Prokuratura: sąd się myli, nie oddawajcie Jasia matce!
Prokuratura skieruje zażalenie na decyzję Sądu Rejonowego w Lublinie na mocy której opiekę nad rocznym, chorym na mukowiscydozę chłopczykiem - nazywanym przez media Jasiem - ma sprawować jego matka Białorusinka.
12.05.2008 | aktual.: 12.05.2008 17:40
Rzeczniczka lubelskiej prokuratury okręgowej Beata Syk-Jankowska nie powiedziała, jaka będzie treść zażalenia, ani jakie argumenty je uzasadniają. Decyzja o skierowaniu zażalenia zapadła. Więcej informacji podamy we wtorek - powiedziała jedynie.
Lubelski Sąd Rejonowy uchylił w kwietniu postanowienie o umieszczeniu Jasia w rodzinie zastępczej, co oznacza przekazanie opieki nad dzieckiem jego matce Białorusince. Sąd wziął pod uwagę złożone w marcu przez Białorusinkę oświadczenie o cofnięciu jej wcześniejszej zgody na adopcję dziecka. Wyraziła ona także chęć przejęcia opieki. Nigdy nie była pozbawiona praw rodzicielskich.
Następnego dnia po ogłoszeniu tego postanowienia prokuratura złożyła w sądzie wniosek o wstrzymanie jego wykonania i nadesłanie uzasadnienia.
Na początku marca biologiczny ojciec dziecka, Polak z Lubelszczyzny, uznał go formalnie przed urzędnikiem stanu cywilnego za swojego syna. Chłopiec otrzymał dzięki temu polskie obywatelstwo (ma też białoruskie) i w związku z tym wcześniejsza decyzja sądu o przekazaniu dziecka na Białoruś została wstrzymana, a o ustanowieniu opieki nad dzieckiem mógł zdecydować polski sąd.
Matka Jasia stara się o zalegalizowanie swojego pobytu w Polsce. Odpowiedni wniosek złożyła w lubelskim urzędzie wojewódzkim.
Białorusinka od wielu lat przebywa w Polsce nielegalnie, oprócz Jasia ma jeszcze trójkę dzieci. Dwoje z nich urodziło się w Lublinie, znają tylko język polski, chodzą do lubelskich szkół. Kobieta nie chce wracać na Białoruś w obawie przed szykanami.
Chłopczyk - nazwany Jasiem (jego prawdziwe imię i nazwisko to Paweł Iwanow) - urodził się na początku kwietnia ub. roku w Lublinie. Jego matka zrzekła się dziecka tuż po jego urodzeniu i zgodziła się na jego adopcję. Chłopczyk został umieszczony w rodzinie zastępczej w Gdyni.
Początkowo miał być przekazany na Białoruś, zgodnie z międzynarodową umową. Polskie media protestowały przeciwko temu w obawie, że nie będzie on tam miał specjalistycznej opieki niezbędnej przy jego chorobie.