Prokuratura: karambol z udziałem Macierewicza to kolizja
Nie doszło do wypadku, a jedynie do kolizji - tak wojskowa prokuratura zajmująca się karambolem z udziałem szefa MON traktuje to zdarzenie - dowiedziało się RMF FM. W ubiegłym tygodniu niedaleko Torunia samochody z kolumny Antoniego Macierewicza zderzyły się z pojazdami stojącymi na światłach.
- Nie ma mowy o śledztwie, które podejmuje się, gdyby doszło do wypadku - powiedział prokurator Wojciech Skrzypek. - Dopóki nie pojawią się nowe okoliczności, nie zachodzą przesłanki, żeby tę formę postępowania zmienić - dodał.
Okazało się także, że wszystkie szczegóły karambolu są tajne.
Chodzi o sytuację w Lubiczu Dolnym k. Torunia. Na drodze krajowej nr 10 zderzyło się osiem pojazdów, w tym dwa samochody BMW należące do Żandarmerii Wojskowej i sześć pojazdów cywilnych. Poszkodowane zostały trzy osoby, które po wizycie w szpitalu i zaopatrzeniu medycznym zostały zwolnione do domów. W jednym z aut ŻW jechał szef MON Antoni Macierewicz. Nic mu się nie stało. Zaraz po zdarzeniu pojechał do Warszawy innym samochodem.
Antoni Macierewicz zapewniał, że choć przyczyna wypadku jest badana, to na pewno nie został on spowodowany przez kierowcę jego auta. Ten samochód - tłumaczył minister - został z tyłu uderzony przez jeden z innych samochodów.
Według prokuratury, wpływ na zdarzenie mogły mieć trudne warunki panujące na drodze. Według wstępnych ustaleń, jeden z samochodów w kolumnie z powodu trudnych warunków drogowych stracił przyczepność z nawierzchnią i uderzył w tył poprzedzającego go pojazdu. Następnie oba pojazdy, wytracając prędkość, uderzyły w samochody stojące przed skrzyżowaniem.