Prokuratura nadal zainteresowana b. współpracownikiem Łapińskiego
Prokuratura Apelacyjna w Warszawie wystąpiła do Prokuratury Krajowej o przedłużenie śledztwa przeciw Waldemarowi D. - byłemu szefowi gabinetu politycznego ministra zdrowia Mariusza Łapińskiego, podejrzanemu o żądanie 1,2 mln zł łapówki od firmy farmaceutycznej oraz wyłudzenie z mazowieckiej regionalnej kasy chorych kontraktu na świadczenia zdrowotne.
08.12.2004 | aktual.: 08.12.2004 15:33
Jak powiedział rzecznik prokuratury Zbigniew Jaskólski, prokuratura wnosi o przedłużenie o kolejnych kilka miesięcy śledztwa, które trwa od maja 2003 r.
Zarzuty postawiono D. w marcu. Grozi mu kara do 8 lat więzienia. Prokuratura zastosowała wobec niego poręczenie 200 tys. zł oraz zakazała mu opuszczania kraju. D. jest jedynym podejrzanym w tym śledztwie.
O sprawie doniosła "Rzeczpospolita" w artykule "Leki za milion dolarów" z maja 2003 r. D. wytoczył autorce tego tekstu Małgorzacie Soleckiej proces cywilny.
Prokuratura Apelacyjna wszczęła w maju 2003 r. śledztwo w sprawie "żądania przez pracownika administracji rządowej, w związku z pełnieniem funkcji publicznej w Ministerstwie Zdrowia, od przedstawicieli zagranicznej firmy farmaceutycznej udzielenia korzyści majątkowej w zamian za umieszczenie leku, będącego produktem tej firmy, na liście leków refundowanych".
Według prasy, która pisała wtedy o sprawie, wokół Łapińskiego oraz byłego wiceministra zdrowia i prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia Aleksandra Naumana utworzona została sieć nieformalnych powiązań biznesowych. Premier Leszek Miller odwołał wkrótce potem Naumana z funkcji prezesa NFZ.
Oddzielnie Prokuratura Apelacyjna prowadzi śledztwo m.in. w sprawie niezgodnego z prawem zarejestrowania kilkuset leków, fałszowania dokumentów i niedopełnienia obowiązków przez Ministerstwo Zdrowia - o czym zawiadomił ówczesny minister zdrowia Leszek Sikorski.
Nieprawidłowości te wykryła kontrola ministerstwa, która obejmowała okres od października 2001 r. do marca 2003 r. Nadzór nad polityką lekową pełnił wówczas Nauman, a szefem resortu był Łapiński. Obaj twierdzą, że nie mają nic wspólnego ze sprawą.