"Prokuratura przemilcza niewygodne fakty ws. Polańskiego"
Adwokaci Romana Polańskiego powtórzyli prośbę, aby wyrok na niego wydano zaocznie i zarzucili prokuraturze Los Angeles, że próbując doprowadzić do jego ekstradycji ze Szwajcarii przemilcza niewygodne fakty.
Prokuratura okręgowa Los Angeles domaga się jego ekstradycji argumentując m.in., że podsądny nie może dyktować sądowi, na jakich warunkach ma się odbywać rozprawa, a reżysera nie można traktować inaczej tylko z tego powodu, że jest znaną osobą.
W dokumentach złożonych w sądzie w Los Angeles przed zaplanowanym na 22 stycznia posiedzeniem, na którym zapaść ma decyzja, czy reżyser może być sądzony zaocznie, adwokaci Chad Hummell i Bart Dalton argumentują, że amerykańska umowa ekstradycyjna ze Szwajcarią dotyczy wyłącznie osób, którym grozi co najmniej sześć miesięcy pozbawienia wolności.
Tymczasem obrońcy Polańskiego wskazują, że odbył on już karę w całości. W 1977 r. przyznał się bowiem do nielegalnego seksu z 13-latką i odsiedział 42 dni w kalifornijskim więzieniu, przechodząc tam badania psychiatryczne. Spełnił tym samym warunki ugody z sędzią Laurencem Rittenbandem (zmarł w 1993 r.).
Na dzień przed wydaniem przez Rittenbanda formalnego wyroku w 1978 r. Polański zbiegł z USA w obawie, że sędzia złamie ugodę. We wrześniu 2009 roku został aresztowany w Zurychu na mocy wydanego w 2005 roku międzynarodowego nakazu aresztowania.
W złożonych we wtorek w sądzie dokumentach obrońcy Polańskiego zasugerowali, że dążąc do ekstradycji Polańskiego prokuratura LA nie przedstawia szwajcarskim władzom "faktów, które czynią ekstradycję niedozwoloną".
Wskazali m.in., że prokuratura zna fakty wskazujące na nieprawidłowości podczas postępowania przeciwko reżyserowi pod koniec lat 70. Zaapelowali także, aby w tej sprawie zorganizowane zostało przesłuchanie.
Adwokaci reżysera skrytykowali ponadto zastępcę prokuratora okręgowego Davida Walgrena za to, że w złożonych w sądzie dokumentach użył w odniesieniu do Polańskiego niestosownego i "podżegającego" według nich zwrotu "gwałciciel dziecka".
Obrońcy twierdzą, że zwrot ten został zastosowany w celu zwrócenia uwagi mediów, ponieważ słowa "gwałt" i "dziecko" nie występują w sądowych dokumentach dotyczących sprawy reżysera.