Proces szefa Związku Polaków na Białorusi
Proces szefa grodzieńskiego oddziału
Związku Polaków na Białorusi (ZPB) Mieczysława Jaśkiewicza,
oskarżonego o "chuligaństwo", rozpoczął się w Grodnie.
Grzoi mu do trzech lat więzienia.
Jak poinformował dziennikarz i działacz ZPB Andrzej Poczobut, na proces przyszło ponad stu członków związku. Na rozprawę przydzielono jednak niewielką salę, większości więc nie wpuszczono do środka, w tym dziennikarza Radia Racja i samego Poczobuta. Ponad 80 osób oczekuje przed budynkiem sądu, modląc się.
46-letni Jaśkiewicz, współpracownik Andżeliki Borys, jest oskarżony o chuligaństwo za rzekomą bójkę po pijanemu; grozi mu do trzech lat więzienia. ZPB ocenia sprawę jako prowokację białoruskich służb specjalnych.
Jaśkiewicz został aresztowany na początku listopada na przystanku autobusowym w Grodnie, gdzie rzekomo pobił bez powodu nieznajomego mężczyznę.
Na procesie powołano trzech świadków oskarżenia. Jak powiedział Poczobut, nie będzie wśród nich głównego świadka zajścia, który zeznawał w śledztwie. Mężczyzna podał bowiem fałszywe miejsce zamieszkania i nie stawił się na wezwanie.
Poczobut przypomniał, że w śledztwie świadkowie składali sprzeczne zeznania, w różny sposób opisując przebieg wydarzeń. Sam Poczobut słyszał przypadkowo, jak uzgadniali zeznania.
Obrona powołała kilkunastu świadków. Żaden z nich nie był obecny przy zajściu; mają oni przedstawić pozytywną opinię o Jaśkiewiczu.
Proces Jaśkiewicza jest pierwszym procesem karnym przeciwko jednemu z członków nieuznawanego przez Mińsk ZPB. Dotychczas wytaczano im sprawy administracyjne, w których sąd mógł orzec najwyżej 15 dni aresztu.
W obronie Jaśkiewicza list otwarty wystosowała w środę grupa białoruskich intelektualistów. W liście do prokuratora generalnego wyrazili przekonanie, że sprawa przeciwko działaczowi ZPB jest kolejną umotywowaną politycznie prowokacją "wobec demokratycznie wybranego kierownictwa Związku Polaków".