Prof. Ryszard Legutko o decyzji Ujazdowskiego: Dlaczego teraz? Może chodziło o finanse
- Nie widzę dla niego miejsca na obecnej scenie. Żadnej partii nie stworzy, nie ma realnego zaplecza - tak prof. Ryszard Legutko, europarlamentarzysta Prawa i Sprawiedliwości w rozmowie z Wirtualną Polską komentuje decyzję o odejściu z partii Kazimierza Ujazdowskiego. Zdaniem europosła, za wyborem początku roku mogą stać kwestie finansowe, ale honor wymaga do wyczekania końca kadencji albo zrzeczenia się mandatu.
03.01.2017 | aktual.: 03.01.2017 16:14
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
WP: Marcin Makowski: Jak pan, jako europoseł oraz członek Prawa i Sprawiedliwości odebrał decyzję Kazimierza Ujazdowskiego o odejściu z partii?
Prof. Ryszard Legutko (europoseł, PiS): Moim zdaniem to kompletnie nieracjonalna, niepojęta i źle uzasadniona decyzja. Słowa, które wypowiedział europoseł Ujazdowski na konferencji równie dobrze mogłyby paść z ust Ryszarda Petru czy Adama Michnika. PiS nie narusza zasad demokracji, nasza partia ma taki zakres władzy jaki wynika z wygranych wyborów. Ani mniejszy, ani większy niż wynika to z natury ustroju.
WP: Wcześniej nie było takiego kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego. Na to zwracał uwagę Kazimierz Ujazdowski.
Jeśli się mówi o "zagarnianiu" Trybunału trzeba pamiętać, że on jest zwykle zdominowany przez nominatów partii rządzącej, a teraz nie jest. Dlaczego wcześniej pan Ujazdowski nie protestował? Jego słowa brzmią w tej kwestii tak, jakby padły z ust politycznego debiutanta. Co mnie dziwi, bo to bardzo inteligentny i pracowity europoseł. Podobnie nie rozumiem jego stanowiska w sprawie poparcia rządu dla następnej kadencji Donalda Tuska. Każdy deal polityczny wynika z układów, negocjacji, porozumienia. Tymczasem Tusk ze swojej pozycji nie tyle nie starał się porozumieć, co po prostu atakował PiS. To było zachowanie niezgodne z etyką przewodniczącego Rady Europejskiej.
WP: Jak pana zdaniem będzie wyglądać polityczna przyszłość Kazimierza Ujazdowskiego?
Nie widzę dla niego miejsca na obecnej scenie. Żadnej partii nie stworzy, nie ma realnego zaplecza, samodzielnie wyborów nie wygra. Chyba, że otrzyma propozycję od Platformy, ale to byłby smutny los kogoś, kto będzie chodził do mediów atakować rząd.
WP: Czy zamierza pan z nim nadal współpracować w Europarlamencie?
Oczywiście na tyle, na ile będziemy mieć wspólne stanowisko. Staram się w podobnych kwestiach nie kierować emocjami, choć nie będziemy już z panem Ujazdowskim w jednym zespole.
WP: Sądzi pan, że w podobnych sytuacjach poseł powinien zrzec się mandatu?
Na pewno to sytuacja moralnie niezręczna. Każdy z nas kandydował z listy partyjnej i trzeba mieć wysokie mniemanie o sobie, aby uważać, że objęło się swoją funkcję jedynie mocą samego nazwiska. Niestety w polskiej polityce praktycznie nikt nie działa honorowo, gdy już zmienia barwy. A wypadałoby dotrwać do końca kadencji i później próbować szczęścia o własnych siłach, albo zrzec się mandatu. Sądzę, że ja bym tak zrobił.
WP: Jest pan zaskoczony decyzją kolegi z Brukseli?
Nie jestem, ale dziwię się, że debatował z partią przez media. Wszyscy to obserwowaliśmy, to był bardzo zły model. Nie słyszałem, aby pan Ujazdowski próbował coś zmienić wewnątrz systemu, z którym się nie zgadzał.
WP: Jak pan myśli, dlaczego decyzja zapadła akurat teraz, a nie np. w trakcie wybuchu kryzysu sejmowego?
To może mieć związek z finansowaniem europosła. Na każdego z nas przypada pewna ilość funduszy grupowych, które można wydawać na legalną promocję i działalność statutową. Gdy jest się w jakiejś partii, trzeba dysponować kwotą ze wspólnej puli, natomiast poseł bezpartyjny w swoim kraju ma większą swobodę. Być może stąd taki moment - nowy rok, nowy budżet i większa samodzielność? Ale głębszych motywacji nie znam.
WP: Jak ta sytuacja wpłynie na PiS?
Odejście Kazimierza Ujazdowskiego w żaden sposób nie wypłynie na partię. Stoimy wysoko w sondażach. Pan poseł już raz odchodził z PiS-u, o ile wiem bez sukcesu - trzeba wyciągać wnioski z doświadczenia. Jesteśmy za poważną i za mocno zakorzenioną w polskiej rzeczywistości partią, żeby się zachwiać przy odejściu jednego - nawet bardzo merytorycznego i pracowitego posła. Niemniej osobiście żałuję, że podjął taką decyzję.