PolskaProf. Janusz Czapiński: działy się rzeczy skandaliczne, to były grupy, które czyhały na zadymę

Prof. Janusz Czapiński: działy się rzeczy skandaliczne, to były grupy, które czyhały na zadymę

Prof. Janusz Czapiński, z którym rozmawiała Wirtualna Polska spodziewał się powtórki z wydarzeń z zeszłego roku i sprzed dwóch lat. - To było nieuchronne. Przy okazji 11 listopada uruchamiają się dwie siły narodowe - jedna umiarkowana, nawiązująca do tradycji Romana Dmowskiego i druga, która chciałaby zmieść z powierzchni życia politycznego wszystkich, którzy sprawują władzę - mówi specjalnie dla WP.PL psycholog społeczny z Uniwersytetu Warszawskiego.

11.11.2014 | aktual.: 12.11.2014 09:04

Jak wskazuje prof. Czapiński, ta druga grupa jest tajemnicza, niezdefiniowana, nie ma organizatorów, wśród nich jest masa kiboli, również takich, którzy mają za nic i Ruch Narodowy i patriotyzm, a jedynie czyhają na okazję, żeby zrobić zadymę. - To chłopaki z nadmiarem energii, którzy chcą ją wyładować, sfrustrowani. W zadymie widzą swoją rację bytu - uważa ekspert.

Zdaniem profesora, to, że zadymiarze nie pojawili się na marszu organizowanym przez prezydenta, powinno być wskazówką dla włodarzy miasta, żeby w przyszłości również Marsz Niepodległości organizować w świetle dnia. - Wtedy szansa na to, że te "ciemne moce" pseudonarodowców zaatakują są mniejsze, łatwiej jest też wtedy zapanować nad przebiegiem takiego kilkudziesięciotysięcznego zgromadzenia - zwraca uwagę. W opinii psychologa społecznego z UW do burd 11 listopada musimy się jednak przyzwyczaić, bo stały się one elementem polskiej rzeczywistości. - Musimy tylko zadbać o to, żeby organizacja tak przebiegała, żeby szkód było jak najmniej, żeby nie było wyrywania znaków, bruku etc. - wskazuje.

W tym roku trasa Marszu Niepodległości przebiegała przez Aleje Jerozolimskie, most Poniatowskiego, rondo Waszyngtona po błonia Stadionu Narodowego wzdłuż al. Zielenieckiej. Ekspert, z którym rozmawiała WP.PL wierzy w dobre intencje organizatorów marszu, w to, że nie chcieli robić złego wrażenia. - To przecież zły PR dla skrajnej prawicy i narodowców, to się do nich przykleja, że za każdym razem, kiedy wychodzą na ulicę, dzieją się rzeczy skandaliczne. Chcieli uniknąć tego typu skojarzeń, nie chcieli dawać pretekstu do zadym, ale to się nie udało, bo bojówki są w stanie czyhać w dowolnym miejscu, wszystko jedno, czy to będzie plac Zbawiciela czy okolice Stadionu Narodowego - zwraca uwagę. Ci, którzy są odpowiedzialni za burdy, zdaniem rozmówcy WP.PL liczyli na to, że będą mieli "kawał rozrywki". - Porzucają jakimiś kostkami brukowymi i zetrą się z policją, będzie co opowiadać kumplom. Myślę, że to miało taki charakter ludyczny, wyżywali się, a organizatorzy szczerze usiłowali się od nich odciąć. Niestety
ponieważ nie byli w stanie spacyfikować agresywnego elementu, łata skandalistów znów do nich przylgnęła - uważa prof. Czapiński.

Marsz Niepodległości przeszedł po południu w Warszawie z ronda Dmowskiego w okolice Stadionu Narodowego. Na trasie i u celu marszu dochodziło do incydentów i bójek z policją. Do tej pory zatrzymanych zostało 220 osób; rannych jest 50 osób oraz 23 policjantów.

Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (910)