Prokuratura chce wiedzieć więcej o wannie Wassermanna
Warszawska prokuratura chce kolejnego przedłużenia śledztwa w sprawie wadliwie podłączonej do prądu wanny w domu Zbigniewa Wassermanna - obecnego koordynatora ds. służb specjalnych. Poprzednim razem śledztwo przedłużono do 30 maja.
21.05.2007 | aktual.: 21.05.2007 17:47
Odpowiedni wniosek skierowaliśmy już do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur. Dodała, że konieczność przedłużenia śledztwa wynika z oczekiwania na kolejną opinię biegłego.
Sprawa dotyczy głośnego sporu między Wassermannem a fachowcami, którzy w 2003 r. wykańczali mu dom w Krakowie. Ówczesny poseł PiS nie chciał zapłacić wykonawcom, argumentując, że wadliwe podłączenie wanny z hydromasażem stanowiło zagrożenie dla życia jego rodziny i jego samego. Ekspertyzy wykazały wadliwość instalacji, co mogło grozić porażeniem prądem.
Śledztwo od trzech lat prowadziła prokuratura w Nowej Hucie, która sześciu pracownikom budowlanym, elektrykom i hydraulikom, postawiła zarzuty narażenia rodziny Wassermannów na groźbę utraty życia lub zdrowia oraz oszustwa. "Gazeta Wyborcza" pisała w 2005 r., że Wassermann krytykował działania prokuratora, chcącego początkowo sprawę umorzyć. Nie zgadzał się też z pierwszymi opiniami eksperta, który nie widział aż tak poważnych zagrożeń w domu posła PiS.
W grudniu 2005 r. ówczesny prokurator krajowy Janusz Kaczmarek podjął decyzję, by śledztwo przekazać z Krakowa do innej prokuratury. Mówił, że choć Prokuratura Krajowa nie znalazła żadnych nieprawidłowości w postępowaniu krakowskiej prokuratury, to sprawa trafi do innej jednostki, by "uniknąć zarzutu stronniczości" (Zbigniew Wassermann jest prokuratorem z Krakowa). Od tego czasu śledztwo było już kilka razy przedłużane.
Kilka miesięcy temu krakowski sąd warunkowo umorzył na dwa lata postępowanie karne wobec Wandy Gąsior, teściowej przedsiębiorcy budowlanego, oskarżonej przez Wassermanna o pomówienie. Sąd zarazem zobowiązał Gąsior do przeproszenia go. Wcześniej, w listach do mediów, pisała ona o gnębieniu prywatnych przedsiębiorców przez nieuczciwych zleceniodawców i jako przykład podawała budowę domu Wassermanna.
Przed krakowskim sądem toczy się także proces cywilny, w którym przedsiębiorca budowlany Janusz D. domaga się od ministra zapłaty ok. 40 tys. zł jako reszty należności za budowę. Tymczasem w sporządzonej na potrzeby tego procesu opinii biegły wyliczył, iż straty spowodowane usterkami w budowie sięgają ponad 120 tys. zł.