Proces Józefa Piniora. Jego asystent: "To były pożyczki, nie łapówki"
W piątek przed wrocławskim sądem zeznawali biznesmeni. Większość potwierdziła, że pożyczała pieniądze asystentowi Józefa Piniora. Twierdzą, że nie były to łapówki, a polityk prawdopodobnie nie wiedział o pożyczkach.
06.12.2019 | aktual.: 11.12.2019 13:25
W piątek we wrocławskim sądzie odbyło się kolejne posiedzenie w sprawie Józefa Piniora i jego asystenta Jarosława Wardęgi. Legendarny działacz opozycji i były senator został oskarżony przez prokuraturę o popełnienie przestępstw korupcyjnych.
Na ławie oskarżonych siedzi też wieloletni asystent Piniora, Jarosław Wardęga oraz kilkunastu przedsiębiorców, którzy oskarżeni są o wręczanie Wardędze łapówek.
Na piątkowej rozprawie wyjaśnienia miał składać asystent Józefa Piniora, ale poprosił sąd, aby mógł składać je w innym terminie - pisze Joanna Urbańska z wrocławskiej "gazety Wyborczej". Stwierdził, że "nie czuje się na siłach psychicznych", bo w ostatnim czasie "jest obiektem nagonki mediów rządowych".
Sędzia zdecydowała więc, że przesłuchani zostaną inni oskarżeni.
"Pieniądze na kampanię"
Biznesmen Paweł E. powiedział, że nigdy nie prosił Wardęgi o interwencje. Jego firma zajmuje się wydobywaniem m.in. żwiru i piasku. Chciał rozszerzyć eksploatację złóż na terenie Obornik Śląskich. Mężczyzna przyznał jednak, że w 2015 r. pożyczyć w sumie kilka tysięcy złotych asystentowi Piniora. Pieniądze miały być przeznaczone na finansowanie kampanii wyborczej polityka.
Paweł E. twierdzi, że Wardęga zwrócił wszystkie pożyczki.
W piątek zeznawał też Józef F, który kupił od miasta mieszkanie po okazyjnej cenie. Sprzedał je, bo był przekonany, że nie musi zwracać bonifikaty, jeśli pieniądze ze sprzedaży przeznaczy na budowę domu. Miasto zażądało jednak zwrotu około 160 tys. zł.
Jarosław Wardęga miał mu obiecać pomoc w załatwieniu sprawy. Miał wziąć od Józefa F. tysiąc zł na kolację z jednym z dyrektorów urzędu miasta. Jak twierdzi mężczyzna, asystent Piniora nic nie załatwił.
"Prowokacja CBA i prokuratury"
Sędzia odczytała też zeznania oskarżonego Piotra B., którego nie było w sądzie. Mężczyzna w 2012 r. stracił prawo jazdy za jazdę po alkoholu. Wardęga miał mu pomóc "zdać egzamin za pierwszym razem". Piotr B. twierdzi, że pożyczył asystentowi Piniora w sumie 1,5 tys. zł.
Nie było jednak mowy, że to zapłata za prawo jazdy. W prokuraturze Piotr B. zeznawał, że Wardęga prosił o pożyczkę. Jego zdaniem senator nie wiedział o tym, że Wardęga wziął pieniądze. Kiedy Pinior się dowiedział, oddał biznesmenowi część pieniędzy.
Józef Pinior jest przekonany, że Wardęga nie brał łapówek, lecz pożyczał pieniądze.
- Metoda przesłuchań stosowana przez prokuraturę sugerowała działania przestępcze, mimo że przesłuchiwani mówili wyraźnie o pożyczkach. Uważam, że dzisiaj mieliśmy do czynienia z kilkugodzinnym bezsensem odsłuchiwania przesłuchań ludzi, którym sugerowano działalność przestępczą. Ja się o tych ludziach dowiedziałem dzisiaj po raz pierwszy. Uważam, że mamy do czynienia z prowokacją CBA i prokuratury - powiedział w sądzie Józef Pinior.
Także Wardęga zapewniał, że to były pożyczki i oddał już 90 proc. pożyczonych pieniędzy.
Źródło: wroclaw.wyborcza.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl