Prof. Andrzej Zybertowicz: straszenie Polaków epidemią było manewrem politycznym
Zdaniem doradcy prezydenta prof. Andrzeja Zybertowicza 10 maja mogły się bez przeszkód odbyć wybory korespondencyjne. Zagrożenie epidemiologiczne było bowiem takie samo, jak obecnie. Jak stwierdził, eksperci, którzy wówczas podpisywali się pod dokumentami apelującymi o przesunięcie wyborów, dzisiaj "powinni połknąć te dokumenty".
Profesorowie Tomasz Nałęcz, były doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego oraz Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta Andrzeja Dudy, byli gośćmi programu "Fakty po Faktach" w TVN24. Pytani byli między innymi o wysoką frekwencję w wyborach prezydenckich i o to, czy może się ona powtórzyć w II turze.
- Nie wiem, czy frekwencja wzrośnie. Nie wykluczam, że wielu Polaków jest tak bardzo psychicznie wyczerpanych lockdownem, pandemią, nadzwyczajną sytuacją, że impuls urlopowy będzie dla nich silniejszy - stwierdził prof. Zybertowicz.
Zdaniem doradcy prezydenta, wysoka frekwencja w I turze dowodzi, że "wbrew wszystkim opowieściom opozycji - demokracja w Polsce ma się dobrze". - To są kolejne wybory, w których opozycja może startować na równych prawach - przekonywał socjolog.
Zobacz także: Wybory 2020. Prof. Marek Migalski o "destrukcji i problemach w obozie PiS". Może to spowodować jeden kandydat
Prof. Tomasz Nałęcz: pod tą kpiną jest podpis prezydenta
- Te komplementy pod adresem dbania o demokrację przez PiS są wątpliwej jakości, ponieważ mieliśmy, i widnieje podpis prezydenta na tej ustawie, próbę zamienienia wyborów w usługę pocztową organizowaną przez ministra Jacka Sasina. Gdyby 10 maja doszło do tych wyborów w formie usługi pocztowej organizowanej przez Pocztę Polską, dowodzoną przez pana ministra Sasina, to mielibyśmy kpinę z demokracji i wolnych wyborów - ocenił prof. Tomasz Nałęcz. W ten sposób nawiązał do przygotowanej przez obóz rządzący ustawy o wyborach korespondencyjnych 10 maja.
- Przypomnę, że pod tą kpiną widnieje podpis prezydenta Andrzeja Dudy. Był gotów firmować takie skandaliczne zachowanie, uważając, że ono jest zgodne z regułami demokracji - mówił prof. Nałęcz.
- Jeśli przypomnimy sobie dane epidemiologiczne z 10 maja, to one nie różnią się istotnie od obecnej sytuacji - ripostował prof. Zybertowicz. - Dla mnie skandalem powinno być zachowanie tych wszystkich ekspertów i rzekomych ekspertów, którzy przed 10 maja, podpisywali bombastyczne przestrogi, mówiące o tym, jakim to potwornym zagrożeniem zdrowotnym będą wybory korespondencyjne - mówił.
Prof. Andrzej Zybertowicz: eksperci powinni połknąć te dokumenty
- Dzisiaj oni wszyscy powinni połknąć te dokumenty przez siebie sygnowane, bo mieliśmy wybory niekorespondencyjne, czyli tworzące wyższy poziom zagrożenia kontaktami międzyludzkimi, w sytuacji gdy liczba zachorowań istotnie się nie różni. A więc tamto straszenie Polaków było po prostu manewrem politycznym, a nie głosem ekspertów, którzy biorą pod uwagę fakty - przekonywał doradca prezydenta Dudy.
- Rozumiem, że pan prof. Zybertowicz posadził na tej ośle ławce przede wszystkim władze rządowe, bo jak pamiętam, to był czas, kiedy do lasu nawet nie mogłem wejść w obawie przed zarażeniem koronawirusem - przypomniał prof. Tomasz Nałęcz.
- Panie profesorze, argumentem lasu zjechał pan za nisko - odparł prof. Zybertowicz. - To jest inna faza zwalczania epidemii. To była kluczowa faza, w której trzeba było radykalnie ograniczyć kontakty międzyludzkie, żeby kupić czas dla służby zdrowia - tłumaczył doradca prezydenta Dudy.
Źródło: TVN 24
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.