Profesor prawa o zasadzce urzędniczek na mechanika: "Granica została przekroczona!"

Mechanik z Bartoszyc zgodził się pomóc kobietom błagającym go o wymianę żarówki. Teraz ma na głowie Urząd Skarbowy i kolejne sprawy w sądach. - Włażą z butami w obszary, w których nie powinni w ogóle funkcjonować - ocenia w rozmowie z WP prof. Robert Gwiazdowski.

Profesor prawa o zasadzce urzędniczek na mechanika: "Granica została przekroczona!"
Źródło zdjęć: © PAP
Patryk Osowski

15.11.2018 | aktual.: 15.11.2018 16:31

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Dwie kobiety podjechały późnym wieczorem pod warsztat pana Władysława Suszko. Mężczyzna zrobił już raport kasowy i spieszył się do lekarza, więc odjechał, a paniami w potrzebie zajął się jego pracownik Cezary.

Kobiety błagały o pomoc oraz tłumaczyły, że mają przed sobą pilny wyjazd i długą drogę. Mężczyzna zdecydował się im pomóc. Chociaż warsztat nie handluje częściami, zamontował im własną żarówkę. Gdy zapytały o cenę, rzucił symboliczną kwotę 10 zł. Wtedy, kobiety ujawniły się jako pracownice lokalnego Urzędu Skarbowego. Wyszło też na jaw, że nigdzie się nie spieszą i same wcześniej wymontowały żarówkę.

Jak pisała gazeta.pl, mechanik został ukarany mandatem 500 zł, ale go nie przyjął. Sprawa trafiła do sądu. Mężczyzna został uznany winnym, ale sąd nie zdecydował o karze. Urząd Skarbowy w Bartoszycach nie odpuścił i złożył apelację. Sąd rozstrzygnie ją 20 listopada.

- Wciąż jesteśmy dobrej myśli. Spodziewamy się uniewinnienia - przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską właściciel warsztatu. Przyznaje nam, że ponieważ sprawa ciągnie się już rok, jest nią bardzo zmęczony.

Patryk Osowski, Wirtualna Polska: Czy urzędniczki przesadziły?

Robert Gwiazdowski, profesor prawa, ekspert w dziedzinie podatków w Centrum im. Adama Smitha i wykładowca Uczelni Łazarskiego: Z całą pewnością przekroczyły granice urzędniczej prowokacji. Tak samo, jak przekroczył je tak zwany agent Tomek. Bo pamiętajmy, że tutaj dochodzi ważny czynnik relacji damsko-męskich. Mężczyzna proszony przez kobietę o pomoc nie koncentruje się na 5 zł. A jak pani wciska mu 10 zł? W Warszawie nawet by tego nie wziął.

Co pan pomyślał, gdy przeczytał o całej sprawie?

Jak państwo, które wysyła na akcję o żarówkę aż dwóch urzędników, ma skutecznie ścigać mafie paliwowe czy wyłudzenia podatku VAT? Potem, żeby nadrobić gigantyczne straty, urzędnicy chodzą po miejscach pracy Bogu ducha winnych ludzi i żądają od nich pieniędzy za takie głupoty. Teraz wszystko w rękach sądu.

A gdyby pan był sędzią?

Uniewinniłbym tego mężczyznę na podstawie ogólnych przepisów Konstytucji. Mężczyzna został poproszony o pomoc i dostał jedynie zwrot kosztów żarówki, którą wymienił. Nawet nic na tym nie zarobił. I ma za to ponieść konsekwencje w zakresie karno-skarbowym? To narusza godność człowieka.

Dla wielu osób najbardziej bulwersujący jest fakt, że chociaż mechanik został uznany winnym, Urząd Skarbowy w Bartoszycach koniecznie żąda jeszcze wysokiej kary i odwołuje się do kolejnych instancji. W świetle prawa nie ma znaczenia, czy chodzi o 10 zł czy o 10 tysięcy złotych?

Ta różnica zdecydowanie powinna być brana pod uwagę. Przepisy Kodeksu karnego rozróżniają na przykład szkodę znaczą i szkodę w wielkich rozmiarach. Ale w praktyce pamiętamy chociażby sprawę pracownicy kiosku z Łodzi. Sąd uznał, że jest winna narażenia Skarbu Państwa na stratę 6 groszy i zobowiązał ją do zapłacenia 130 zł grzywny i 170 zł kosztów procesu.

Jeżeli urzędnicy w Bartoszycach przekroczyli granicę, może to oni powinni ponieść konsekwencje?

Ja bym ich oskarżył o mobbing obywatelski (śmiech). Cała ta sprawa pokazuje, jak fatalnie skonstruowany jest system podatkowy i opresyjne bywa państwo. Włażą z butami w obszary, w których nie powinni w ogóle funkcjonować.

ZOBACZ WIDEO: Zapytaliśmy Polaków, jaka jest Polska na 100-lecie niepodległości

Komentarze (722)