PolitykaProkuratura prostuje doniesienia ws. wypadku Szydło. "Rzeczpospolita" odpowiada

Prokuratura prostuje doniesienia ws. wypadku Szydło. "Rzeczpospolita" odpowiada

Krakowska prokuratura twierdzi, że "Rzeczpospolita" opublikowała "nieprawdziwe informacje i nieścisłości" w związku z wypadkiem premier Beaty Szydło. Autorzy tekstu bronią swoich ustaleń.

Prokuratura prostuje doniesienia ws. wypadku Szydło. "Rzeczpospolita" odpowiada
Źródło zdjęć: © PAP | Jacek Bednarczyk
Magdalena Nałęcz-Marczyk

W piątek rano "Rzeczpospolita" opublikowała artykuł dotyczący śledztwa ws. wypadku Beaty Szydło w Oświęcimiu. Wynika z niego, że prokuratorom nie udało się potwierdzić wersji wydarzeń funkcjonariuszy BOR. Ochroniarze premier twierdzili m.in., że ich samochody miały włączone sygnały świetlne i dźwiękowe.

Z wniosku, do którego dotarła "Rzeczpospolita", wynika, że auto premier nie miało ani sygnałów dźwiękowych, ani świetlnych. To oznacza, że Sebastian K. po przepuszczeniu BMW mógł nie wiedzieć, że ma przepuścić jeszcze dwa inne samochody. Jeśli audi z Beatą Szydło nie było pojazdem uprzywilejowanym, to pierwszeństwo miał kierowca seicento.

"Prokuratura Okręgowa w Krakowie informuje, że publikacja ta zawiera nieprawdziwe informacje i nieścisłości" - czytamy w oświadczeniu prokuratora okręgowego w Krakowie Rafał Babińskiego.

Świadkowie zostali potraktowani "wybiórczo"

"Nieprawdą jest, że 'aby wybielić rządową ochronę, prokuratura naciągnęła fakty o wypadku premier w Oświęcimiu'. Nieprawdą jest również, że na podstawie zebranego materiału dowodowego prokuratura wyprowadziła sprzeczne wnioski, wzajemnie wykluczające się co do zachowania poszczególnych uczestników zdarzenia" - napisał w oświadczeniu prok. Babiński.

"Nie jest również prawdą informacja, jakoby 'audi wiozące premier, wymijając seicento, nie miało 'koguta', ani 'dźwięków', że 'odstęp pojazdów w kolumnie był za duży' i że 'to oraz brak koguta na dachu audi mogło zmylić kierowcę seicento'" - twierdzi przedstawiciel krakowskiej prokuratury.

Autorzy publikacji dziennika obstają przy swoim. "Jak wiemy, ci którzy nie słyszeli dźwięków, których nie jest pewien prok. Babiński, znajdowali się najbliżej miejsca wypadku. Prok. Babiński do swojej tezy o kolumnie uprzywilejowanej wybrał tych świadków, którzy je słyszeli bądź zapewniali o ich posiadaniu (funkcjonariusze BOR)" - twierdzą dziennikarze "Rzeczpospolitej".

Do wypadku Beaty Szydło doszło 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu. Rządowa kolumna złożona z trzech samochodów wyprzedzała fiata seicento. 21-letni kierowca pojazdu przepuścił pierwszy samochód, zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto premier. Wtedy samochód wiozący Szydło uderzyło w drzewo.

Źródło: interia.pl, rp.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (319)