PolitykaProf. Zbigniew Ćwiąkalski: zarzuty pod adresem prokuratury bezzasadne

Prof. Zbigniew Ćwiąkalski: zarzuty pod adresem prokuratury bezzasadne

Prof. Zbigniew Ćwiąkalski uważa, że zarzuty wysuwane pod adresem prokuratury w związku z upublicznieniem akt z afery podsłuchowej są całkowicie bezzasadne. - Prokuratura miała je zamknąć głęboko w szafie pancernej i powiedzieć: proszę się bronić w procesie, ale bez udostępnienia akt? Kodeks postępowania karnego i konstytucja wyraźnie mówią o prawie do obrony. Akta w pewnej fazie postępowania muszą zostać ujawnione stronom, dlatego prokuratura nie miała wyboru - przekonuje były minister sprawiedliwości i prokurator generalny.

Prof. Zbigniew Ćwiąkalski: zarzuty pod adresem prokuratury bezzasadne
Źródło zdjęć: © WP.PL | Jan Stanisławski

10.06.2015 | aktual.: 10.06.2015 17:11

Fotokopie kilkunastu tomów akt śledztwa w sprawie tzw. afery podsłuchowej, które prowadzi Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga, opublikowano na jednym z portali społecznościowych na profilach Zbigniewa Stonogi.

We wtorek śledztwo w sprawie upublicznienia tych materiałów podjęła warszawska prokuratura i powierzyła do prowadzenia komendzie stołecznej policji. Postępowanie ma m.in. odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób osoba, która upubliczniła dokumenty, je uzyskała. Zbigniew Stonoga usłyszał zarzut publikacji otrzymał dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju. Nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i odmówił składania wyjaśnień.

- Zarzuty wobec prokuratury są motywowane wyłącznie kalkulacją polityczną, a nie wynikają ze znajomości przepisów - ocenia były minister sprawiedliwości. - Nie jest potrzebne, by strona otrzymywała kopie akt z przesłuchania konkretnej osoby z jej adresem, numerem telefonu, PESELEM, ale to pytanie do posłów, dlaczego nie uchwalili wcześniej przepisów dotyczących anonimizacji. Wprowadzono je dopiero od kwietnia - wskazuje.

- Twierdzenie pana Stonogi, że ujawnił akta w szczytnej idei, to czysty populizm i określona linia obrony. Nie może być usprawiedliwienia dla łamania prawa. Muszą być chronione dobra osobiste osób, o których się mówi w postępowaniu, w zeznaniach, a które nie maja możliwości zabrania głosu, bo ktoś inny o nich opowiada - tłumaczy prof. Ćwiąkalski. Poseł Andrzej Jaworski z PiS zgadza się, że upublicznienie akt to skandal. - Ale dlaczego, nie mówi się o tym, co jest na nagranych rozmowach, dlaczego nie ma żadnych działań prokuratury w związku z informacjami, które tam się pojawiły? - pyta. - Bo jeśli na taśmach mamy informację o tym, że ze spółek skarbu państwa wyciekło kilkaset milionów złotych i to nie stanowi dla śledczych żadnego problemu, to dla mnie to jest patologia - wskazuje. Prof. Ćwiąkalski zwraca uwagę, że prokuratura przeprowadziła dochodzenia dotyczące niektórych wątków poruszanych przez polityków, które zostały umorzone - zajmowała się np. rozmową Andrzeja Parafianowicza i Sławomira Nowaka i nie
dopatrzyła się przestępstwa.

Zdaniem Jaworskiego prokuratura wymaga głębokiej reformy. - Mam nadzieję, że nowy rząd, nowa większość sejmowa uporządkuje jej sprawy - stwierdza. Polityk PiS uważa, że prokuratura powinna znów podlegać ministrowi sprawiedliwości, który powinien być prokuratorem generalnym. Przypomina, że PiS protestował przeciwko rozdzieleniu tych funkcji. Ten rozdział wprowadziła od 2010 r. PO. - Rząd został pozbawiony głównego instrumentu do walki z przestępczością, a to rząd jest odpowiedzialny za jej zwalczanie. Co więcej, doprowadzono do tego, że powstała kolejna korporacja prawnicza z bardzo słabym ustawowo przywództwem w postaci prokuratora generalnego o słabych kompetencjach, który nie jest w stanie sterować tym istotnym instrumentem państwowym - mówi. - Rozdzielenie było błędem, bo łatwiej jest dzisiaj tym, którzy kręcą afery, ukryć się przed wymiarem sprawiedliwości - wskazuje.

- To niemożliwe i niecelowe - tak o propozycji ponownego połączania tych funkcji mówi prof. Ćwiąkalski. Podkreśla, że takie rozwiązanie nie funkcjonuje w żadnym z państw unijnych. - To byłby powrót do manipulowania prokuraturą. Wszyscy pamiętamy przypadki jej politycznego wykorzystywania, na szczęście od tego odeszliśmy. Zawsze tutaj zachodzi konflikt interesów, np. minister sprawiedliwości zgłasza projekt ustawy, sejm go uchwala, a potem, gdy jest skarżony do Trybunału Konstytucyjnego, minister sprawiedliwości przebiera się w togę prokuratora generalnego i występuje przed TK, gdzie ma powiedzieć, czy jest konstytucyjna czy nie - wymienia.

Zdaniem Jaworskiego wyciek akt akurat w tym momencie nie jest przypadkowy. - Nikt poważny nie uwierzy w to, że Stonoga znalazł te akta na chińskich serwerach. Poinformował, że zakłada partię polityczną, cała ta akcja ma na celu nagłośnienie tej inicjatywy i promocję jego osoby. To element kampanii wyborczej - komentuje.

Polityk PiS mówi, że upublicznienie akt to dowód słabości państwa polskiego. - Platforma Obywatelska, Donald Tusk i Ewa Kopacz przez osiem lat rządów doprowadzili do rozkładu struktur państwa polskiego, o czym w sposób dosadny mówił minister Sienkiewicz na podsłuchanych rozmowach - mówi Jaworski. - To jedynie dowód na nieetyczne, przestępcze zachowanie konkretnej osoby, która przekazała te akta do ujawnienia. Państwo nie ma nic wspólnego z tym, że pełnomocnicy pokrzywdzonych, albo sami pokrzywdzeni, podejrzani albo ich obrońcy ujawnili te materiały. Państwo zwalcza zachowania przestępcze, a naruszeniem zasad etyki, jeśli dopuścił się tego adwokat bądź radca prawny, powinien zająć się odpowiedni samorząd - mówi prof. Ćwiąkalski.

Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (10)