Prokurator: moi przełożeni chronią polityków z PO
Czy bydgoski prokurator został odsunięty od śledztwa i wysłany na urlop, bo chciał przesłuchać Stefana Niesiołowskiego? - Chciałem wezwać na świadka znanego posła, jednego z liderów rządzącej PO i pewnego wiceministra. Ująłem to w planie śledztwa, sporządziłem stosowne notatki i przygotowałem zaproszenia na przesłuchanie. I zaczęły się kłopoty - opowiada na łamach „Newsweeka” bydgoski prokurator Jarosław Duś.
08.06.2009 | aktual.: 08.06.2009 18:13
- Przez rok mimo regularnych wniosków nie dostawałem na to zgody. - Nieoficjalnie słyszałem, że przesłuchiwanie tych dwóch świadków może się nie spodobać ministrowi sprawiedliwości. Wreszcie w kwietniu, gdy miała zapaść decyzja w sprawie moich wniosków, przełożeni odsunęli mnie od sprawy i wysłali na przymusowy urlop - dodaje.
Prokurator nie chciał zdradzić szczegółów. Dziennikarze "Newsweeka" sprawdzili więc sami, jakie śledztwa prowadził. Po nitce do kłębka trafili na ślad drobnej z pozoru historii, która wystraszyła bydgoskich śledczych.