Prokuratura: seksafera to nie zamach stanu
Warszawska prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa z wniosku wicepremiera Andrzeja Leppera w celu zbadania, czy oskarżenia wobec polityków Samoobrony o molestowanie seksualne miały na celu przeprowadzenie zamachu stanu. Wicepremier może się odwołać od tej decyzji.
14.02.2007 17:20
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/bohaterowie-seksafery-6038682264584833g ) [
]( http://wiadomosci.wp.pl/bohaterowie-seksafery-6038682264584833g )
Bohaterowie seksafery
Wiceszef Samoobrony Janusz Maksymiuk powiedział, że Samoobrona odwoła się od decyzji prokuratury. My mamy dowody świadczące o tym, że w tej sprawie chodziło faktycznie o zamach stanu - oświadczył.
O odmowie śledztwa poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Maciej Kujawski. Dodał, że podczas przesłuchań Lepper nie uprawdopodobnił swych podejrzeń.
Brak jest dostatecznych danych, by uznać, że mogło dojść do czynu polegającego na próbie usunięcia przemocą Andrzeja Leppera ze stanowiska, które zajmuje - powiedział Kujawski. Informacje podane przez zawiadamiającego nie dają podstaw, by przyjąć, że artykuł "Gazety Wyborczej" był wynikiem inspiracji ze strony opozycji parlamentarnej po to, by doprowadzić do odwołania wicepremiera - dodał Kujawski.
11 grudnia 2006 r. Lepper złożył swój wniosek do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, powołując się na artykuł kodeksu karnego mówiący o usunięciu przemocą konstytucyjnego organu RP. Mówił, że seksafera - ujawniona przez "GW", a dotycząca posłów jego partii - miała na celu dokonanie zamachu stanu i obalenie koalicji rządowej, za czym - według niego - mieli stać biznesmeni i politycy.
Lepper był przesłuchiwany przez ABW w związku z jego wnioskiem. Uprzedzono go wtedy o odpowiedzialności karnej za powiadomienie o niepopełnionym przestępstwie oraz za składanie fałszywych zeznań.
Ostatecznie to prokuratura, a nie ABW zdecydowała, czy wszcząć śledztwo. Faktycznie, dostaliśmy z ABW materiały ich postępowania sprawdzającego w tej sprawie - mówił tydzień temu Kujawski.
"Seksaferę" w Samoobronie ujawniła na początku grudnia "Gazeta Wyborcza", opierając się na relacji Anety Krawczyk, która twierdziła, że pracę w partii dostała w zamian za współżycie seksualne ze Stanisławem Łyżwińskiem i Lepperem. Po publikacji Prokuratura Okręgowa w Łodzi wszczęła śledztwo.
Zamierza ona postawić posłowi Łyżwińskiemu zarzuty oferowania pracy w zamian za korzyść osobistą, a także zmuszania do usług seksualnych oraz gwałtu. Do końca lutego do Sejmu ma trafić wniosek o uchylenie jego immunitetu.
Dotychczas łódzka prokuratura postawiła zarzuty Jackowi P., byłemu asystentowi posła Łyżwińskiego, podejrzanemu m.in. o nakłanianie Krawczyk do przerwania ciąży i narażenie jej życia. Jacek P., aresztowany ze względu na obawę utrudniania śledztwa, nie przyznaje się do zarzutów, za które grozi mu do 8 lat więzienia.
Były działacz Samoobrony z Myślenic Franciszek I. jest zaś podejrzany o poplecznictwo i podżeganie do składania fałszywych zeznań - miał instruować jednego ze świadków jak ma zeznawać na temat Łyżwińskiego. Grozi za to do 5 lat więzienia.
Test DNA wykluczył, by Lepper był ojcem najmłodszego dziecka A. Krawczyk.