Proces ws. pomocy ISIS. Przesłuchano ostatniego świadka
Sąd Okręgowy w Białymstoku przesłuchał ostatniego świadka z wniosku prokuratury w procesie czterech Czeczenów oskarżonych o wspieranie tzw. Państwa Islamskiego. Kobieta stwierdziła, że w Łomży nikt nie zbierał pieniędzy na dżihad.
23.01.2017 | aktual.: 23.01.2017 17:03
Czterech obywateli Rosji deklarujących narodowość czeczeńską prokuratura oskarża o to, że działali w zorganizowanej grupie przestępczej w Polsce i w Turcji, m.in. gromadząc pieniądze na potrzeby działań o charakterze terrorystycznym prowadzonych przez ISIS. W zarzutach jest mowa o blisko 9 tys. euro.
Według aktu oskarżenia grupa działała od maja do października 2014 r. w Białymstoku, Łomży, Warszawie i innych miejscach w Polsce, a także w Turcji, rekrutując bojowników na dżihad, a także zajmując się organizowaniem i kupowaniem sprzętu paramilitarnego.
Do aktów terrorystycznych miało dochodzić na terytorium Syrii i Iraku, tam też trafiał kupowany sprzęt. W śledztwie pojawił się wątek leczenia w Polsce (w szpitalach w Łomży i Białymstoku) Czeczena rannego w walkach. Sąd bada, czy mężczyzna został ranny w Czeczenii, czy też - jak twierdzi prokuratura - w Syrii.
Od zatrzymania przez ABW na początku 2015 r. oskarżeni są aresztowani; w poniedziałek sąd przedłużył ten areszt do maja. Żaden z nich nie przyznaje się do zarzutów.
W poniedziałek białostocki sąd przesłuchiwał byłą pracownicę zajmującej się pomocą uchodźcom Fundacji "Ocalenie" w Łomży.
Kobieta ma pochodzenie czeczeńskie i status uchodźcy, przebywała w Polsce od jesieni 2003 roku (obecnie mieszka w Niemczech). W fundacji zajmowała się m.in. pomocą uchodźcom w kontaktach z urzędami i instytucjami polskimi; w środowisku Czeczenów mieszkających w Łomży i jej okolicach była znana i poważana.
Opowiadała, że w 2014 r. w ośrodku pojawił się mężczyzna z raną postrzałową. Mówił, że doznał jej podczas walk z wojskami rosyjskimi w Czeczenii. Kobieta pomagała mu, by został przyjęty przez lekarza, a potem trafił na operację (kulę usunięto mu w Białymstoku).
W jej wyjaśnieniach pojawił się też wątek Syrii. Jak przyznała, dopytywana przez prokuratura, od żony tego mężczyzny usłyszała, że do postrzału doszło nie w Czeczenii, a właśnie w Syrii.
Dodała, że ranny najpierw był traktowany w środowisku jako bohater wojenny, który walczył przeciwko Rosjanom, z czasem jednak jego obecność stała się uciążliwa. Ostatecznie Czeczen wyjechał do Turcji, a jego rodzina - do Finlandii.
- Czuję swoją winę, że nie obroniłam moich rodaków, uchodźców, którzy mieszkali bardzo długo w Łomży - mówiła, a sąd dopytywał, co ma na myśli. Z kontekstu jej wypowiedzi wynikało, że chodzi o to, iż Czeczeni tam mieszkający wdali się w niebezpieczne kontakty, które zakończyły się oskarżeniem, a ona nie zareagowała na to w porę.
- Powinnam była mu (mężczyźnie, który był ranny) powiedzieć, żeby szybko wyjechał - mówiła w zeznaniach składanych w śledztwie w prokuraturze. Zwracała np. uwagę, że ranny ciągle narzekał na warunki pobytu w Polsce.
Zapewniała, że nie było żadnych zbiórek pieniędzy "na wojnę w Syrii". - Ludzie boją się ideologii ISIS, w Łomży nikt na ten temat żadnej agitacji nie prowadził - dodała kobieta.
Po jej zeznaniach sąd uwzględnił wniosek adwokatów i obejrzał nagrania wideo, które mają być dowodem na to, że zbiórka pieniędzy była prowadzona, ale na aparat słuchowy dla osoby poszkodowanej w Czeczenii. Nagrania były prezentowane z wyłączeniem jawności.
Proces został odroczony do drugiej połowy lutego, wówczas ma być przesłuchany w charakterze świadka funkcjonariusz ABW. Sąd wciąż czeka również na tłumaczenie z czeczeńskiego i rosyjskiego na język polski rozmów oskarżonych, nagranych w ramach tzw. kontroli operacyjnej przez ABW.
Na pierwszej rozprawie wnioskowali o to obrońcy. W ocenie ich klientów, dotychczasowe tłumaczenia nie są dokładne, a stanowią raczej streszczenie tych podsłuchów.