PolskaProchy Leona Niemczyka spoczęły na Starym Cmentarzu

Prochy Leona Niemczyka spoczęły na Starym Cmentarzu

Na Starym Cmentarzu spoczęły prochy Leona Niemczyka. Zmarł 29 listopada w swoim łódzkim mieszkaniu. 15 grudnia skończyłby 83 lata. Cenionego aktora żegnały tysiące osób, tych, w których pamięci pozostaną jego role zagrane w ponad 400 filmach - pisze "Express Ilustrowany".

Prochy Leona Niemczyka spoczęły na Starym Cmentarzu
Źródło zdjęć: © Express Ilustrowany

Aleję od bramy do kaplicy wypełniał gęsty tłum. Wśród najbliższych - Ludwik Niemczyk, brat zmarłego z Kanady, oraz Iwonka, jego 34-letnia życiowa partnerka, o której nad grobem, zgodnie z życzeniem artysty, jego przyjaciel powiedział: Iwonka była najpiękniejszą rzeczą, która mnie w życiu spotkała.

W kondukcie żałobnym szli m.in. reżyserzy Jerzy Hoffman, Radosław Piwowarski. Sławomir Kryński, Jacek Bławut, Grzegorz Królikiewicz, aktorzy: Barbara Połomska, Michał Szewczyk, Zygmunt Malanowicz, Zbigniew Buczkowski, Stefan Friedmann, Mariusz Saniternik, Andrzej Fogiel, Bronisław Wrocławski, Piotr Krukowski, Jerzy Zelnik, Dymitr Hołówko, przedstawiciele instytucji kultury.

Uroczystą, przejmującą mszę odprawiał przyjaciel aktora, ksiądz Janusz z Międzyzdrojów. - Zaprosiłeś mnie tu na swój benefis- mówił. - Popatrz Leon, ile ludzi do ciebie przyszło. Należałeś do tych, przy których warto milczeć, zawsze ciebie słuchałem, dziś ja do ciebie mówię: Leon do zobaczenia w niebie. Żeby tam być, trzeba się nauczyć kochać drugiego człowieka. Jesteś w naszej pamięci na zawsze.

Ostatnią drogę króla kina, artysty, który w najmniejszej roli potrafił zaznaczyć swoją osobowość, który miał styl i właściwą sobie klasę, wypełniła muzyka. I to taka, która bez reszty pasowała do Leona Niemczyka. Cały cmentarz rozbrzmiewał melodią "My Way", piosenką, którą o swojej życiowej drodze opowiadał światu Frank Sinatra. Ostatnią drogę rozświetlały pochodnie...

- Panie Leonie, jesteśmy wdzięczni, że byłeś wśród nas- w imieniu Łodzi i łodzian mówił wiceprezydent Włodzimierz Tomaszewski. - Przyniosłeś tak wiele chluby naszemu miastu. Chcieliśmy świętować tę Niemczykomanię. Miałeś być z nami 14 grudnia. Będziemy obchodzić ten twój dzień bez ciebie. Odszedłeś na niebieski plan, ale z pewnością nie zapomniałeś o nas, łodzianach. Jesteś w naszej pamięci.

Nad grobem aktora, wsławionego niezapomnianymi rolami m.in. w "Pociągu", "W nożu w wodzie", "Krzyżakach", "Potopie", "Rękopisie znalezionym w Saragossie" "Vabank", "Akademii pana Kleksa", popłynęły wspomnienia przyjaciół. - Swym barwnym życiem zbudowałeś sobie trwały pomnik - mówił Z. Buczkowski.

Słowa bliskich kreśliły sylwetkę człowieka pełnego radości, pogodnego, bez reszty oddanego pracy. Ponad rok temu wykryto u Leona Niemczyka raka płuc. Mimo choroby, starał się jednak zachować swój sposób życia. Do ostatnich chwil grał w serialu "Rancho". Powtarzał, że chce umrzeć na planie.

Maciej Strzembosz, producent i współscenarzysta serialu "Ranczo", w którym aktor grał rolę pijaczka-filozofa Japycza, mówił nad urną: Uczyłeś nas, jak nie być narodem grzybiarzy, jak nie pochylać się, ale iść z podniesioną głową. On był zaprzeczeniem stereotypu "Polaka grzybiarza". Był sobą. Leon nie przyjmował do wiadomości, że może przestać pracować. Na zdjęcia był przywożony na wózku, w czasie przerw, na planie podawaliśmy mu tlen. Pracował. Można powiedzieć, że pracuje dalej, bo dziś powstają ujęcia, w których on zdążył zagrać...

Stefan Friedmann: Uśmiecham się, bo Leon cenił uśmiech, wymyślał żarty i dowcipy. Nigdy nie zapomnę, jak graliśmy skecz "W restauracji" i nie wiedzieliśmy, co zrobić, żeby go rozwijać. Powiedział wtedy, poczekajcie, coś wymyślę. Zamilkliśmy, a on zawołał kolegę, który grał kelnera i mówi: proszę pana, ta wasza orkiestra, z dnia na dzień gra coraz gorzej, ale dziś to już gra tak jak za tydzień.

Krzysztof Wróblewski, aktor, bliski przyjaciel zmarłego, mówił: Zadzwoniłeś i powiedziałeś - Romeo, ja umieram (Wróblewski grał tę postać, kiedy obaj pracowali w Teatrze Powszechnym - przyp. rs.)... Leoncio był obowiązkowy, pracowity, sumienny. Świadczyło o tym całe jego życie. Kiedy po premierze zaprosił mnie do restauracji, oznajmił: możemy bankietować do rana, ale o godz. 10 jesteś w teatrze ogolony, w białej koszuli, inaczej nie masz prawa mówić do mnie po imieniu. A pamiętasz te psy i koty, które przygarniałeś, bo były nieszczęśliwe? Kochałeś ludzi...

(rs)

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)