Prokuratura może postawić zarzuty synowi Ryszarda Czarneckiego
Jak ustaliła Wirtualna Polska, nie ma już formalnych przeszkód do postawienia zarzutów posłowi PiS Przemysławowi Czarneckiemu, synowi europosła Ryszarda Czarneckiego. Sejmowa komisja uznała, że polityk poprawnie zrzekł się immunitetu i przekazała dokumentację do prokuratury. Chodzi o domową awanturę sprzed ponad roku. Jeden z uczestników twierdził, że został dźgnięty nożem przez polityka. Poseł zaprzecza.
Przypomnijmy, w listopadzie ubiegłego roku Prokuratura Generalna wystąpiła z wnioskiem o uchylenie immunitetu posłowi Czarneckiemu. Polityk postanowił nie czekać na głosowanie w jego w sprawie i w styczniu sam zrzekł się immunitetu. Sprawa nabrała tempa pod koniec lipca.
- Poseł złożył oświadczenie o wyrażeniu zgody na pociągnięcie go do odpowiedzialności karnej. Marszałek Sejmu skierowała je do Komisji Regulaminowej, Spraw Poselskich i Immunitetowych, która rozpatrzyła sprawę na posiedzeniu 24 lipca 2020. Komisja uznała formalną poprawność oświadczenia. 29 lipca stosowna korespondencja została przekazana do Prokuratora Generalnego, co kończy sejmowy etap sprawy – informuje WP Centrum Informacyjne Sejmu.
Formalnie więc śledczy mogą postawić zarzuty politykowi. We wniosku o uchylenie immunitetu prokuratura powołuje się na czyn z art. 157 par. 1 Kodeksu karnego (naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia). Grozi za to kara pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięciu lat.
Pytana przez nas o sprawę Prokuratura Okręgowa w Warszawie informuje, że czeka na sejmową korespondencję. - Prokuratura oczekuje na nadejście dokumentacji z oficjalnym stanowiskiem Sejmu w przedmiocie złożonego przez prokuratora wniosku o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności posła. Szczegółowe ustalenia prowadzonego dochodzenia na jego obecnym etapie nie mogą zostać przedstawione z uwagi na konieczność zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania - mówi Aleksandra Skrzyniarz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Nieoficjalnie, poseł ma pojawić się na przesłuchaniu w prokuraturze na początku września.
Zobacz też: Andrzej Sośnierz krytykuje ministra zdrowia. Łukasz Szumowski odpowiada politykowi
Chodzi o zdarzenie z nocy sylwestrowej z 31 grudnia 2018 r. na 1 stycznia 2019 r. W domu Przemysława Czarneckiego doszło wówczas do awantury. Jeden z uczestników spotkania został zraniony nożem. Mężczyzna to znajomy posła. Powodem kłótni miała być żona polityka. W mieszkaniu interweniowała policja. Badanie alkomatem wykazało, że poseł PiS był trzeźwy. Z kolei jego znajomy ponad 2 promile alkoholu we krwi. Po zdarzeniu mężczyzna zeznał, że to polityk dźgnął go nożem.
W rozmowie z Wirtualną Polską poseł Przemysław Czarnecki mówi, że chciałby, by ta sprawa jak najszybciej się zakończyła. - Czekam teraz na przesłuchanie w prokuraturze. Podkreślam, że na obecną chwilę nie mam żadnych zarzutów. Do tej pory nie byłem przesłuchany przez prokuraturę nawet w charakterze świadka. Szczegółów składanych wyjaśnień na tym etapie postępowania, z przyczyn oczywistych, nie mogę ujawnić – mówi nam poseł Przemysław Czarnecki.
- W moim interesie jest, żeby jak najszybciej ten temat zakończyć. To sprawa, która się ciągnie od blisko 20 miesięcy. Z mojego punktu widzenia jest to absurdalny temat. Mam nadzieję, że skoro prokuratura może obecnie zająć się formalnie sprawą, to jej zakończenie nastąpi szybko. Oczywiście ocena sytuacji należy do śledczych, ale ja się cieszę, że ta sprawa poszła w końcu do przodu. Sytuacja zawieszenia jest mocno niekomfortowa – dodaje Przemysław Czarnecki.
Kiedy wniosek śledczych trafił do Sejmu, poseł nie krył zdziwienia. Ale już wtedy zapowiadał, że zrzeknie się immunitetu i będzie bronił się przed sądem.
A przypomnijmy, że w ostatnich dniach głośno zrobiło się o ojcu posła, deputowanym do Parlamentu Europejskiego - Ryszardzie Czarneckim. Okazało się, że Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) skierował do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Wątpliwości budzi aż 100 tys. euro, które Czarnecki pobrał z unijnej kasy.
Jak ujawniła "Rzeczpospolita", Czarnecki w swoich sprawozdaniach wykazywał, że podróżuje między Brukselą a Jasłem. OLAF miał ustalić jednak, że europoseł nie mieszkał w Jaśle, a w Warszawie. Wątpliwości budzi więc fakt, że pobierał dodatkowe pieniądze za odległość między tymi miastami.
Sam Czarnecki w rozmowie z "Rzeczpospolitą" zapewnił, że nie ma obaw o wyniki postępowania. Podkreślił również, że PE nie zgłaszał żadnych wątpliwości do jego sprawozdań, co jego zdaniem oznacza, że przyjął przedstawione w nich rozliczenia bez zastrzeżeń.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl