Projektanci hali w Katowicach zatrzymani
Na polecenie katowickiej prokuratury policja zatrzymała trzech projektantów zawalonej hali wystawowej Międzynarodowych Targów Katowickich (MTK). 28 stycznia pod jej gruzami zginęło 65 osób, a ponad 140 zostało rannych.
26.06.2006 | aktual.: 26.06.2006 20:42
Zarzuty wobec projektantów
Dwóm zatrzymanym projektantom prokuratura zarzuciła umyślne sprowadzenie katastrofy budowlanej, której skutkiem była śmierć wielu osób i straty materialne szacowane na 22 mln zł. Trzeci mężczyzna, który zaakceptował pełen uchybień projekt, ma zarzut nieumyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy.
Jak się okazało w śledztwie, jeden z zatrzymanych nie miał uprawnień do projektowania konstrukcji budowlanych, mimo to jego nazwisko widnieje w dokumentach.
Podstawą do postawienia podejrzanym zarzutów była opinia biegłych z zakresu budownictwa, konstrukcji stalowych i żelbetowych. W wielu punktach jest ona zbieżna z ustaleniami centralnej komisji, powołanej przez Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego, która także trafiła do prokuratury.
Wyniki tej opinii pozwoliły nam ustalić, że projektanci hali dopuścili się szeregu zaniedbań, które skutkowały ostatecznie zawaleniem się hali targowej - powiedział na konferencji prasowej rzecznik Prokuratury Okręgowej w Katowicach, Tomasz Tadla.
Umyślne sprowadzenie katastrofy budowlanej
Umyślne sprowadzenie katastrofy budowlanej prokuratura zarzuciła Jackowi J. i Szczepanowi K. To oni przygotowywali projekt wykonawczy na zlecenie firmy budującej halę. Zawarli w nim daleko idące zmiany, odbiegające od poprzednich ustaleń. To miało "wiodące" znaczenie dla zaistnienia katastrofy - mówił Tadla.
Osoby te źle oceniły możliwość obciążenia dachu śniegiem, zastosowały też błędne rozwiązania techniczne konstrukcji dachu - wyliczał rzecznik.
Prokuratura chce teraz ustalić, jakie były powody rozbieżności między projektem budowlanym a wykonawczym. Nawet laik widzi, że w projekcie wykonawczym jest mniej elementów wzmacniających konstrukcję - podkreślił Tadla.
Zdaniem prokuratury, Jacek J. i Szczepan K. zdawali sobie sprawę, że w styczniu 2000 roku konstrukcja dachu ugięła się, a mimo to nie podjęli żadnych działań, które być może zapobiegłyby tragedii. Obu projektantom grozi 12 lat więzienia. Projektanci bez uprawnień
Tadla zaznaczył, że Jacek J. nie miał żadnych uprawnień do projektowania konstrukcji budowlanych. Prokuratura chce teraz wyjaśnić, dlaczego w dokumentach widnieją podpisy osób bez uprawnień.
Jacek J. - który krótko po katastrofie próbował popełnić samobójstwo - odpowie dodatkowo za posiadanie treści pornograficznych z udziałem dzieci, które znaleziono w jego komputerze. Jak podała policja, mężczyzna próbował je usunąć.
Trzeci zatrzymany - Andrzej W. - to niezależny projektant, który zaaprobował projekt autorstwa dwóch pozostałych podejrzanych, mimo niedociągnięć i uchybień. Ten mężczyzna - w przeciwieństwie do dwóch pozostałych projektantów - nie wiedział, że w 2000 roku dach hali ugiął się, dlatego ma zarzut nieumyślnego sprowadzenia katastrofy. Grozi za to do ośmiu lat więzienia.
W prokuraturze trwają przesłuchania podejrzanych. Nie wiadomo jeszcze, czy do sądu trafi wniosek o ich aresztowanie. Decyzja w tej sprawie ma zapaść we wtorek.
Umorzono śledztwo ws. znieważenia zwłok ofiar
W związku z katastrofą budowlaną w MTK, od kilku miesięcy w areszcie przebywają trzej byli szefowie Targów - dwaj członkowie zarządu i dyrektor techniczny. Prokuratura nie ujawnia, czy liczba podejrzanych może się jeszcze zwiększyć. W śledztwie przesłuchano już blisko 500 świadków.
Tadla poinformował też o umorzeniu innego śledztwa, związanego z tragedią MTK, dotyczącego znieważenie zwłok ofiar. Postępowanie dotyczyło jednego z zakładów pogrzebowych, do którego trafiła część ciał. Z relacji świadków wynikało, że niektóre zwłoki leżały zbyt blisko siebie, twarzą do ziemi.
Prokuratura ustaliła jednak, że ofiary śmiertelne zawalenia się dachu hali były przewożone do tego zakładu na wyraźną prośbę policji, straży i prokuratury. Dlatego trafiło ich do niego tak wiele. Tadla zaznaczył, że w śledztwie nie potwierdziły się informacje o tym, by przedstawiciele zakładu przywieźli tak wiele ciał z chęci zysku.
Brak jest wystarczających danych, które mogłyby wskazywać na to, że mogło dojść do przestępstwa. Biorąc pod uwagę całokształt materiału dowodowego, prokurator uznał, że nie dopuszczono się znieważenia zwłok, a więc takiego czynu, który jest czynem umyślnym (...) Te wszystkie działania, które moglibyśmy określić jako bałagan nie można określić jako znieważenie zwłok - powiedział Tadla.