Prof. Tadeusz Sławek: Śląsk był "Ameryką" Polski. Nadaliśmy mu okrutne oblicze
- Nie ma wystarczających słów potępienia dla hejtu, jaki spotyka Śląsk w okresie pandemii. Jest on niewybaczalny w każdych okolicznościach, a obecnej sytuacji jest niewybaczalny podwójnie. Nieszczęście Polski polega na tym, że jeżeli mamy z kimś problem, to rozwiązujemy go za pomocą języka wrogości - mówi prof. Tadeusz Sławek, były rektor Uniwersytetu Śląskiego, poeta, tłumacz, eseista, samorządowiec.
24.05.2020 | aktual.: 24.05.2020 23:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na czym Polega problem Śląska w dzisiejszej Polsce?
Prof. Tadeusz Sławek, były rektor Uniwersytetu Śląskiego, poeta, tłumacz, eseista, samorządowiec: Przywołam cytat niemieckiego pisarza Johanna Wolfganga Goethego, który przyjechał na Śląsk w 1780 roku, aby zobaczyć maszynę parową pracująca w kopalni. Zostawił tam dwuznaczny wpis:
Z dala od ludzi kształconych, na krańcu państwa, kto nam pomoże skarby odkrywać i je szczęśliwie dobywać na światło dzienne? Tylko rozum i rzetelność pomogą. Oto są klucze do wszelkiego skarbu, który ziemia kryje.
Przywołuję ten cytat, bo dobrze ujmuje on problem Śląska. Z jednej strony podziwianego za techniczne umiejętności: "odkrywanie skarbów ziemi". Z drugiej – lekceważonego: "z dala od ludzi kształconych". Jest i trzecia rzecz w tym cytacie dla Śląska. Istotna. Poczucie pograniczności: "na krańcu państwa".
Tereny pogranicza są bardziej otwarte i gościnne niż centra. Dlatego tak ważna jest tutaj idea samorządności, której obecny rząd ani nie rozumie, ani nie szanuje. Ostatnio straciliśmy nawet Regionalny Instytut Kulturalny przemianowany decyzją Marszałka na "Instytut myśli polskiej". Trudno o bardziej wyrazisty przykład nieufności do tego, co lokalne i regionalne. Tymczasem Śląsk, postponowany przez władze centralne jako "ukryta opcja niemiecka" i poniewierany za rzekome tendencje autonomistyczne, chce być obrońcą i rzecznikiem samorządności jako warunku demokracji.
Liczba zakażeń na Śląsku rośnie, kopalnie węgla ograniczają wydobycie, górnicy na wyniki badań czekają nawet kilka dni, proszą ministra o laboratoria całodobowe. Rząd zapewnia, że Śląsk został otoczony specjalną troską. Ale górnicy twierdzą, że to zdanie nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Śląsk zmaga się teraz z dwoma głównymi problemami. Po pierwsze to system przeprowadzania testów na koronawirusa, który pozostawia wiele do życzenia. Po drugie chodzi o podejście do ludzi pracujących w górnictwie. Śląsk jest w złej sytuacji, bo po raz kolejny władza centralna pokazała mu, gdzie jest jego miejsce.
Czy Śląsk "po macoszemu" był traktowany od zawsze?
Śląsk stał się częścią Polski w 1922 roku i to jest data kluczowa. Ale przez całe międzywojnie nie mógł dobić się u władzy centralnej o uniwersytet. Obsadzono Śląsk w roli zagłębia przemysłowego. Ale jednocześnie ponad jego głową zdecydowano, że to jego jedyne oblicze.
Datą przełomową był grudzień 1981 roku, kiedy górnicy kopalni Wujek zostali brutalnie spacyfikowani. Zakończyło się to śmiercią dziewięciu z nich, zresztą z różnych części Polski. Bo Śląsk przyciągał pracą. Był na swój sposób "Ameryką" Polski. Ale ta "Ameryka" miała, i ma nadal, swoje okrutne, bezlitosne oblicze.
Teraz stała się ogniskiem koronawirusa. Jego rozprzestrzenianiu się sprzyja praca w kopalniach. Górnicy często nie mogą utrzymać pod ziemią odpowiedniej odległości, pracują bez maseczek. Potem chorują całe rodziny.
Górnictwo to niewyobrażalnie trudny fach. Katorżnicza praca. Jeżeli górnicy mówią, że czują się zagrożeni, to nie jest to ich histeria. To ludzie, których życie jest zagrożone podczas pracy każdego dnia. Prześwietlając Śląsk, na każdym kroku trafilibyśmy na pokopalniane miejsca, w których z powodu zawałów czy innych tragicznych wydarzeń, pod ziemią górnicy pozostali na zawsze. Nie wolno nam o tym zapominać.
Czego dzisiaj obawiają się górnicy?
Problem Śląska polega na tym, że władza górników nie traktuje poważnie. No może z wyjątkiem obawy, że przyjadą do Warszawy i zaczną domagać się swoich praw. Na przełomie lat 1999 i roku 2001, rząd premiera Jerzego Buzka zaczął reformować górnictwo, uruchomił szereg programów przekwalifikowujących górników, czy też wypłacając ekwiwalent za rezygnację z zatrudnienia. Wtedy z górnictwem rozstało się, w mniejszej lub większej zgodzie, ale w spokoju i ze zrozumieniem około 90 tysięcy ludzi.
Ewenementem był fakt, że górnicy to rozumieli. Bo z nimi trzeba rozmawiać uczciwie. To ludzie, którzy potrafią zrozumieć, że wielka tradycja i przeszłość Śląska jest upamiętniona osobami, które poświęciły tej pracy całe swoje życie. Ale potrafią także spojrzeć naprzód. Górnicy wiedzą, że historia węgla dobiega końca. Dla swoich wnuków czy prawnuków usiądą do stołu i nie odmówią rozmowy.
Myślę, że Śląsk i górnicy oczekują poważnej rozmowy, w której uwzględnia się wszelkie okoliczności dotyczące przyszłości nie tylko samej branży. Ale także przyszłości nas wszystkich. Zaprzecza temu postawa prezydenta Andrzeja Dudy, który na szczycie klimatycznym w Katowicach oznajmia beztrosko, że "węgla mamy na 200 lat", nie bacząc ani przez chwilę na konsekwencje takiego stanowiska. A są one poważne. Po pierwsze, kompromitują Polskę jako uczestnika debaty o przyszłości świata, który już wie, że emisja CO2 jest śmiertelnie niebezpieczna, czego prezydent zdaje się nie zauważać.
Po drugie, buduje złudne nadzieje na utrzymanie branży górniczej w dotychczasowym kształcie, w co wątpią sami górnicy. Po trzecie, fatalnie zniekształca obraz Śląska, który jakoby chciał trwać przy swoim wizerunku jako krainy węgla i stali.
Teraz górnik stał się tym, który nosi zarazę. Padają nienawistne hasła: "Oddajmy Niemcom", "Zakopmy pod ziemią". To dotyka całe rodziny.
Nie ma wystarczających słów potępienia dla hejtu, jaki zaczął spotykać górników w okresie pandemii. Jest on niewybaczalny w każdych okolicznościach, zaś w naszej obecnej sytuacji jest niewybaczalny podwójnie. W sytuacji masowego zagrożenia - a klasycznym przykładem takiej sytuacji jest pandemia koronawirusa - ujawnia się zawsze to, co najlepsze i najgorsze w naturze ludzkiej. Historia uczy, że niestety tak jest.
Nieszczęście Polski polega na tym, że jeżeli mamy z kimś problem – nieważne czy jest to problem zdrowotny, ideowy, światopoglądowy – to rozwiązujemy go za pomocą języka wrogości. Polityka obecnej władzy w Polsce polega na szczuciu ludzi na siebie i wykopywaniu podziałów. Nad zasypywaniem tej przepaści będziemy pracować wiele lat.
Jak działa ten mechanizm?
Jest prosty: pojawia się trudna sytuacja – szukamy winnych. Chodzi o natychmiastowe wzbudzenie nieufności, często wręcz nienawiści do tego, co jest inne. W Polsce taki sposób myślenia został wywindowany do rangi dominującego mechanizmu polityki. To grzech nie do wybaczenia. Pandemia zaostrza tę sytuację. Wczoraj byli to lekarze i pielęgniarki, teraz są górnicy, jutro będzie to ktoś inny.
Nastroje niechęci do górników pojawiły się na krótko podczas fali strajków w Stoczni Gdańskiej, ale porozumienia jastrzębskie wyprzedziły te słynne z Gdańska. Dzisiaj nie ma generalnej wrogości do górników. Ta ohydna nagonka będzie krótkotrwała, co nie oznacza, że można ją lekceważyć. Tym bardziej, że jak uczą przykłady, nie wiemy na, ile ów hejt jest reakcją jednostek, a na ile fabrykowaną przez kogoś zorganizowaną akcją.
Śląsk sobie poradzi?
Na Śląsku widać reakcję wspólnotową. Śląsk chce współpracować z całą resztą Polski. I doskonale wie, że trzeba pazurami trzymać się Europy. Intuicje dotyczące Europy – być może nie do końca świadome – były widoczne na Śląsku już wtedy, kiedy nie śniła o nich jeszcze reszta Polski. Wierzę w mądry regionalizm Śląska, który woła o wspólną Europę pokonującą granice. W jego naukę, która brzmi: "Nie demonizujcie państwa narodowego. Jest ważne, ale człowiek może mieć wiele ojczyzn i wiele języków i nie można mu tego zabronić". Europejskość nie zagraża ani lojalności wobec państwa, ani lokalności. Takim zagrożeniem jest natomiast wszelkiej maści autorytaryzm.
Prof. Tadeusz Sławek - polski poeta, tłumacz, eseista, literaturoznawca, profesor nauk humanistycznych, samorządowiec. Były rektor Uniwersytetu Śląskiego.
Czytaj też: Koronawirus. Raport z frontu, dzień piąty. Po omacku
Zobacz także
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl