kuratora ustanowionego na ich miejsce".
Prymas nie widział problemu
Marta Glanc przyszła na świat w szpitalu w Bydgoszczy. Jej ojciec był proboszczem kilkadziesiąt kilometrów dalej na południe. Przez wiele lat mieli ze sobą kontakt. W zeszłym roku ukazała się jej książka "Córka księdza", w której wyjawiła, że jest dzieckiem kapłana, który nigdy się jej nie wypierał, ale nigdy też formalnie nie uznał. W ciągu jej życia objął inną parafię, kilkadziesiąt kilometrów dalej. Księdzem jest do dziś.
Swoją historię opowiedziała w zeszłym roku podczas obszernego wywiadu dla Wirtualnej Polski, który można przeczytać pod tym linkiem: "Cześć, jestem Marta Glanc. Dziennikarka i córka księdza".
Można w nim przeczytać m.in. jak podczas wakacji na plebanii musiała mówić "wujku" do własnego ojca, a także o wieloletniej manipulacji, zakłamaniu, innych dzieciach duchownych oraz o tym, jak na jej istnienie reagował Kościół.
- Sam ojciec mówił mi, że rozmawiał na mój temat z prymasem, a on nie widział w tym problemu - zdradziła.