Prokurator mówi o nim "bestia". W grudniu Leszek Pękalski kończy odsiadywać wyrok
Przeraża liczba zabójstw. Kobiety były mordowane i obnażane. Następnie zabójca zaspokajał się z ich ciałami. Jeśli wyjdzie na wolność, będzie zagrażał kobietom, mężczyznom i dzieciom. Znów zamorduje - mówi Wirtualnej Polsce Mieczysław Buksa, który oskarżał Leszka Pękalskiego w procesie.
15.06.2017 | aktual.: 15.06.2017 08:31
Nina Harbuz, Wirtualna Polska: W grudniu Leszek Pękalski skończy odsiadywać wyrok 25 lat i jeśli sąd nie ogłosi decyzji o umieszczeniu go w ośrodku zamkniętym w Gostyninie, wyjdzie na wolność. Powinniśmy się tego obawiać?
Mieczysław Buksa, prokurator, obecnie w stanie spoczynku: Oczywiście, że tak, bo to jest człowiek bardzo niebezpieczny. Jeżeli wyjdzie na wolność, będzie zagrażał kobietom, mężczyznom, dzieciom. Znów zamorduje, bo nie panuje nad sobą.
Spędził pan z nim ponad dwa lata w czasie przesłuchań. Jaki on jest?
Bardzo spokojny. Nigdy nie był agresywny, choć wzrok miał rozbiegany i wystraszony. Piliśmy kawę, a on opowiadał o tym co się stało. Mówiłem mu, żeby mówił prawdę.
Chętnie mówił o zbrodniach?
Bardzo chętnie, choć bez żadnych emocji.
Żadnej skruchy?
Żadnej.
Poczucia winy?
Nic z tych rzeczy. Twierdził, że tak musiało się stać. To jest bestia.
Gwałciciel, zabójca, nekrofil… Wampir z Bytowa grasował w Polsce na przełomie lat 80-tych i 90-tych. Dokładna liczba jego ofiar jest nieznana. Choć został skazany tylko za jedno morderstwo, przypisuje mu się nawet 90 ofiar. Niedługo ma wyjść na wolność.
W trakcie przesłuchań opowiedział o ponad 60 gwałtach i morderstwach, których miał dokonać. Niektórzy twierdzą, że było ich jeszcze więcej, że dopuścił się nawet 90 zbrodni. W akcie oskarżenia znalazło się dwadzieścia zarzutów. 17 zabójstw, w tym dziecka, jeden gwałt, jeden rozbój i jedno uprowadzenie. Tymczasem wyrok odsiaduje za jedno zabójstwo. Jak to jest możliwe?
Co innego wysłuchać podejrzanego, który opowiada o gwałtach i morderstwach, których rzekomo miał się dopuścić, a co innego udowodnić to przed sądem. Pękalski na sali rozpraw przyznał się do 15 zabójstw, z których potem, w trakcie trwania procesu, sukcesywnie wycofywał się, widząc, że ma szansę na ugranie niższego wyroku. Nigdy nie przyznał się do zabójstwa policjanta i półrocznego dziecka, porwanego w Białymstoku.
Ale przecież byli świadkowie.
Proszę pani, sądy w tym kraju są niezawisłe. Taki zapadł wyrok, więc proszę pytać o to sąd. W lutym 1984 roku Pękalskiego miał widzieć kierowca przejeżdżającego samochodu. Pękalski też go zauważył. Przypomniał nawet kierowcy jakiego koloru było auto i że kierowca trąbnął na niego. Sąd uznał, że zeznania świadka były zasugerowane, a że ten nie widział twarzy uciekającego, bo podejrzany miał wysoko postawionym kołnierz i było ciemno, więc nie stanowiły dowodu.
Był pan prokuratorem przez 30 lat. Tę sprawę coś wyróżniało?
Nie było takiej sprawy w historii polskiej kryminalistyki. Kiedy prowadziłem tę sprawę, myślałem, że już nigdy z niej nie wyjdę. Przeraża liczba zabójstw. Kobiety były mordowane i obnażane. Następnie zabójca zaspokajał się z ich ciałami. Pękalski opowiadał o szczegółach zbrodni, których nikt nie mógł mu przekazać. Rozkład pomieszczeń, meble. Jeździłem z nim na wizje lokalne, w miejsca popełnianych zbrodni i wszystko się zgadzało. Pamiętam jak mówił, że w miejscu, w którym dokonano zabójstwa, są plamy asfaltu. Nieopodal kładziono nową drogę i robotnicy powylewali resztki. I co? I tak było.
Leszek Pęksalski rozpoznaje miejsca zbrodni. Fragment wizji lokalnej z 1993 roku.
Czy Pękalski rzeczywiście ciągle mówił o tym, że musi znaleźć żonę i miał obsesję na punkcie seksu?
Mówił o tym non stop i to się stało wskazówką dla mnie. W jednej z knajp, w której jadł, rozpoznała go kobieta, która siedziała obok i słyszała jak opowiadał, że szuka żony. To jednak też nie był wystarczający dowód. Dwóch sędziów i trzech ławników orzekło o skazaniu go na 25 lat pozbawienia wolności.
Źle się stało, że nie dostał dożywocia?
Źle, bo powinien siedzieć. Jeszcze raz powiem, to jest bardzo niebezpieczny człowiek. Jeśli wyjdzie na wolność, będzie swobodnie się poruszać i nie wiadomo kiedy kogoś zaatakuje.
Sprawa Pękalskiego to pana zawodowa porażka?
Nie traktuję tego, jako osobistej porażki. Ja, jako prokurator, zrobiłem swoje, a sąd wydał wyrok. Ja bym jednak nigdy w życiu nie podpisał się pod dokumentem, który wypuściłby go na wolność.
Jak Leszek Pękalski wpadł w ręce policji i dlaczego mordował kobiety?