Prof. Rzepliński: "SN rozpatrzył protesty wyborcze w uproszczony sposób. To nie do przyjęcia"
- Sąd Najwyższy rozpatrzył protesty w trybie nieprocesowym, uregulowanym w Kodeksie wyborczym oraz w Kodeksie postępowania cywilnego. To tryb uproszczony - mówi WP prof. Andrzej Rzepliński, były prezes Trybunału Konstytucyjnego. - Mam nadzieję, że SN zwróci się do Sejmu o powołanie komisji śledczej - dodaje.
- Sąd Najwyższy rozpatrzył protesty w trybie nieprocesowym, uregulowanym w Kodeksie wyborczym oraz w Kodeksie postępowania cywilnego. To tryb uproszczony. Nie rozpatrzył sprawy zgodności przebiegu wyborów prezydenckich zgodnie z powszechnymi w Europie nakazami konstytucyjnymi, gwarantującymi każdemu prawo do rzetelnego procesu sądowego. Sąd Najwyższy powinien być pewien przy rozstrzyganiu, że wybory te były równe, wolne i tajne, a poprzez to ważne - mówi WP prof. Andrzej Rzepliński, były prezes Trybunału Konstytucyjnego.
- Ranga tych wyborów, jak i ranga zarzutów przedstawionych w niektórych protestach wyborczych rozpatrzenia tego wymagały. Mam nadzieję, że w obszernym uzasadnieniu dzisiejszego orzeczenia SN zwróci się do Sejmu o powołanie wobec tej rangi sprawy komisji śledczej - mówi prof. Rzepliński.
Sąd Najwyższy po rozpatrzeniu protestów wyborczych potwierdził w poniedziałek, że wybory na prezydenta RP są ważne. SN stwierdził, że chociaż w Polsce nie został wprowadzony żaden ze stanów nadzwyczajnych, to wybory 10 maja się nie odbyły. A w zaistniałej sytuacji obowiązkiem państwa było ich ponowne zorganizowanie.
Według SN prawo wyborcze nie przewiduje rozwiązań adekwatnych do sytuacji związanej z pandemią koronawirusa. A zmiany w prawie wyborczym rozszerzyły możliwość głosowania, szczególnie przez wprowadzenie możliwości głosowania korespondencyjnego. Mimo tego, że w protestach wyborczych pojawiały się uwagi dotyczące przekazu w mediach, SN stwierdził, że nie została ograniczona przez nie możliwość wolnego wyboru.
Sąd Najwyższy ponad 90 z protestów wyborczych uznał za zasadne, ale uznał, że nie miały one wpływu na wynik wyborów. 88 proc. pozostawiono bez dalszego biegu.
"Sejmowa komisja śledcza powinna wyjaśnić okoliczności wyborów"
Zdaniem prof. Rzeplińskiego, SN był zobligowany do przeprowadzenia kilkudniowego postępowania wyjaśniającego kilka podstawowych zarzutów. - Te zarzuty SN wyjąłby przed nawias i dopuściłby do rozpoznania w uproszczonym z natury rzeczy rzetelnym procedowaniu sprawy - mówi były prezes Trybunału Konstytucyjnego. - Naruszeniem prawa był według mnie fakt, że SN nie umożliwił pełnomocnikom skarżących udziału w posiedzeniu i reprezentowania skarżących. Tymczasem w sprawie tak szczególnej rangi nie było postępowania dowodowego, a uchwałę mieliśmy po trzech godzinach - dodaje.
- Treść uchwały SN w sprawie ważności ostatnich wyborów prezydenckich zadekretował Jarosław Kaczyński, mówiąc, że wybory były uczciwe. Po myśli tego dekretu orzekał Sąd Najwyższy. Takiego rozstrzygnięcia się spodziewałem. Byłem autorem jednego z protestów wyborczych i nawet nie wiem, czy miał nadaną sygnaturę aktu sprawy. Ale pewnie się dowiem - wyjaśnia prof. Rzepliński.
Według prof. Rzeplińskiego, ustawa z 2 czerwca o nazwie "o szczególnych zasadach organizacji wyborów powszechnych na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej zarządzonych w 2020 r. z możliwością głosowania korespondencyjnego" nie spełnia konstytucyjnych wymogów ustawy, zarówno co do motywacji projektodawcy ustawy, jak i trybu jej uchwalenia. W tym, chodzi skrócenie z 14 do trzech dni, czyli pięciokrotnie, prawa do wnoszenia protestów wyborczych.
- Rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego mogę skomentować opierając się na jednym z rozdziałów Księgi Rodzaju. Niech w uzasadnieniu uchwały najwyższej instancji znajdzie się chociaż jeden sprawiedliwy, taki, który napisze zdanie odrębne i analizując uprzednio zarzuty zawarte w protestach wyborczych. Gdyby chociaż jeden sprawiedliwy wygłosił takie zdanie, byłby światełkiem na ciemnym polu - mówi prof. Rzepliński.
Zdaniem byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego, prezydent Andrzej Duda powinien podjąć działania w kierunku sejmowej komisji śledczej, która wyjaśniłaby okoliczności wyborów prezydenckich. - Obrady takiej komisji i jej sprawozdanie miałyby znaczenie tonujące dzielenie Polaków na dwa plemiona. Skoro wybory okazałyby się być uczciwe, wolne, równe i tajne, to nic ryzykuje. Przeciwnie - mówi prof. Rzepliński.
I dodaje: - Przeprowadzenie wyborów prezydenckich powinno zostać zbadane również pod względem wydatków. Przecież relatywnie łatwo jest ustalić, przy powszechnej komputeryzacji jakichkolwiek przepływów pieniędzy, kto wydał pieniądze, komu, kiedy i w jakim celu. Wydatki w sektorze publicznym muszą mieścić się w ramach ustawy budżetowej, najważniejszej w każdym państwie każdorocznej ustawie. Tego wymaga prawo, a my, jako obywatele, powinniśmy to wiedzieć.
Czytaj też: Koronawirus. Raport z frontu, dzień piąty. Po omacku
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl